Po francuskich żółtych kamizelkach przyszedł czas na Włochów. Ruch pomarańczowych kamizelek zalewa Półwysep Apeniński od Mediolanu po Bari i Palermo. Wczoraj odbyły się pierwsze protesty w trzydziestu włoskich miastach. Wielką mobilizację zapowiedziano na 2 czerwca, kiedy we Włoszech obchodzone jest święto Republiki.
Ruch zrzesza głównie pracowników w północnych regionach Włoch i rolników na południu kraju, którzy deklarują, że nie są żadną lewicą, czy prawicą. Przede wszystkim są przeciwko walucie euro i przeciwko obecnemu rządowi kierowanemu przez premiera Conte. Włosi powszechnie obawiają się greckiego scenariusza, który miał miejsce pod koniec ubiegłej dekady; boją się, że obecny rząd doprowadzi do zwiększenia europejskiego długu publicznego, a tym samym spowoduje uzależnienie się państwa włoskiego od Centralnego Banku Europejskiego. Ruch otwarcie żąda wyborów parlamentarnych w październiku tego roku. Musicie słuchać swojego ludu! Tak wczoraj na Piazza Duomo w Mediolanie krzyczał lider ruchu pomarańczowych kamizelek Antonio Pappalardo, były generał włoskiej frakcji policyjnej carabinieri, syndykalista i parlamentarzysta.
W Rzymie do protestujących przyłączyli się członkowie organizacji skrajnej prawicy Casapound krzycząc: Wolność! Koronowirus to polityczna sztuczka! W tym kraju są osoby, które od czterech miesięcy nie dostały pensji. Chcemy chleba! Na ulice Bari, największego miasta malowniczego i głównie rolniczego regionu Apulia, wyjechało ponad trzy tysiące rolników na traktorach śpiewając hymn Włoch. Jak wyjaśnia rzecznik prasowy ruchu Onofrio Spagnoletti Zeuli: Nie możemy dłużej patrzeć na bezczynność obecnego rządu wobec rolników. W obliczu kryzysu i bez pomocy rządu nasza duma narodowa i główny produkt eksportowy, jak oliwa z oliwek, może przestać być produkowany. Jesteśmy tu dzisiaj na placu św. Mikołaja w Bari bez żadnych haseł i sztandarów. Wszyscy zjednoczeni pod włoską flagą.
Włoscy rolnicy w tym roku oprócz ogólnej złej sytuacji gospodarczej w kraju, problemami wynikającymi z epidemii koronawirusa, zostali dotknięci epidemią bakterii xylella, która zaatakowała sady oliwne na południu Włoch. Ich protesty mają wymusić na minister rolnictwa Teresie Bellanova konkretne działania pomocowe. We włoskim rolnictwie w ostatnich miesiącach doszło do absurdu, gdyż okazuje się, że bez zatrudniania imigrantów z Azji i uchodźców z Afryki za wynagrodzenia dużo poniżej minimalnej pensji, przedsiębiorcom rolnym nie opłaca się robić zbiorów: Afrykanie byli i są zatrudniani nawet za dwa euro na godzinę. Wiele warzyw i owoców zwyczajnie staje się kompostem. To oczywiście skutkuje wyższymi cenami.
Ruch pomarańczowych kamizelek krytykuje również, jak sam to określa, dyktatorskie zasady wprowadzone przez rząd w obliczu zagrożenia koronawirusem. Przede wszystkim powszechne stosownie maseczek, wprowadzanie obowiązku szczepionek, jak również restrykcje związane z ograniczeniem przebywania w parkach, czy na plaży. Sobotnie protesty mają skutkować oskarżeniem lidera ruchu, gdyż manifestacje naruszyły wszelkie zasady związane z epidemiologicznym stanem wyjątkowym. Warto wspomnieć, że przeciwko reżimowi sanitarnemu już w kwietniu powstało stowarzyszenie Resistenza italiana/Włoski opór powołane przez rzymskiego adwokata Andrea Lbero Goia, zrzeszające głównie intelektualistów, wolnościowych konstytualistów zorientowanych proekologicznie. Na pewno cieszy tak powszechna krytyczna postawa włoskich obywateli. Miejmy nadzieję, że z tych prostestów zrodzi się nowa, lepsza jakość społeczna.
Stan wyjątkowy spowodowany epidemią koronawirusa ujawnił wszelkie patologie społeczne i gospodarcze neoliberalnego kapitalizmu we Włoszech i innych krajach Unii Europejskiej oraz świata. Być może ten kryzys schyłkowego kapitalizmu i tak musiał wybuchnąć: jak długo można pompować balon potrzeb konsumenckich? Pewnym jest fakt, że obecny kryzys epidemiologiczny nie będzie wystarczającym usprawiedliwieniem dla rządzących tego świata, którzy zapomnieli o zagwarantowaniu zabezpieczeń socjalnych współobywatelom.
Dziś warto, żeby Włosi i inne społeczeństwa przypomniały sobie słowa P.P.Pasoliniego, który pisał w latach 70-tych: Dopóki człowiek będzie wykorzystywał drugiego człowieka, dopóty ludzkość będzie podzielona na panów i wyrobników – nie będzie normalności i pokoju. To powód największego zła naszych czasów.