Kandydat Partii Demokratycznej Jon Ossoff po przeliczeniu 98 proc. głosów prowadzi w wyborach stanowych do wyższej izby amerykańskiego parlamentu. Przewaga jest jednak niewielka, a stawka tej potyczki – ogromna.
Zaledwie siedemnaście tysięcy głosów – tyle wynosi przewaga Ossoffa nad kandydatem Republikanów Davidem Perdue. Do przeliczenia zostały głosy w największych miastach stanu, w tym w Atlancie, gdzie podczas niedawnych wyborów prezydenckich zdecydowane zwycięstwo odniósł Joe Biden. Jest zatem całkiem możliwe, że Demokraci odbiją przeciwnikowi jeden z jego bastionów, co jest sensacją na miarę zwycięstwa kandydata Lewicy w wyborach na Podkarpaciu.
Jeśli to właśnie Ossoff zostanie reprezentantem Georgii w Senacie, wówczas Demokraci odzyskają większość w izbie, co sprawi, że Joe Biden, ich prezydent-elekt będzie miał możliwość swobodnej realizacji swojego programu wyborczego. Zwycięzca ostatnich wyborów do Białego Domu aktywnie uczestniczył w kampanii, podgrzewając atmosferę, uciekając się do przesadnej retoryki.
– Georgio, patrzy na ciebie cały naród. Pierwszy raz podczas całej mojej kariery jeden stan może zdecydować nie tylko o najbliższych czterech latach, ale też całym pokoleniu – mówił poniedziałek wieczorem na wiecu samochodowym w Atlancie.
Ossoffa wspierał też były prezydent Barack Obama.
„Georgio, zagłosowałaś rekordowo licznie, by posłać do Białego Domu Joego Bidena i Kamalę Harris. Teraz potrzebujemy znów twoich głosów na wielebnego Warnocka i Ossoffa w wyborach do Senatu USA” – napisał na portalu społecznościowym.
Na mobilizację elektoratu Demokratów w Georgii wpłynął ostatni skandal z udziałem ustępującego prezydenta. Donald Trump w ujawnionej przez Washington Post rozmowie telefonicznej ze stanowym sekretarzem Bradem Raffenspergerem naciskał na ponowne liczenie głosów.
– Chcę tylko znaleźć 11 780 głosów, czyli o jeden więcej niż potrzebujemy. Ponieważ zdobyliśmy ten stan – powiedział Trump. Prezydent powtarzał podczas rozmowy, że „nie ma mowy, by przegrał w Georgii”.