Amerykański prezydent Donald Trump najwyraźniej jak mógł poparł wczoraj izraelskiego premiera Benjamina Netanjahu przed wyborami parlamentarnymi, do których dojdzie pojutrze: ujawnił dyskusje na temat traktatu obronnego między USA a państwem żydowskim. „To scementuje wyjątkowy sojusz między naszymi krajami” – pisał na Twitterze. W zamian oczekuje poparcia wpływowej, amerykańskiej społeczności żydowskiej przed przyszłorocznymi wyborami w Ameryce.

„Państwo żydowskie nigdy nie miało tak wielkiego przyjaciela w Białym Domu” – odpowiedział Netanjahu. Projekt nazwał „historycznym traktatem obronnym”, lecz izraelska prasa nazywa go jedynie „formalnym”, gdyż oba kraje są już ściśle wojskowo powiązane – dzielą tajne informacje, prowadzą wspólne ćwiczenia i współpracę. USA od dziesięcioleci finansują co roku izraelskie wojsko i wyposażają je w najlepszą broń. Ewentualny traktat zmusiłby jednak imperium amerykańskie do automatycznej interwencji w przypadku ataku na izraelski reżim apartheidu.

Izraelskie media są raczej sceptyczne, gdyż według nich ów formalny traktat nie powstanie zbyt szybko i jest raczej wspólnym posunięciem wyborczym Donalda Trumpa i izraelskiego premiera. Wyborczy konkurent Benjamina Netanjahu gen. Benny Ganz nie ma tak rozległych relacji z amerykańskimi organizacjami żydowskimi jak Netanjahu, więc Trump stawia na tego drugiego w perspektywie przyszłorocznych wyborów w Stanach. Zależy mu na jak najmocniejszym poparciu społeczności żydowskiej i jej wpływów politycznych, szczególnie w mediach, na razie pozostających częściowo wrogich. Trump stawia też w ten sposób na wielomilionową społeczność chrześcijańskich syjonistów, którzy wierzą, że należy pomagać Izraelowi, gdyż to przyśpieszy drugie nadejście Jezusa i koniec obecnego świata.

Bilbord wyborczy Netanjahu dla osób rosyjskojęzycznych. pixabay

Wtorkowe wybory w Izraelu są przedterminowe: poprzednie miały miejsce w kwietniu, jednak Netanjahu nie udało się stworzyć koalicji rządzącej z powodu oporu swego byłego ministra obrony Awigdora Liebermana, szefa partii Nasz Dom Izrael, złożonej w znacznej części z rosyjskojęzycznych Żydów. Lieberman dalej nienawidzi Netanjahu, którego uważa za „mięczaka”, a sondaże wskazują na powtórzenie się sytuacji z kwietnia. Znaczy to, że Lieberman może zdecydować, kto będzie rządził, w zależności od tego, czy zechce przyłączyć się do Likudu Netanjahu lub Niebiesko-białych gen. Ganza (oba ugrupowania są skrajnie nacjonalistyczne). Na razie straszy, że jeśli Netanjahu wygra, Izrael stanie się jeszcze bardziej „państwem wyznaniowym i mesjanistycznym”.

 

paypal

 

 

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…