Tak właśnie twierdzi gazeta „Fakt”. Według dziennikarza Radosława Grucy Wipler „żyje jak król”, a wystawność tę finansuje być może ze środków fundacji o wdzięcznej nazwie „Wolność i Nadzieja”.
Statutowym celem tej organizacji miało być – jakkolwiek dziwacznie by to nie brzmiało – sprowadzanie do Polski emigrantów ekonomicznych, którzy opuścili nadwiślański padół. Nie ma informacji, czy beneficjentem prac „Wolności i Nadziei” stał się choćby jeden polski emigrant, ale – zdaniem dziennikarza „Faktu” – pewne jest, iż posłużyła ona jako trampolina finansowa Przemysławowi Wiplerowi, znanemu libertariańskiemu radykałowi, który zaczynał jako PiS-owiec, a potem sprzymierzył się ze słynnym „specjalistą” od „mniej inteligentnych kobiet” i „lekkiej pedofilii”, Januszem Korwinem-Mikke.
Do prokuratury wpłynęło niedawno zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Wiplera. Chodzi o wyłudzenie mienia znacznej wartości. Jego autorem jest wiceprezes wzmiankowanej fundacji – Łukasz Wróbel.
– Wipler perfidnie mnie oszukał. Przez lata udawał przyjaciela i wykorzystał moje zaufanie do swoich szemranych interesów – stwierdził Wróbel w rozmowie z dziennikarzem „Faktu”.
– Nie mam sobie nic do zarzucenia, wszystkie pieniądze służyły fundacji – ripostował Wipler.
Niemniej wyciągi bankowe, do których miał dotrzeć „Fakt” ujawniają, jak pisze Gruca, „porażające” wydatki. Miało tam być wino za 3,5 tys. zł, rachunki z modnych i drogich restauracji, kosztowne gadżety elektroniczne. 8 tys zł Wipler miał wydać na taksówki.
Ongiś pijanym Wiplerem zajęła się policja, teraz trzeźwym zajmie się prokuratura.