Wczoraj wieczorem azerski prezydent Ilham Alijew wygłosił w Baku orędzie telewizyjne do narodu, które oddala zakończenie nowej wojny między Azerbejdżanem a Armenią o Górski Karabach. Zaczęła się 27 września, a już zginęły w niej tysiące ludzi. Alijew wymienił co prawda warunek zawieszenia broni, lecz Ormianie go odrzucają.

Ilham Alijew, prezydent Azerbejdżanu, 30 września 2020 r. twitter

Tym „jedynym” warunkiem jest wycofanie się wojsk ormiańskich z Azerbejdżanu, co na razie nie wchodzi w grę, jeśli wierzyć deklaracjom rządu Armenii. Alijew dodał, że armeński premier Nikol Paszynian powinien przeprosić naród azerski za „okupację” części jego kraju i ogłosić, że „Górski Karabach to nie Armenia.” Dla Ormian jednak Arcach – tj. Górski Karabach z zajętymi przyległościami – to „prastara ormiańska ziemia chrześcijaństwa”, która jedynie przez przypadek historyczny znajduje się w Azerbejdżanie (zdecydował tym Józef Stalin w 1923 r.).

Wojska azerskie w czasie weekendu wyraźnie wzmocniły ostrzał artyleryjski i dronowy ormiańskich miejscowości w Arcachu, zajęły nawet kilka małych, gdzie wywiesiły swoje flagi, ale dowództwo obrony ormiańskich separatystów zapewnia, że „kontroluje front na wszystkich kierunkach”. Obie strony ogłaszają sukcesy na polu walki i obie na ogół dementują lub przemilczają własne straty wojskowe.

W Stepanakercie, stolicy Karabachu, cywilni mieszkańcy, głównie kobiety, dzieci i starcy spędzają noce w schronach i piwnicach. Mężczyźni są na froncie, który daje o sobie znać w mieście. Pociski spadają również na cywilne budynki. Ludzie z piwnic w przerwach w ostrzale biegają do domów po jedzenie. Niektórzy gromadzą się w kościołach – lokalne duchowieństwo popiera zresztą aktywną obronę prowincji.

Ormiański duchowny z Arcachu pozuje z bronią, twitter

Podczas gdy prezydent Azerbejdżanu Alijew mówi o „naprawieniu historycznej niesprawiedliwości” tzn. o

powrocie do jego państwa Karabachu zamieszkałego dziś głównie przez Ormian, premier sąsiedniej Armenii Nikol Paszynian ogłosił, że jego kraj ma do czynienia z „najbardziej decydującym momentem w swej współczesnej historii”, który nakazuje zatrzymanie Arcachu przy Armenii. Rośnie niepokój państw sąsiadujących z ogniskiem gwałtownej wojny. Sunnicka Turcja popiera szyickich Azerów z ich ropą naftową i gazem, w Armenii jest natomiast wojskowa baza rosyjska. Rosjanie wzywają do przerwania ognia, ale nic z tego.

 

 

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…