Sytuacja w USA wciąż się zaostrza, prezydent tego kraju Donald Trump zaś dolewa oliwy do ognia. Wezwał wszystkie podległe mu siły, w tym wojsko do natychmiastowej rozprawy z demonstrującymi i do stłumienia protestów.
Dosłownie przedwczoraj demonstrujący przez Białym Domem zostali ostrzelani przez policję gazem łzawiącym, pomimo tego, że ich protest miał charakter zupełnie pokojowy.
„Mobilizuję wszystkie dostępne zasoby federalne, cywilne i wojskowe, aby powstrzymać zamieszki i grabieże, aby zakończyć zniszczenie i podpalenie” – powiedział wczoraj Trump, ignorując fakt, że znaczna część protestów jest spokojna, a do przemocy dochodzi z inicjatywy policji. Trump powołuje się na Drugą Poprawkę do konstytucji gwarantującą prawo do posiadania mienia, ignorując Pierwszą Poprawkę, która gwarantuje wolność słowa i zgromadzeń.
Biały Dom od kilku dni obstawiony jest pojazdami wojskowymi z żołnierzami Gwardii Narodowej.
W całym kraju dochodzi do brutalnych napadów policji na demonstrantów i osoby powracające z demonstracji. Wykorzystywana jest do tego godzina policyjna, która daje policjantom pretekst do użycia przemocy wobec każdego, kto w trakcie jej trwania znalazł się poza domem.
The Sun opublikował film z brutalną interwencją policji w Atlancie zakończoną wybiciem szyby w samochodzie i użyciem paralizatora wobec dwóch studentów, którzy wracali spokojnie do swoich miejsc zamieszkania po protestach. Ich jedyną „winą” było to, że filmowali aresztowanie innej osoby, czym rozdrażnili funkcjonariuszy. Po tym, jak nagranie z interwencji trafiło do sieci i osiągnęło znaczną popularność, burmistrz Atlanty poinformował, że dwóch najbardziej krewkich funkcjonariuszy – Mark Gardner i Ivory Streeter, zostało zwolnionych.
Trump i jego administracja sugerują, że lewacy, anarchiści i Antifa podsycają przemoc i zamieszki, pomimo braku jakichkolwiek dowodów w tej sprawie. Oczywiście nikt nie zwraca uwagi na przestępczą rolę policji i mowę nienawiści prawicowych agitatorów, również aktywnych w trakcie trwających protestów.