Dwóch Libijczyków, dwóch Tunezyjczyków i Algierczyk są podejrzewani o organizację nielegalnego rejsu statku, który zatonął w środę u wybrzeży Libii, handel ludźmi i wielokrotne morderstwa.
Włoskie i irlandzkie statki uratowały w środę 400 z 600 migrantów, przebywających na przeładowanym statku. Wyłowiono 25 ciał, koło 200 osób ciągle jest poszukiwanych, jednak prawdopodobieństwo, że żyją, jest znikome.
Aresztowani mężczyźni złożyli już zeznania, podobnie jak świadkowie – przede wszystkim pasażerowie statku, opowiadający o koszmarze przeprawy przez Morze Śródziemne. Oskarżeni mieli pobierać za podróż od 1200 do 1800 dolarów od osoby, zależnie od miejsca, jakie pasażerowie zajmowali na pokładzie. Najbiedniejsi za połowę ceny płynęli pod pokładem, w ładowni. Kiedy przeładowany kuter zaczął tonąć, przerażeni ludzie próbowali wydostać się na zewnątrz, jednak handlarze nie chcieli na to pozwolić – zaatakowali buntujących się nożami i kijami, a w końcu zablokowali im możliwość wydostania się na powierzchnię. W zamkniętych przez nich kabinach pod pokładem mogło utonąć nawet 100 osób.
Tylko w tym roku na Morzu Śródziemnym utonęło 2 tys. ludzi, uciekających do Europy przed wojną, terrorem i nędzą m.in. z Syrii, Nigerii czy Erytrei. Szlak z Libii na włoską Lampedusę, najczęściej wykorzystywany do przewożenia migrantów, jest najbardziej niebezpiecznym dla uchodźców na świecie.