…ale nie mieliście kogo zapytać – o tym wszystkim opowiada Anja Rubik i współtwórcy kampanii Sexed.pl. Na razie w 60-sekundowych filmach wystąpili Maciej Stuhr, Monika Brodka i Maffashion. W prawicowych mediach są ponad to. Wzięli to na sposób, który można określić jako „a niech się bawią”. Bo przecież „jacyś lewaccy celebryci i pani, która lata z gołą d… nie będą nas uczyć, jak to się robi”.
„Was” może edukować nie muszą. Wielu prawicowych hipokrytów, jak choćby odwieczny strażnik katolickiej wiary z trzema małżeństwami na koncie, zapewne ma nieźle opanowane wszystkie kwestie, o których mowa na filmach. Może je mieć nieźle opanowane także Maryla Rodowicz, która, kiedy wybuchła tzw. Durczok Gate, pospieszyła wyznać mediom, że lubiła, kiedy ją molestowano, bo to znaczyło, że jest atrakcyjna. No, może czuła trochę dyskomfortu, kiedy jakiś wpływowy pan zbyt długo trzymał rękę na jej kolanie, ale stwierdziła, że taka jest cena sławy i w jej mniemaniu nie jest to jeszcze cena wysoka. OK. Ale kampania Rubik nie jest dla tych, którzy sobie z seksem radzą, tylko dla tych, którzy nie mają do kogo zwrócić się z dręczącymi ich kwestiami. Bo albo traktuje się ich nadal jak dzidziusie w śpioszkach i nie zauważa, że mają już naście lat, albo każe im się skupić na odrabianiu matmy i nie zawracać głowy.
Według GUS około tysiąca dziewczynek w wieku 13-16 lat rocznie zachodzi w ciążę nad Wisłą. Co na to szkoła? Pozostaje wierna zasadzie: jeśli nie powiemy im, że seks istnieje, to sami się nie domyślą. Jeśli będziemy twierdzić, że robi się to dopiero po ślubie – na pewno posłuchają.
Niby dziwują się nad tymi cyferkami, które publikuje GUS, ale nadal częściej niż „prezerwatywa”, wolą używać słowa „wstrzemięźliwość”. To tak jak z opowieścią o plamie i okularach. Kiedy patrzymy bez okularów, plamy nie widać. Dostrzegamy ją dopiero, kiedy założymy je na nos. Ale niektórzy, nawet gdy ją dojrzą, wolą schować okulary do kieszeni i dalej udawać, że problem nie istnieje. Plamą w naszej opowieści są właśnie statystyki młodych ciąż. Świadczą o tym, że młodzież potrzebuje takich kampanii, jak sexed.pl. I tak, muszą robić to celebryci, jeżeli rodzice, rząd, szkoła – umyli z różnych powodów ręce.
Najczęstszym zarzutem (oczywiście oprócz promowania dewiacji), który pada pod adresem twórców kampanii, jest to, że nie są „żadnymi autorytetami” w kwestii, w której doradzają młodym. Że to „edukatorzy seksualni bez wykształcenia”. Ale są rozpoznawalni i wiarygodni. Robert Biedroń z opowieścią o trudnościach coming outu będzie z pewnością bardziej autentyczny niż żarliwie praktykujący rozwodnik Pazura czy Zelnik, co „wprawdzie zdradzał żonę, ale po jej śmierci przestał”.
„Nie mówicie nic nowego” – brzmi kolejny zarzut. I o ile informację o metodach antykoncepcji rzeczywiście da się dziś znaleźć w wielu miejscach – w książkach, telewizji, internecie – to nie zauważyłam, aby ktoś „ruszył” naprawdę na poważnie drażliwy temat świadomej zgody czy kwestii, jak powinien rozmawiać o seksie ojciec z młodą kobietą.
„Chyba każdy wie, że seks bez zgody to gwałt” – nie, nie każdy. Tak jak nie każdy wie, że nie zawsze przemoc jest wyrażona wprost, poprzez słowa czy bicie. Przemoc to również wywieranie presji, odwrócenie oczu, czasem grymas, a nawet chrząknięcie. Nie każdy wie, że seks może być rozrywką, nie tylko elementem małżeństwa czy związku – i jako rozrywka „dla dorosłych” powinien rządzić się regułami, które zna każdy uczestnik zabawy. Tego nie powiedzą ani w szkole, która udaje, że jest zakonem, ani w pornosie, który służy do innych celów.