Site icon Portal informacyjny STRAJK

Wojna w Afganistanie: ponad 18 lat nieustannych kłamstw!

Żołnierze NATO w Afganistanie, źródło: Pinterest

„Afghanistan Papers” – tak Washington Post nazwał swoje dziennikarskie śledztwo na temat militarnej i politycznej porażki Stanów Zjednoczonych i NATO w wojnie rozpoczętej jesienią 2001 r. Napad na ten kraj i długa wojna charakteryzowały się dokładnie tym samym, co dawna wojna w Wietnamie: systematycznym, zorganizowanym oszukiwaniem opinii publicznej, co do „sukcesów” w terenie. Dziś, gdy porażka na całej linii stała się jawna, amerykańska gazeta odsłania mechanizmy rządowo-medialnego oszustwa na gigantyczną skalę.

Żałosny bilans okupacji Afganistanu odkrył się przed dziennikarzami Washington Post  po lekturze dokumentów do tej pory tajnych, notatek b. szefa departamentu obrony w rządzie George’a Busha Donalda Rumsfelda i po rozmowach z ponad 400 osobami bezpośrednio związanymi z wojną: generałami, ambasadorami, dyplomatami. Byli szczerzy, bo byli pewni, że ich świadectwa nie zostaną upublicznione. Gazeta mogła w ten sposób przejrzeć niezliczone błędy popełnione przez wojsko i administrację, często wręcz absurdalne, a jeszcze częściej na granicy idiotyzmu lub psychopatii.

Afgańscy partyzanci, którzy pokonali USA i NATO, 2015. apphoto

Washington Post nie zajmował się zbrodniami Amerykanów i wojsk NATO – część z nich została szeroko ujawniona dzięki pracy australijskiego wydawcy i dziennikarza Juliana Assange’a i jego WikiLeaks już dziewięć lat temu, za co grozi mu w Stanach dożywocie lub kara śmierci. Śledztwo skoncentrowało się na działalności amerykańskiego rządu, który musiał przykrywać swój brak kompetencji prasowymi kłamstwami. Okazuje się, że Amerykanie od samego początku nie mieli pojęcia, co właściwie jest celem napaści na Afganistan, ani jak miałby wyglądać pokój pod ich okupacją.

Oficjalnie, propagandowo, wojna w Afganistanie była reakcją na pamiętne zamachy z 11 września 2001 r. przypisane Osamie ben Ladenowi i Al-Kaidzie, którą CIA stworzyła wcześniej na użytek walki z wojskami ZSRR. Problem polegał na tym, że podczas gdy Amerykanie bombardowali Afganistan, Osama ben Laden przebywał pod opieką sojuszników USA w Pakistanie, a sama Al-Kaida była już wtedy szczątkowa: w 2003 r. poszła ostatecznie za Amerykanami do Iraku, gdzie USA rozpętały nową wojnę. Tam, jak wiadomo, przekształciła się w końcu w organizację Państwa Islamskiego, którego część do Afganistanu wróciła. Dziś walczą tam z nim talibowie, tj. afgański ruch oporu, na równi z walką przeciw amerykańskiej okupacji.

Stany Zjednoczone szukały rozwiązania politycznego: mianowały na prezydenta afgańskiej administracji kolaboracyjnej Hamida Karzaja, Afgańczyka z Los Angeles, byłego pracownika jednego z amerykańskich przedsiębiorstw należących do wiceprezydenta Dicka Cheneya, co skończyło się panowaniem bezprecedensowej kleptokracji (w mediach nazywano to „demokracją”). Wspólnie rozkradziono ok. 133 miliardów dolarów (sic!), tj. więcej, niż wynosił cały plan Marshalla dla Europy. Olbrzymie pieniądze pochodziły głównie z pożyczek w Chinach, które finansowały również wojnę w Iraku: to dlatego Chińczycy są dziś największym na świecie posiadaczem amerykańskich obligacji. Mimo takiego zastrzyku, sukces nie nadszedł. Dwa dni temu administracja Trumpa była zmuszona wznowić negocjacje z talibami na temat wycofania się z katastrofalnej (przede wszystkim dla Afgańczyków) wojny.

 

Exit mobile version