Pracownica polskiej placówki dyplomatycznej w Rejkjaviku Margrét Adamsdóttir była zmuszona słuchać, jak ambasador Gerard Pokruszyński nazywa niemieckiego attache „pedałem”. Do eskalacji doszło, kiedy opublikowała na Instagramie zdjęcie z parady LGBT w islandzkiej stolicy. Wtedy doszło do sytuacji, którą sekretarka opisuje jako mobbing.
Ambasador Pokruszyński to dyplomata z rozdania „dobrej zmiany”. Powołany na stanowisko został w roku 2017. Dwa lata później, po wielu miesiącach namów Margrét Adamsdóttir zgodziła się podjąć pracę na stanowisku sekretarki w placówce. Świetnie wykształcona lingwistka, znająca biegle polski, islandzki i angielski, z doświadczeniem w branży turystycznej była idealną kandydatką do pracy w ambasadzie.
Pierwsze nieprzyjemności pojawiły się już na wstępie – pensja okazała się być niższa od obiecanej. Potem atmosfera w ambasadzie popsuła się, kiedy konsul Jakub Pilch wrzucił do mediów społecznościowych zdjęcie z wizyty w Polsce prezydenta Guðni Th. Jóhannessona. Polityk na fotografii znajdował się w pociągu relacji Warszawa-Gdańsk. Bez żadnej obstawy, podróżował jak zwykły pasażer. Ambasador uznał to ja kpinę z prezydenta Andrzeja Dudy, który, jak wiadomo, porusza się wszędzie z iście bizantyjską świtą. Konsul Pilch został wyrzucony z pracy.
Od tego czasu klimat panujący w placówce był delikatnie mówiąc daleki od sielanki. Dodatkowo, coraz wyraźniej rysowała się przepaść kulturowa między ambasadorem a sekretarką. Margrét Adamsdóttir w rozmowie z icelandnews.is opowiada, że wielokrotnie musiała wysłuchiwać homofobicznych wynurzeń Gerarda Pokruszyńskiego. O niemieckim dyplomacie miał mówić per „pedał”, a Ingibjörg Sólrún Gísladóttir, dyrektorka Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka była dla niego po prostu „tą lesbijką”.
Do przesilenia doszło, kiedy Margrét Adamsdóttir wrzuciła na Instagram zdjęcie z parady Reykjavik Pride. Ambasador wezwał ją na dywanik.
'Musiałem się za ciebie wstydzić na przyjęciu kościelnym, przez to, co wstawiłaś w mediach społecznościowych. Obiecałaś mi, zanim cię zatrudniłem, że będziesz neutralna politycznie, a tymczasem nie jesteś” – tak Islandka relacjonuje jego słowa.
„Kiedy zapytałam, czy chodzi o zdjęcia z parady, dostałam odpowiedź, że będąc sekretarką w polskiej ambasadzie, reprezentuję swoje miejsce pracy i ambasadora, a moje postępowanie stawia go w złym świetle. Zdecydowanie odradzono mi afiszowanie się z prywatnymi opiniami politycznymi, bo według ambasadora kwestia LGBT+ jest polityczna” – wyjawia Margrét Adamsdóttir.
Sekretarka sama zwolniła się z pracy w ambasadzie, składając na odchodne skargę do polskiego MSZ.