Rolnicze OPZZ forsuje w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o prawie łowieckim, która sprawi, że więcej odszkodowań popłynie do kieszeni rolników. Polski Związek Łowiecki odpowiedział ogniem. Walka trwa.

fot. pixabay.com/ diego torres

Sławomir Izdebski robi wszystko, aby przekonać posłów PiS do tego, aby głosowali projekt autorstwa OPZZiOR, zaś drugi – poselski, porzygotowywany wewnątrz PiS – wyrzucić do kosza. Podobno aprobatę dla projektu Izdebskiego wyraził sam prezes Kaczyński. Rolnikom zależy na czasie. Zapisy w ustawie, które leżą im na sercu to przeznaczenie wszystkich wpływów z tytułu gospodarki łowieckiej na odszkodowania dla rolników. Prócz tego OPZZiOR chce też, by szacowaniem szkód łowieckich zajmowała się Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, a Polski Związek Łowiecki został pozbawiony statusu państwowego zrzeszenia. Miałby być zwykłym stowarzyszeniem.

Izdebski, który ma na pieńsku z PZŁ, złożył do CBA wniosek o zbadanie „wszystkich okoliczności wskazujących na powiązania korupcyjne działaczy Polskiego Związku Łowieckiego ze światem polityki, biznesu i wymiarem sprawiedliwości”. Miałoby to sens o tyle, o ile Izdebski nie szedłby w swojej ofensywie zbyt daleko – jednak on postanowił „iść na całość” i zlustrować PZŁ również pod kątem powiązań dzisiejszych kluczowych działaczy ze służbami PRL. O wiele ciekawszy wydaje się wątek profitów, które politycy z poprzedniej ekipy mieli czerpać od Związku. Izdebski twierdzi, że „politycy między innami z PO i SLD chętnie korzystali z zaproszeń PZŁ na bezpłatne polowania i przyjmowali darowizny od PZŁ w postaci trofeów, których później nie ujawniali w oświadczeniach majątkowych”.

PZŁ nie zamierza składać strzelb – w odwecie podał Izdebskiego do prokuratury, ponieważ – jak twierdzą działacze związku – jego zawiadomienie do CBA było bezpodstawne.

W całej tej wojnie pewne jest jedno – zmiany w prawie łowieckim są potrzebne, ostatni wyrok TK w tej sprawie pozostaje niezrealizowany. Zmiany miały wejść w życie od 1 stycznia 2017, tak się jednak nie stało. – Rolnicy uważają, że zadziałało lobby myśliwskie, które jest hermetyczne i nie chce żadnych zmian. Widać jednak, że Polski Związek Łowiecki nie daje sobie rady ze współczesnymi wyzwaniami, a dzika zwierzyna stała się źródłem wielu konfliktów na wsi. Ale to też jest wina ministerstwa środowiska, pewnych zaszłości. Czas najwyższy dostosować prawo sprzed kilkudziesięciu lat. – mówi Wiktor Szmulewicz, prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych. – Ani myśliwi, ani rolnicy nie powinni być sędziami we własnej sprawie. Lepiej by było, gdyby straty wyrządzone przez dziką zwierzynę oceniali bezstronni specjaliści. Moim zdaniem powinny płacić dwie strony: Skarb Państwa, który jest właścicielem dzikiej zwierzyny i ma obowiązek dbać o środowisko oraz myśliwi, którzy dzierżawią obwody łowieckie i czerpią z tego korzyści.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…