Respektowania zasad demokracji i praworządności, wolności i solidarności domagali się dzisiaj pod Pałacem Prezydenckim działacze i sympatycy opozycji. Zgromadzenie zorganizowały Razem, Inicjatywa Polska i Partia Zieloni, ale na scenie pojawili się również mówcy z Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej.
Pikieta miała pierwotnie odbyć się pod hasłem #niepodpisuj – działacze pozaparlamentarnej lewicy zamierzali apelować do prezydenta Dudy o nieskładanie podpisów pod ustawą wprowadzającą nieprzygotowaną i potencjalnie fatalną w skutkach reformę oświaty oraz pod ustawą o zgromadzeniach, którą prawnicy i obrońcy praw człowieka zgodnie uważają za antydemokratyczną. Wczorajsze wydarzenia w Sejmie i pod Sejmem sprawiły jednak, że protestowano po prostu w obronie demokracji parlamentarnej, przeciwko jej likwidowaniu przez Prawo i Sprawiedliwość. Chociaż czas na skandowanie „Prezydencie, nie podpisuj!” i przypomnienie o tym, że z pomysłami na zmiany w szkołach nie zgadzają się ani rodzice, ani nauczyciele, temat przewodni protestu był inny.
W wystąpieniach kolejnych polityków i polityczek powracało hasło solidarności, działania wspólnego, zakopania dzielących poszczególne organizacje różnic, byle razem skutecznie walczyć z ekscesami rządzącej partii. Mówcy zachęcali, by bronić demokracji w Polsce niezależnie od tego, jakie kto ma poglądy – lewicowe czy prawicowe. – „Dyktatorek” zamienił Sejm w biuro PiS-u, poszli do innego pokoju i zrobili sobie spotkanie przy kawie i ciasteczkach – komentował przebieg wczorajszych wydarzeń w Sejmie Mateusz Kijowski, lider KOD. Do solidarnego i wytrwałego protestowania przeciwko antydemokratycznym działaniom PiS wzywał Ryszard Petru, apelując do zgromadzonych, by w razie potrzeby zostali na ulicach choćby do Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Barbara Nowacka stwierdziła, że PiS dąży ku standardom Białorusi, na co nie ma zgody obywateli.
Przedstawiciele Razem nie tylko wytknęli marszałkowi Sejmu Markowi Kuchcińskiemu, że pomylił głosowanie sejmowe ze śledzikiem i wspólnym śpiewaniem kolęd, ale również przypomnieli, że skandaliczne zachowanie polityków PiS wydarzyło się kilka dni po rocznicy zamachu na Gabriela Narutowicza. Przywołując dalsze przykłady z historii II Rzeczypospolitej, jak getto ławkowe czy ucisk mniejszości etnicznych, uświadamiali, do czego prowadzą dążenia do autorytarnej władzy. Wskazywali wreszcie, że ratunkiem dla polskiej demokracji nie jest powrót do przeszłości. – Odważmy się marzyć! – mówili, apelując o prawdziwą wolność i równość dla wszystkich. – Nie możemy być tacy, jak oni! Musimy być lepsi! – ostrzegano przed tym, by walcząc o demokrację nie przekroczyć jej granic.
Wspólne działanie zachwiało się nieco, gdy mikrofon przejęła działaczka Partii Zielonych, by przypomnieć o tym, że PiS dokonuje zamachu nie tylko na demokratyczne procedury, ale i na polską przyrodę, której dzięki działalności ministra Szyszki grozi destrukcja. Tłum zaczął skandować, zanim skończyła. Również na początku wystąpienia szefa SLD Włodzimierza Czarzastego część demonstrantów wyraźnie nie miała ochoty go słuchać, lecz nawoływała, by zakończyć już zgromadzenie na Krakowskim Przedmieściu i iść pod Sejm. Ostatecznie Czarzasty swoje powiedział, apelując do Andrzeja Dudy, by wyszedł do protestujących – jak można się domyślić, bez rezultatu. „Marionetka!” – krzyczeli pod adresem prezydenta zebrani. Padały również hasła „Hańba!”, „Solidarność!”, „Wolność, równość, demokracja!”, był „Mazurem Dąbrowskiego” na początku zgromadzenia, a ponad głowami – flagi polskie, unijne i partyjne. Sztandary Razem powiewały obok flag Nowoczesnej, SLD, Inicjatywy Polskiej, była flaga tęczowa i flagi Związku Nauczycielstwa Polskiego. W pewnym momencie pojawiły się dodatkowo tekturowe plansze układające się w napis WOLNE MEDIA oraz zarzucające Andrzejowi Dudzie brak szacunku dla konstytucji.
Manifestanci udali się kontynuować protest pod Sejmem, gdzie według informacji warszawskiego Ratusza demonstrowało po południu ok. pięciu tysięcy osób.