Dla radnych PiS-u historia Wrocławia najwyraźniej zaczęła się razem z jego przyłączeniem do Polski. Na ślad niemieckiej historii miasta przyzwolenia nie ma.

Hala Stulecia, zaprojektowana przez jednego z architektów "przypadkiem" działającego we Wrocławiu / fot. Wikimedia Commons
Hala Stulecia, zaprojektowana przez jednego z architektów „przypadkiem” działającego we Wrocławiu / fot. Wikimedia Commons

Osiedle Nowe Żerniki we Wrocławiu ma być najnowocześniejsze w kraju. Inspiracją dla jego powstania było Wohnung und Werkraum – modelowe osiedle zaprojektowane przez grupę wybitnych niemieckich architektów na przełomie lat 20. i 30. XX wieku. Właśnie tamci twórcy, organizatorzy spektakularnego architektonicznego eksperymentu, mieli zostać patronami ulic na Nowych Żernikach, zresztą obok architektów polskich, przekształcających Wrocław w latach 60. i 70. Tym samym do centralnej Alei Architektów dochodziłyby ulice Andrzeja Frydeckiego, Heinricha Lauterbacha, Krystyny i Mariana Barskich, Tadeusza Brzozy, Ernsta Maya, Hansa Poelziga, Maxa Berga, Witolda Lipińskiego, Mieczysława Zlata i skwer Hansa Scharouna. Część ulic miałaby również nawiązywać nazwami do miejsc, z których obecni mieszkańcy Wrocławia i ich przodkowie trafiali na Ziemie Odzyskane. Współczesnym dolnośląskim architektom pomysł się podoba. Radnym PiS we Wrocławiu – już nie. Wyrzucić z pamięci zbiorowej niepolską część historii Wrocławia chcieliby również członkowie lokalnego klubu „Gazety Polskiej”, którzy na dzisiejszą sesję Rady Miasta we Wrocławiu przyszli z transparentami przeciwko „germanizacji” miasta.

Według radnej Grażyny Kordel niemieccy architekci nie zasłużyli na to, by być patronami ulic w polskim Wrocławiu, bo byli związani z miastem tylko epizodycznie. Taką ocenę radna formułuje m.in. w odniesieniu do Maxa Berga, który był głównym architektem Wrocławia przez piętnaście lat i zaprojektował jedną z wizytówek miasta – wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Halę Stulecia. Innym poważnym powodem, dla którego na Nowych Żernikach trzeba szukać innych patronów ulic, są… potencjalne trudności z wymową nazwisk niemieckich. Dlatego na ich miejscu wrocławscy politycy PiS-u widzieliby najchętniej uczonych rodzimych. Marcin Krzyżanowski, szefujący klubowi PiS w radzie, oburzał się, że wrocławianom do dziś nie dane jest mieszkać przy ulicach polskich bohaterów narodowych. Trudno powiedzieć, o co mu chodzi – we Wrocławiu jak we wszystkich większych miastach w kraju znajdziemy standardowy pakiet patriotycznych ulic: Kościuszki, Piłsudskiego, Dąbrowskiego, Mickiewicza, Słowackiego, plac Jana Pawła II. Żołnierze Wyklęci są? Są, a jakże.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. @Nikt. Jakos Niemcy sie nie garna do uznania polskiej mniejszosci w Niemczech, nie nazywaja ulic polskimi nazwiskami, nie wyplacili odszkodowan za IIWS, jatrza na Kaszubach i Slasku. A ty, jak TVN-owski samograj pieprzysz od rzeczy.

  2. Warto jednak przypomnieć sobie prowadzoną od kilku lat niezwykle starannie akcję przypominania niemieckości Wrocławia przez lokalne władze z życzliwym rezonansem w prasie centralnej. Przesada i nachalność jak zwykle szkodzi. Trudno jednak nie zadumać się nad tak „patriotycznym” stanowiskiem PiS. Co zrobią z ulicami Dąbrówki, św. Jadwigi i św. Marii Magdaleny? Czy utrzyma się Bacciarelli, Canaletto, Iwan Frank, Aleksander Hercen, Komeński. Nazwisk jak mrówków, a każde to problem. A tu jeszcze samych Polaków przyjdzie weryfikować. Zwłaszcza tych, co niesłuszna drogą o polskość Wrocławia zawalczyli. Widać nadchodzi pora na genialnych inaczej.

  3. Niech PiSdzielcy cokolwiek sami zbudują, a potem mogą se to nazwać po swojemu. A oni umieją tylko rozwalać cudze.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…