Podczas zakończenia Tygodnia Społecznego w Cagliari na Sardynii, metropolita Tarentu Filippo Santoro złożył deklarację, że od tej pory każda włoska diecezja powinna kształcić przyszłe polityczne kadry, a Kościół katolicki – bardziej włączać się w życie polityczne kraju.

fot. pixabay.com/idarped

Czy to początek końca rozdziału Kościoła od państwa? Na to wygląda, a przynajmniej tego chciałaby strona katolicka.

– Publiczna rola katolików musi wpływać na rozwiązywanie życiowych problemów osób i społeczeństwa – stwierdził arcybiskup, domagając się również, aby w każdej diecezji odbywały się regularne spotkania polityków związanych z kościołem oraz kleru i działaczy. Według abp Santoro, Kościół powinien sam zatroszczyć się o wykształcenie swoich kadr, które będą reprezentować jego wartości w parlamencie i rządzie. Mówił wprost o „kształceniu i przygotowywaniu przywódców”.

Jak donosi Katolicka Agencja Informacyjna, metropolita Tarentu chce, aby również czynni politycy mogli konsultować z przedstawicielami Kościoła swoje plany.

Włoski Kościół pod tym względem jest bardzo specyficzny – wielu biskupów na przestrzeni lat angażowało się politycznie, głównie po stronie chadecji, i wcale się z tym nie kryło. Na jakimś etapie wśród hierarchów można było wyróżnić silną grupę zwolenników premiera Berlusconiego. Jednak wybór abp Gualtiero Basettiego na przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch w maju 2017 miał być właśnie manifestem odwrotu od polityki i próbą wprowadzenia takiego modelu, któremu hołduje papież Franciszek, czyli ubogiego i miłosiernego Kościoła, gaszącego światowe konflikty. Dlatego ta deklaracja metropolity Tarentu nieco dziwi. Z pewnością jednak ucieszy katolickich komentatorów w Polsce, według których Kościół Basettiego to „sojusz z liberalno-lewicową polityką” (główne zarzuty polskich komentatorów sprowadzały się do zaprzestania przez włoskich hierarchów wydawania jednoznacznych deklaracji potępienia np. homoseksualizmu czy „ideologii gender”).

Tymczasem w zeszłym tygodniu były premier Matteo Renzi w ramach przedwyborczej objazdówki urządził spotkanie polityczne w bazylice w miejscowości Paestum na południu kraju. „Renzi przemawiał, stojąc niedaleko ołtarza. W pierwszym rzędzie ławek zasiedli najwyżsi rangą lokalni politycy z partii rządzącej, wśród nich gubernator Kampanii Vincenzo De Luca” – napisał dziennik „Corriere della Sera”. I chociaż Lider Partii Demokratycznej miał zataić przed miejscowym biskupem prawdziwy cel swojego przyjazdu, zasłaniając się wydarzeniem kulturalnym, to włoski Kościół znów niewątpliwie dryfuje w stronę jednoznacznego i jednostronnego politycznego zaangażowania.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. rządzenie z drugiego miejsca już im nie odpowiada chcą by było jak w średniowieczu władza absolutna władza ciemnym ludem, nie przysporzy to im wyznawców

    1. Weź się ogarnij!
      Osobiście wolę jawnego przedstawiciela kościoła we władzach państwowych od tych z,, łobuz dei” poukrywanych jak szczury w różnych instytucjach.
      Było nie było kk jest pierwszą religią w Europie i powinien mieć prawo do przemawiania ustami katolickich przedstawicieli, wybranych w wyborach powszechnych. W końcu ich wyborcami są katolicy.

    2. można by rzec że dodatkowe g…o w czarnej sukience nie spowoduje że polityczne szambo będzie gorzej pachniało bo i tak smród jest nie do wytrzymania , a katoliccy fundamentaliści właśnie rządzą Polską i brak mi przestrzegania przez nich podstawowych praw dekalogu , dot to również kk

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…