Site icon Portal informacyjny STRAJK

Wojewoda oskarża działacza mniejszości ukraińskiej o znieważenie narodu polskiego. Bo przypomniał zbrodnię AK

Prokuratura Okręgowa w Zamościu będzie musiała rozstrzygnąć, czy przypomnienie o zabiciu kilkuset cywilów przez żołnierzy AK jest znieważeniem narodu polskiego i złamaniem głośnej w ostatnim czasie ustawy o IPN. Wszystko za sprawą wojewody lubelskiego Przemysława Czarnka.

W ostatnią niedzielę prezydent Polski Andrzej Duda udał się do Łucka na Ukrainie, by uczcić pamięć ponad 100 tys. ofiar rzezi wołyńskiej. Nie podejmowała go głowa państwa ukraińskiego – Petro Poroszenko przyjechał w tym dniu do Sahrynia w województwie lubelskim, miejscowości, gdzie 10 marca 1944 r. oddziały Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich zniszczyły lokalne centrum koncentracji UPA i rozbiły posterunek kolaboracyjnej Ukraińskiej Policji Pomocniczej, paląc równocześnie całą wieś i zabijając kilkuset zwykłych, cywilnych mieszkańców. Trudno nie dostrzec, iż postępowanie takie wpisuje się w ukraińską politykę historyczną, w której minimalizuje się wzmianki o zbrodniach tamtejszych nacjonalistów, buduje wizerunek UPA jako „siły, która zbudowała wolną Ukrainę”, a jej zbrodnie na ludności polskiej przedstawia jako część konfliktu, w którym ofiary padały po obu stronach (o rażącej dysproporcji w ich liczbie również się nie wspomina) i który rozpoczęli Polacy. Obie strony, gdyby zależało im na uczczeniu wszystkich ofiar, mogłyby przecież stanąć w lipcu nad grobami Polaków – a w inne rocznice uczcić zabitych Ukraińców.

Płonące zabudowania Sahrynia / fot. Muzeum Regionalne w Tomaszowie Lubelskim

Największym echem w Polsce odbiło się jednak nie postępowanie Poroszenki, a wypowiedź przewodniczącego Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie Grzegorza Kuprianowicza. To ona oburzyła wojewodę lubelskiego do tego stopnia, że na konferencji prasowej ogłosił on wczoraj zgłoszenie sprawy do prokuratury.

Przypominając przebieg wydarzeń w Sahryniu Kuprianowicz oznajmił, iż jedni obywatele Rzeczypospolitej, partyzanci AK, zabili w niej innych obywateli Rzeczypospolitej, dlatego, że ci „mówili w innym niż większość języku i byli innego wyznania”. Wojewoda lubelski oskarżył Kuprianowicza, że swoją wypowiedzią zrównał ludobójstwo Polaków przeprowadzone przez OUN i UPA z jedną akcją polskiego podziemia, chociaż ukraiński działacz nie sugerował w żadnym momencie, że na Wołyniu mordów na Polakach nie było. To zresztą wojewoda akurat przyznał.

– Oczywiście nie mamy tu bezpośredniego zaprzeczenia zbrodniom, ale w mojej ocenie taka wypowiedź powinna być przedmiotem badania prokuratury. Dlatego kieruję zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa – oznajmił Czarnek, podkreślając, że w jego ocenie została złamana ustawa o IPN (artykuł o zaprzeczaniu zbrodniom nacjonalistów ukraińskich) oraz artykuł kodeksu karnego, zakazujący znieważania narodu polskiego.

Grzegorz Kuprianowicz w komentarzu dla „Dziennika Wschodniego” oznajmił, że nie wycofuje się ze słów wypowiedzianych w Sahryniu i odbiera inicjatywę wojewody jako zamykanie ust żyjącym w Polsce mniejszościom. Interpelację do premiera Mateusza Morawieckiego złożył 10 lipca poseł Michał Kamiński. Przypomniał, że Ukraińców, którzy zginęli z rąk polskich oddziałów partyzanckich, upamiętniał także prezydent Lech Kaczyński (wtedy chodziło o masakrę w Pawłokomie). Czy w takim razie idol polityków PiS obrażał naród polski?

Fakty, o których mówił Kuprianowicz, były badane, także przez historyków z IPN. Jeden z nich, Mariusz Zajączkowski, w wydanej w 2015 r. monografii wskazywał, iż polskie podziemie, przerażone skalą zbrodni UPA na Wołyniu, postanowiło, niszcząc kilka wsi w powiecie hrubieszowskim, nie tylko uprzedzić spodziewany atak UPA, ale i dać prawosławnym Ukraińcom z Chełmszczyzny odstraszający przykład. Zajączkowski nie miał wątpliwości, że do zabójstw cywilów doszło i to nie tylko w Sahryniu, ale i w nieodległych Szychowicach i Łaskowie.

Jednak w ocenie Przemysława Czarnka i w ogólności twórców aktualnej polskiej polityki historycznej wspomnienie o mniej chwalebnych kartach polskiego podziemia najwyraźniej jest całkowicie nie do przyjęcia. Decyzja prokuratury w sprawie doniesienia wojewody będzie miała precedensowe znaczenie.

Exit mobile version