Site icon Portal informacyjny STRAJK

Wrocław: para gejów napadnięta w biały dzień. „Pier… pedały, tu są dzieci!”

Napis pozostawiony w Poznaniu, na terenie Rozbratu przez nacjonalistów / fot. Facebook/Rozbrat

Nakręcanie atmosfery histerii i nagonki przeciwko społeczności LGBT przynosi kolejne gorzkie owoce. Para gejów została napadnięta w biały dzień we Wrocławiu. Wielki żal mają do policji, która zlekceważyła całą sytuację. Funkcjonariusze twierdzą natomiast, że wszystko zrobili zgodnie z procedurami.

Dominik i Eloy opowiedzieli wrocławskiej Gazecie Wyborczej, co spotkało ich na wrocławskim Nadodrzu. Para otwarcie przyznających się do swojej orientacji homoseksualnych mężczyzn natknęła się tam na grupę grupę osiłków, którym towarzyszyły kobiety z dziećmi. I właśnie tych ostatnich „dobrze zbudowani” – jak opisują ofiary – mężczyźni postanowili „bronić przed demoralizacją”.

„Pier… pedały, tu są dzieci!” – usłyszała para na początek. Następnie dwóch zastąpiło im drogę, a Eloy został wielokrotnie kopnięty w plecy i pośladki. Mężczyźni zagrozili również, że jeśli następnym razem zobaczą gejów w tym samym miejscu, „to zabiją”.

– Przestraszyliśmy się. Ja cały czas prosiłem tylko: „Pozwólcie nam odejść”. Gdy patrzyliśmy na wkurzone twarze tych postawnych mężczyzn, to wypowiadane przez nich groźby wydawały się bardzo realne – mówił Dominik dziennikarzom GW.

Napadnięty mężczyzna wezwał policję, kiedy napastnicy, najwyraźniej w poczuciu kompletnej bezkarności, byli jeszcze niedaleko. Obok przejeżdżał radiowóz, zatrzymał się, ale na policjantach nie zrobiło wrażenia to, że mają szanse zatrzymać agresorów niemal na gorącym uczynku. Dominikowi wytłumaczono, że skoro wezwał już patrol, to musi na niego czekać, bo przejeżdżający radiowóz przypisany jest do innego rewiru. Zachowanie patrolu wprowadziło poszkodowanych w konsternację. Policjanci zapytali obu mężczyzn, czego od nich oczekują. Następnie przekonali się, że napastników nie ma już w pobliżu, wrócili i powiadomili Dominika i Eloya, że mogą złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.

Oburzenie z powodu całej sytuacji wyraził wrocławski okręg partii Razem.

– Fizycznie napadnięte osoby zostały pozostawione same sobie przez przejeżdżający patrol policji „bo to nie ich rewir”. A przybyły na miejsce drugi patrol, poszkodowane homofobiczną przemocą osoby pyta, czego one oczekują. Może tego, żeby pierwszy patrol, który miał sprawców w zasięgu wzroku, zajął się ich ściganiem? Albo żeby policjanci robili to, do czego zobowiązują ich przepisy? Może oczekują bezpieczeństwa i konsekwencji za naruszenie ich nietykalności cielesnej? Czy oczekiwanie tego to ta słynna „ideologia LGBT” przeciwko której podejmują teraz uchwały liczne samorządy? – piszą działacze na Facebooku. W ich ocenie jest wyraźny związek między homofobiczną aktywnością katolickich organizacji fundamentalistycznych we Wrocławiu a aktem agresji wobec gejów.

Do komendanta miejskiego policji we Wrocławiu zwrócił się również w sprawie poseł Krzysztof Śmiszek (Lewica).

– Policjanci, zamiast poinformować poszkodowanych o przysługujących im prawach, dopytywali o „oczekiwania”. Ostatnią rzeczą, o której człowiek w takiej sytuacji myśli, jest mówienie policjantowi, co ma robić – argumentował. Ale komendant twierdzi, że policjanci wszystko zrobili jak należy.

– Interwencja zakończyła się wylegitymowaniem dwóch mężczyzn. Policjanci zwrócili się też o udostępnienie zapisu monitoringu z pobliskiego sklepu. Osoby wskazywane przez pokrzywdzonych jako sprawcy zostały już przesłuchane i postępowanie w przedmiotowej sprawie nadal się toczy – powiedział „GW” przedstawiciel biura prasowego wrocławskiej policji. A co z zachowaniem policjantów z pierwszego radiowozu? Policja twierdzi, że wykonywali właśnie inne czynności i nie mogli nic zrobić.

Exit mobile version