Podczas zakończenia Tygodnia Społecznego w Cagliari na Sardynii, metropolita Tarentu Filippo Santoro złożył deklarację, że od tej pory każda włoska diecezja powinna kształcić przyszłe polityczne kadry, a Kościół katolicki – bardziej włączać się w życie polityczne kraju.
Czy to początek końca rozdziału Kościoła od państwa? Na to wygląda, a przynajmniej tego chciałaby strona katolicka.
– Publiczna rola katolików musi wpływać na rozwiązywanie życiowych problemów osób i społeczeństwa – stwierdził arcybiskup, domagając się również, aby w każdej diecezji odbywały się regularne spotkania polityków związanych z kościołem oraz kleru i działaczy. Według abp Santoro, Kościół powinien sam zatroszczyć się o wykształcenie swoich kadr, które będą reprezentować jego wartości w parlamencie i rządzie. Mówił wprost o „kształceniu i przygotowywaniu przywódców”.
Jak donosi Katolicka Agencja Informacyjna, metropolita Tarentu chce, aby również czynni politycy mogli konsultować z przedstawicielami Kościoła swoje plany.
Włoski Kościół pod tym względem jest bardzo specyficzny – wielu biskupów na przestrzeni lat angażowało się politycznie, głównie po stronie chadecji, i wcale się z tym nie kryło. Na jakimś etapie wśród hierarchów można było wyróżnić silną grupę zwolenników premiera Berlusconiego. Jednak wybór abp Gualtiero Basettiego na przewodniczącego Konferencji Episkopatu Włoch w maju 2017 miał być właśnie manifestem odwrotu od polityki i próbą wprowadzenia takiego modelu, któremu hołduje papież Franciszek, czyli ubogiego i miłosiernego Kościoła, gaszącego światowe konflikty. Dlatego ta deklaracja metropolity Tarentu nieco dziwi. Z pewnością jednak ucieszy katolickich komentatorów w Polsce, według których Kościół Basettiego to „sojusz z liberalno-lewicową polityką” (główne zarzuty polskich komentatorów sprowadzały się do zaprzestania przez włoskich hierarchów wydawania jednoznacznych deklaracji potępienia np. homoseksualizmu czy „ideologii gender”).
Tymczasem w zeszłym tygodniu były premier Matteo Renzi w ramach przedwyborczej objazdówki urządził spotkanie polityczne w bazylice w miejscowości Paestum na południu kraju. „Renzi przemawiał, stojąc niedaleko ołtarza. W pierwszym rzędzie ławek zasiedli najwyżsi rangą lokalni politycy z partii rządzącej, wśród nich gubernator Kampanii Vincenzo De Luca” – napisał dziennik „Corriere della Sera”. I chociaż Lider Partii Demokratycznej miał zataić przed miejscowym biskupem prawdziwy cel swojego przyjazdu, zasłaniając się wydarzeniem kulturalnym, to włoski Kościół znów niewątpliwie dryfuje w stronę jednoznacznego i jednostronnego politycznego zaangażowania.
Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE
W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…
rządzenie z drugiego miejsca już im nie odpowiada chcą by było jak w średniowieczu władza absolutna władza ciemnym ludem, nie przysporzy to im wyznawców
Weź się ogarnij!
Osobiście wolę jawnego przedstawiciela kościoła we władzach państwowych od tych z,, łobuz dei” poukrywanych jak szczury w różnych instytucjach.
Było nie było kk jest pierwszą religią w Europie i powinien mieć prawo do przemawiania ustami katolickich przedstawicieli, wybranych w wyborach powszechnych. W końcu ich wyborcami są katolicy.
można by rzec że dodatkowe g…o w czarnej sukience nie spowoduje że polityczne szambo będzie gorzej pachniało bo i tak smród jest nie do wytrzymania , a katoliccy fundamentaliści właśnie rządzą Polską i brak mi przestrzegania przez nich podstawowych praw dekalogu , dot to również kk