1 stycznia 2017 r. Opole ma powiększyć się o sołectwa okolicznych gmin. Włodarze twierdzą, że ich los jest już przesądzony, więc opór ze strony mieszkańców nie ma sensu. Jesteśmy innego zdania.

Tempo wydarzeń na Opolszczyźnie jest wyjątkowo szybkie: 19 lipca wiceminister sprawiedliwości i poseł Opolszczyzny – Patryk Jaki, ogłosił przez Twittera, że rząd przyjął decyzję o poszerzeniu Opola. Dla ponad ośmiu tysięcy ludzi z okolicznych gmin oznacza to, że od nowego roku będą opolankami i opolanami. Najbardziej ucierpi na tym gmina Dobrzeń Wielki – w wyniku rozczłonkowania swojego terytorium utraci 1/3 powierzchni (pięć sołectw) oraz 2/3 budżetu, głównie poprzez wchłonięcie elektrowni w Brzeziu. Rozporządzenie ma wejść w życie 1 stycznia 2017 r.
W Dobrzeniu Wielkim zapowiedzi zmian przyniosły już pierwsze fale zwolnień: 10 ludzi straciło pracę w Urzędzie Gminy, 23 w Gminnym Ośrodku Kultury, nauczyciele tracą dodatki motywacyjne, a w kolejce do zwolnienia czeka kilkaset osób. Na cięciach ucierpią nie tylko pracownicy, ale również uczestnicy rozmaitych sekcji kulturalnych z realnymi osiągami na koncie, w tym mażoretki, które w tym roku zdobyły mistrzostwo świata w swojej dyscyplinie, czy nagradzany zespół śpiewaczek ludowych „Kupskie Echo”. Na likwidację czekają sekcje sportowe oraz kilka szkół, w tym najstarsze liceum wiejskie w Polsce. Gmina Dobrzeń Wielki była 27. najbogatszą gminą w kraju. Teraz ma zostać zdegradowana do jednej z szeregowych.

W konsultacjach społecznych mieszkanki i mieszkańcy Dobrzenia opowiedzieli się przeciwko przyłączeniu w 99,7 procentach. Od ponad roku zorganizowali kilkadziesiąt manifestacji w swoim mieście, w Opolu oraz w Warszawie. Po twitcie Jakiego zapowiedzieli jeszcze więcej protestów. Słowa całkowicie dotrzymali. Od tamtego czasu pojawiło się również mnóstwo wątków, które świadczą o całkowitym nieprzygotowaniu planu poszerzenia i ignorancji władz.

Kiedy w lutym prezydent Arkadiusz Wiśniewski spotkał się z mieszkankami i mieszkańcami gminy w sąsiadujących z Opolem Czarnowąsach, widać było desperackie uniki przed pytaniami z publiczności. Bał się reakcji na to, co miało nadejść wraz z przybliżaniem się terminu wejścia w życie rozporządzenia.

Przede wszystkim zaczęło się od zmiany nazw ulic. Ratusz w lokalnych mediach przyjął następującą narrację: wszystko będzie po staremu, będziecie mieć tych samych sąsiadów, będziecie chodzić do tych samych sklepów i szkół. Jedynie osoby z ulic, których nazwa już w Opolu występuje, będą musieli wymienić dokumenty. Tyle że to zdecydowana większość mieszkanek i mieszkańców gminy. Najbardziej absurdalny przypadek dotyczy ul. Armii Ludowej w sołectwie Krzanowice: jako że jest to główna ulica tej miejscowości, zaproponowano zmianę jej nazwy na „Główną”. Oznacza to, że ul. Główna (formalnie) w Opolu będzie ulokowana na peryferiach miasta.

Wymiana prawa jazdy oraz dowodu rejestracyjnego kosztuje nie tylko pieniądze, ale i czas. Kiedy sprawa stała się wizerunkowo problematyczna, Rada Miasta Opola uchwaliła w nadzwyczajnym trybie rekompensatę dla przyłączanych mieszkanek i mieszkańców. Prawie milion złotych zapłacą „dotychczasowi” mieszkańcy za ten proceder. A i tak rekompensaty nie otrzymają gminni przedsiębiorcy – będą musieli zapłacić za wszystko z własnej kieszeni.

Kolejny problem pojawił się z planami zagospodarowania przestrzennego, które na terenie Borek, Brzezia, Czarnowąsów, Krzanowic i Świerkli wraz z 1 stycznia 2017 r. mają przestać obowiązywać. Ktokolwiek planował zbudować coś w przyłączanych sołectwach, będzie miał problem. Ratusz, który kompletnie nie zdawał sobie sprawy z tej kwestii (odkrył ją miejscowy architekt), obiecał stworzenie nowych planów w ciągu 8–9 miesięcy. Wójt Dobrzenia uważa jednak, że sporządzenie ich w tym czasie jest nierealne.

Władze Opola przez rok obiecywały jeszcze jedno – brak podwyżek opłat dla opolanek i opolan w związku z poszerzeniem stolicy województwa. Tej obietnicy nie dotrzymały: na sesji Rady Miasta pod koniec listopada przegłosowano podwyżkę za wodę i odbiór ścieków. Jak przyznaje miejska spółka, jedną z przyczyn jest właśnie powiększenie granic Opola, gdyż teraz będzie ona dysponować większym majątkiem, w związku z czym wzrośnie koszt utrzymania sieci oraz amortyzacji. Wydaje się oczywistością, że obsługa większej odległości przy zmniejszeniu gęstości zaludnienia do poziomu gminy wiejsko-miejskiej (Opole bynajmniej „nie dusi się” we własnych granicach) musi skutkować zwiększeniem kosztów. Niektóre siły polityczne, jak Zieloni i Partia Razem, mówiły o tym od samego początku, niestety ich od początku głos był przez zwolenników ekspansji bagatelizowany.

Po 19 lipca pojawiło się jeszcze wiele takich „ukrytych niespodzianek”. Mieszkanki i mieszkańcy pytają o wnioski w sprawie 500+, o wnioski w sprawie wywozu śmieci – nikt nic nie wie. Ile przywilejów straci również względnie liczna w tym rejonie mniejszość niemiecka, też do końca nie da się przewidzieć.

Henryk Wróbel, wójt Dobrzenia Wielkiego, przedłożył do Regionalnej Izby Obrachunkowej projekt budżetu na rok 2017 z dziurą na 7,5 mln złotych (w budżecie gminy Dąbrowa zabraknie 0,5 mln złotych). Niewypłacalność obu gmin oznacza, że czeka je wkrótce wprowadzenie przez rząd zarządu komisarycznego. Rada Miasta Opola na październikowej sesji przegłosowała w związku z tym przekazanie Dobrzeniowi Wielkiemu niecałych 10 mln złotych oraz 2 mln złotych Dąbrowie, by ich budżety się dopięły. Gminy odrzuciły tę propozycję, co dla Ratusza stanowi argument, że zwolnień dało się uniknąć, a wójtowie działają na szkodę własnych mieszkańców. Sprawa ta, dla zdrowego rozsądku kusząca, wygląda jednak inaczej: po pierwsze, przedłożone „dziurawe” projekty skonstruowano już w oparciu o drastyczne cięcia. Po drugie, kwota przekazana przez Ratusz dotyczy tylko roku 2017. Nie ma żadnej gwarancji, że gminy otrzymałyby ją również w następnych latach (prawdopodobnie nie), co oznacza jedynie przedłużenie agonii o rok, a przy okazji próbę wyciszenia protestów. Mieszkańcy zdążyli już określić te pieniądze jako „betonowe koło ratunkowe”. Nie chcą „brać ochłapów”, nie chcą brać „dziesięciu, zwracanych z rozkradzionych 40 mln”, uważają to za urągające ich godności.

Od początku protestów hasłem przewodnim Dobrzenia Wielkiego, w obliczu jego podzielenia przez władze Opola, jest: „Cała gmina zawsze razem!”. Im bliżej nowego roku, tym bardziej sołectwa są solidarne, a opór – zgodnie z zapowiedzią – nasilił się i zradykalizował. 19. dnia każdego miesiąca w samym centrum Opola organizowane są „Miesięcznice pogrzebania demokracji na Opolszczyźnie”, które kończą się zapaleniem zniczy pod Urzędem Wojewódzkim. Największa – wrześniowa – zgromadziła prawie 3 tys. osób (na Opolszczyźnie protesty w takiej liczbie, z wyjątkiem Czarnego Protestu, najzwyczajniej w świecie nie mają miejsca). W pierwszych rzędach maszerowały trzymające się za ręce i obwieszone medalami dzieci z sekcji gimnastycznej, za nimi orkiestra gminna. Setki flag i transparentów nagrywał wówczas program „Czarno na białym” TVN24, który zainteresował się lokalnymi układami Patryka Jakiego, a w związku z tym również poszerzeniem Opola, za którym wiceminister, jako wspólnik Arkadiusza Wiśniewskiego, silnie lobbował w Warszawie i którego ojcem się ogłosił. W listopadzie połączono czwartą miesięcznicę z pierwszą rocznicą ogłoszenia decyzji o poszerzeniu 20 listopada 2015 r. na łamach lokalnego dziennika. Ta również zgromadziła ponad 2 tys. osób.

We wrześniu do Warszawy wyjechał pełny autokar z delegacją. Gmina zorganizowała wycieczkę po Sejmie dla czterdziestu osób. Plan był jasny, choć znany nielicznym. Wszyscy w napięciu oczekiwali na jeden moment: zdjęcie górnej części odzienia, pod którą założone były koszulki z hasłem protestu gminy, i szybkiego wyrwania się w stronę dziennikarzy mediów ogólnopolskich. Po tym wydarzeniu, kiedy w obecności Straży Marszałkowskiej wykrzyczano swoje racje do największych mediów w Polsce, temat Dobrzenia Wielkiego i poszerzenia Opola zyskał zainteresowanie ogólnokrajowe, choć niestety w bardzo umiarkowanym stopniu.

Mieszkańcy są na tyle zdesperowani, że nie cofną się przed niczym. 30 listopada wraz z członkami Partii Razem, która wspiera ich od początku, weszli do biura poselskiego Patryka Jakiego i ogłosili strajk okupacyjny. Wyprowadzeni przymusem bezpośrednim przez policję, zdołali uzyskać pisemne zapewnienie, podpisane przez biuro, że dojdzie do spotkań z Patrykiem Jakim następnego dnia w Sejmie oraz 7 grudnia w biurze poselskim Jakiego.

Do pierwszego spotkania nie doszło. Dzień po okupacji odbyła się w Sejmie debata nad poszerzeniem Opola, do której doprowadzili organizatorzy protestów. W jej trakcie mogliśmy usłyszeć posłów, którzy wcześniej byli albo zwolennikami poszerzenia miasta, albo byli tym tematem kompletnie niezainteresowani. Cynicznie gromili rząd za tę decyzję. Opolski poseł PiS, Antoni Duda (stryj prezydenta), wygłosił podczas tego posiedzenia jedną z najbardziej karkołomnych tez: nikt nie niszczy relacji społecznych, bo poszerzenie Opola to zmiana granic administracyjnych, a nie stawianie murów, więc mieszkańcy nadal będą mogli się ze sobą komunikować.

Poseł Duda już podczas rozmów z poszkodowanymi w Opolu i wobec ogromu pytań z ich strony wykazał się kompletną nieznajomością tematu. Mieszkańcy rozmawiali z nim podczas wizyty w mieście premiera Morawieckiego, któremu wręczyli petycję dla premierki Szydło. Petycje dostali również Jarosław Kaczyński oraz Andrzej Duda podczas spotkania w Strzelcach Opolskich. Odpowiedź przysłał jedynie prezydent, który poinformował, że… skieruje sprawę do MSWiA. Rezolucję przeciwko poszerzeniu miasta przyjął sejmik województwa opolskiego, wkrótce nad podobną będzie głosował sejmik województwa śląskiego, a uchwałę wspierającą protestujących przegłosowała Rada Miasta Kędzierzyna-Koźla, najważniejszego ośrodka przemysłowego Opolszczyzny. Póki co – bez efektów. Pewną nadzieję wiąże się jeszcze z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, którego poparcie zapowiedział Rzecznik Praw Obywatelskich.

Wysiłki mieszkańców został doceniony w mediach: „Dziennik Gazeta Prawna” i „Rzeczpospolita” przyznały gminie nagrodę „symbolu samorządności”. Jej losy są naznaczone paradoksami: z jednej strony bezpardonowo depcze się samorządność, a z drugiej samorządność wykwitła jak nigdy dotąd i osiągnęła skalę bez precedensu. Z kolei cel Dobrzenia Wielkiego jest prosty, a jednocześnie ogromnie trudny: utrzymać status quo. W swojej obronie gmina jest całkowicie zdeterminowana, a radykalizacja protestów postępuje. W eterze unosi się zapach strajku głodowego, a po 1 stycznia opór ma być kontynuowany. I nie należy tym zapowiedziom nie wierzyć, co oznacza, że kolejne odsłony heroicznej walki gminy z Opolem wciąż jeszcze przed nami.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Jaki pan, taki kram. Najpierw pisano o oddanym katoliku i patriocie, potem awans do stolicy, chwilowe wycofanie projektu po zagrożeniu skandalem o naruszenie równowagi narodowościowej i bezprzykladne oszukiwanie mieszkańcow Opola, Opolszczyzny i całkowita cisza w kontrolowanych przez rząd mediach. Czyżby czekali na naciski z zagranicy, aby oskarżyć mieszkańcow, że są pod wpływem obcej agentury. A może lepiej rozejrzeć sie we wlasnych szeregach, kto to szykuje bunt lokalny z reperkusjami na kraj? Oby dla wladz Opola i ich mocodawcow nie okazalo sie, że obiecany tort nie wart ogladania podających od tylu.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

„Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”

Ta książka Leszka Ślazyka otworzy Wam oczy. Nie na wszystko, ale od czegoś trzeba zacząć. …