Związki zawodowe przypomniały, że pomimo szalejącej pandemii COVID-19 związane z nią ogromne „wyrzeczenia ekonomiczne spadną, jak zawsze, na barki pracowników i pracownic”. W najbliższych miesiącach Włochy ogarnie seria lokalnych protestów i strajków organizowanych przez działaczy i działaczki zatrudnione w branży transportowej.
Główną kością niezgody w tym sporze są praktyki FedEx-u i TNT, które obejmują tak same osoby zatrudnione przez firmy, jak i ich sprekaryzowanych podwykonawców. Firmy pomimo ogromnych dotacji z funduszy przeznaczonych na odbudowę gospodarki zamierzają zwalniać. Po dwóch dniach negocjacji z przedstawicielami FedEx-u i Tnt i spotkaniu z Ministerstwem Rozwoju Gospodarczego dotyczącego zwolnienia 361 osób i przeniesienia zatrudnienia kolejnych 115, w związku z niemożnością dialogu i brakiem reakcji na dotychczasowe strajki z 8 lutego i 26 marca związki zawodowe takie jak Filt Cgil, Fit Cisl i Uiltrasporti postanowiły podjąć się organizacji kolejnej serii protestów i strajków.
– Obie firmy – tłumaczą związki – nie uwzględniły propozycji wycofania zwolnień i przeniesień zatrudnienia, a jedynie zaoferowały benefity, bliżej nieokreślone, dla tych, którzy zaakceptują zwolnienie. (…) Z naszej strony jesteśmy gotowi do podjęcia kroków zmierzających do dialogu, obejmującego ochronę miejsc pracy, uznanie profesjonalizacji branży transportowej i przezwyciężenia modelu produkcji opartego na rozszerzeniu łańcucha dostaw logistyki i dystrybucji towarów.
Związkowcy nie mają wątpliwości: rząd włoski przeznaczył znaczne pieniądze na ochronę firm działających w sektorze dostaw i transportu, pandemia nie przeszkodziła im w osiąganiu zysków, a jednak obydwa przedsiębiorstwa żądają, by pracownicy zaakceptowali propozycje, które są z ich punktu widzenia nie do przyjęcia.
– Przy prawie 2 mld euro słusznie przeznaczonych na ten sektor, który ma fundamentalne znaczenie dla równowagi środowiskowej, społecznej i gospodarczej kraju, firmy mogą nadal ignorować potrzeby swoich pracowników – gorzko podsumowują związkowcy.
Wreszcie, przypominają, że podczas strajku transportowego „niedogodności będą, jak zawsze, na barkach pracowników”, którzy poniosą „ofiarę ekonomiczną”, oraz obywateli, którzy „odczują wpływ strajku na ich swobodę przemieszczania się”.
Strajk generalny planowany jest przez związki na 1 czerwca, ma on zostać poprzedzony 24-godzinnymi strajkami regionalnymi, które odbędą się 31 maja.