Do bestialskiego zabójstwa doszło w niewielkim mieście Fermo we Włoszech. Ofiarą był 36-letni Emmanuel Chidi Namdi, Nigeryjczyk. Lokalny pseudokibic kopał go i bił wyrwanym z ziemi znakiem drogowym; po kilku dniach w śpiączce mężczyzna zmarł.
Według świadków całe zajście zaczęło się, gdy 39-letni Amedeo Mancini nazwał żonę Namdiego „małpą”. Kiedy Nigeryjczyk zwrócił mu uwagę, Włoch rzucił się na niego z pięściami – osoby obecne przy zajściu twierdzą, że najpierw go kopał, a potem wyrwał z ziemi znak drogowy i bił nim ofiarę; koledzy Manciniego twierdzą z kolei, że „bronił się” przed napaścią ze strony Namdiego.
Adwokat Manciniego, znanego policji „ultrasa” lokalnego klubu, twierdzi, że Włoch nie miał zamiaru zabić swojej ofiary. „Mój klient jest zrozpaczony i bardzo cierpi. Nie miał świadomości, że ciosy, które zadał, mogły doprowadzić do śmierci; miały one defensywny charakter”.
Emmanuel i jego żona, Chimiary, uciekli z Nigerii przed terrorem ze strony Boko Haram. W czasie wojny domowej stracili dwuletnią córkę. Chimiary poroniła w trakcie niebezpiecznej podróży przez Niger, Libię i Morze Śródziemne. W Fermo mieszkali w lokalnej parafii – włoscy księża, w tym o. Vinicio Albanesi, który ich gościł, zgodnie z apelem papieża Franciszka przyjęli na swoje plebanie rodziny uchodźcze.
Nigeryjczycy stanowią 12 proc. z 70 tys. uchodźców, którzy przybyli do Włoch tylko w tym roku. Boko Haram, wahhabicka sekta działająca w porozumieniu z Państwem Islamskim, jest jedną z najbardziej morderczych organizacji na świecie – szacuje się, że od 2009 roku, kiedy rozpoczęła powstanie, z jej rąk zginęło ponad 7 tys. osób, w znacznej większości cywilów; ponad 2 miliony musiały opuścić swoje domy Podstawowym sposobem działania Boko Haram są zamachy terrorystyczne, organizowane w rojnych centrach miast, przede wszystkim na północy kraju; bomby często wybuchały w meczetach czy na targowiskach.
Morderstwo Namdiego wywołało ostrą reakcję włoskich władz. „Dzisiaj rząd jest w Ferno, z o. Vinicio i z osobami, które pamiętają Emmanuela. Sprzeciwiamy się nienawiści, rasizmowi i przemocy” – napisał premier kraju, Matteo Renzi; w podobnym tonie wypowiedziała się też marszałkini parlamentu, Laura Boldrini. Do Ferno pojechał minister spraw wewnętrznych, Angelino Alfano, który przekonuje, że Włosi z otwartymi ramionami witają uchodźców i że Amedeo Mancini ich nie reprezentuje.
Nie cała włoska scena polityczna odcina się jednak od rasizmu. Senator Roberto Calderoli we wrześniu zeszłego roku porównał pierwszą czarnoskórą ministrę, Cecile’a Keyenge, do orangutana; polityczka ta już wcześniej była obiektem rasistowskich ataków – skrajna prawica groziła jej śmiercią i obrzucała bananami przy okazji publicznych wystąpień.