Nie, talibowie, a dokładniej Afgańczycy, którzy od 18 lat walczą z amerykańskim najazdem, nie brali udziału w „okupacyjnych” wyborach. Niemniej wychodzą na zwycięzców, gdyż frekwencja w głosowaniu prezydenckim wyniosła najwyżej 27 proc., z powodu ich kampanii bojkotu (dla pewności wysadzili kilka lokali wyborczych w powietrze). Tegoroczne wybory odbywają się w cieniu negocjacji na temat zakończenia wojny, które Amerykanie prowadzą z talibami.
W sobotnich wyborach zanotowano najniższą frekwencję w całej – nie tak długiej – historii afgańskich wyborów. Na 9,6 milionów uprawnionych głos oddało 2,6 miliona ludzi, co w obecnych warunkach i tak nie jest złą liczbą. Afgańczycy mieli wybór między 18 kandydatami, z których liczyło się tylko dwóch: obecny prezydent Aszraf Ghani i premier Abdullah Abdullah. Obie strony obwieściły wczoraj swoje zwycięstwo, nawet uzyskanie ponad połowy głosów, co pozwoliłoby uniknąć drugiej tury, jednak komisja wyborcza przywołała ich do porządku. Oficjalne wyniki będą ogłoszone dopiero 7 listopada.
Do rekordowej absencji przyczyniła się atmosfera oczekiwania na wynik rokowań talibsko-amerykańskich, toczonych od ponad roku. Układ miał być gotowy miesiąc temu, ale sprawy się skomplikowały. Latem talibowie afiszowali wielki optymizm, gdyż USA miały całkiem wycofać swe wojsko, ale pod koniec sierpnia prezydent Donald Trump uznał, że projekt układu za bardzo wygląda na kapitulację. Zaczął domagać się pozostawienia w Afganistanie 8-tys. kontyngentu, co oczywiście wywołało afgański opór i decyzję o dalszej walce. Negocjacje znalazły się w martwym punkcie, ale mają być wznowione.
Celem napadu Stanów Zjednoczonych na Afganistan w 2001 r. było odsunięcie talibów od władzy, gdyż nie chcieli wydać Osamy ben Ladena. Jak się potem okazało, nie mieli go do dyspozycji, gdyż znajdował się pod opieką zaprzyjaźnionych z USA pakistańskich tajnych służb. Po 18 latach wojny, która kosztowała go dotąd 760 miliardów dolarów, Waszyngton musi pogodzić się z faktem, że przegrał, czego bardzo nie lubi.
Podczas gdy Amerykanie wyrzucali setki miliardów przez okno, Afganistan poniósł olbrzymie, dużo większe straty. Zginęły setki tysięcy ludzi, a kraj został niekwestionowanym nr 1 w liczbie trwale okaleczonych ludzi. Pod władzą amerykańską stał się też światowym rekordzistą w zakresie heroiny i opium. Ludzie mają nadzieję, że talibowie szybciej zlikwidują Państwo Islamskie i Al-Kaidę, niż obecny kolaboracyjny rząd razem z USA, co poprawiłoby bezpieczeństwo. Afganistan czekają przemiany, na które sobotnie wybory raczej nie mogą wpłynąć.