Site icon Portal informacyjny STRAJK

Wyjść z toksycznej bańki

fot. Facebook/Stop Bzdurom

Po wyborach mamy sezon ogórkowy, ale dla polskiej lewicy miniony tydzień obfitował w burzliwe momenty. Zaczęło się od powieszenia tęczowych flag na pomnikach. Następnie wymazanie napisu „Śmierć faszystą” przez Wiosnę. Potem aresztowanie balkonowej tęczowej flagi na obchodach rocznicy Powstania Warszawskiego.

Tęczowe flagi na pomnikach w Warszawie pozwoliły nam poszerzyć okno Overtona, czyli obszar zagadnień akceptowanych w debacie publicznej. Teraz będzie można otwarcie mówić, że jest się za równouprawnieniem osób LGBT. Bo jak wiemy, wcześniej nie można było o tym mówić. Teraz, dzięki ozdobieniu pomników, będzie można. Jak wiadomo „tęcza nie obraża” więc można ją zawiesić wszędzie. Ponieważ nie obraża. Jeśli nie obrażała Cię koszulka „typu OTUA” na papieżu, ale obraża tęcza na Jezusie, to jesteś homofobem libku. Gdy w najbliższych dniach jakaś osoba LGBT padnie ofiarą przemocy, pamiętajmy, że poszerzyliśmy okno Overtona. To ważna wartość. Nie możemy dać się zastraszyć przemocy, osoby LGBT były już długo prześladowane, więc ozdabianie pomników jest usprawiedliwione. To nie był wandalizm, bo można to było łatwo ściągnąć. To płynnie przenosi nas do kolejnego zagadnienia, jakim było zdjęcie tęczowej flagi z balkonu w trakcie obchodów Powstania Warszawskiego. Prowokator (oczywiście podstawiony przez prawicę) obok flagi wykonywał obsceniczne gesty – to pożałowania godne, ale flagę należało zostawić. Tęcza nie obraża. Jest ważnym symbolem, którego nie można znieważyć zdjęciem z balkonu. To już faszyzm.

No i jeszcze libki z Wiosny zamalowały napis „Śmierć faszystą” na murze w Katowicach. Jak wiemy Polska 2020 to przynajmniej Hiszpania z okresu wojny domowej, w której w śmiertelnym uścisku starli się faszyści z Frontem Ludowym. Na szczęście tzw. leftbook zachowuje rewolucyjną czujność i trafnie ocenił, że usunięcie napisu to odwieczna kolaboracja liberałów z faszystami. Przedwiośnie w Śląskim przejęte skalą kontrowersji wydało oświadczenie, że była to akcja europosła Łukasza Kohuta i że oni są antyfaszystowscy, ale również przeciwko niszczeniu mienia i mowie nienawiści. Pomieszanie z poplątaniem – przecież trwa wojna z faszyzmem na śmierć i życie.

To teraz wyobraźmy sobie, że narodowcy, w państwie rządzonym przez koalicję PO z socjaldemokratyczną Lewicą, wieszają nocą na pomniku Daszyńskiego flagę z krzyżem celtyckim. Jak wiemy, krzyż nie obraża. Dopiski „J*#$ie się ignoranci” również są nacechowane neutralnie, a wręcz pieszczotliwe. Następnie Korwin z ekipą zamalowuje swastyki na murach. Potem na pochodzie pierwszomajowym ktoś stojąc na balkonie obok flagi Ruchu Narodowego dotyka się po genitaliach. Ale co ty mi tu libku z jakimś dziwnym symetryzmem wyjeżdżasz? W walce z faszyzmem wszystkie chwyty są dozwolone. Wobec zbrodni faszyzmu zamalowanie muru czy profanacja pomników to pikuś. Przepraszam, nie profanacja, a happening. Jak wiemy Polska zmierza do katolickiego autorytaryzmu i za chwilę zostaną otwarte obozy koncentracyjne dla osób LGBT. To ostatni moment na zdecydowane działanie.

To może już zacznę pisać poważniej – bo sam się gubię w tym, gdzie jest ironia, a gdzie moje stanowisko.

Dawno nie czułem się tak wyalienowany z lewicowego środowiska. Dawno też nie widziałem takiego oderwania od społeczeństwa w imię ideologicznego zaczadzenia. Leftbook, czyli lewicowa bańka na Facebooku jednoznacznie uznał, że akcja z pomnikami była słuszna, a akcja z zamalowaniem napisu nie. W dyskusji dominuje moralność Kalego, a za kwestionowanie obowiązującej linii grozi ostracyzm, wręcz lincz. A ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że leftbook jest oderwany od rzeczywistości. Na ogólnopolitycznych grupkach akcja Wiosny spotkała się z ciepłym przyjęciem. Na leftbook’u uczestnicy tej akcji są „robieni na szaro” (taki kolor użytkownik ma po usunięciu lub odejściu z grupy).

Wizerunkowo akcja pomnikowa jest katastrofą. Prawica dostała do ręki realne argumenty za tym, że jednak po drugiej stronie ma ideologię. I jeszcze ta odklejona argumentacja, że pomnik to tylko rzecz, a symbole nie mają znaczenia. To po co było flagi na nich wieszać? Poklepywanie się po plecach i dorabianie usprawiedliwień na siłę, bo przecież to nasi zrobili. Zamalowanie antyfaszystowskich napisów i alergiczna reakcja rewolucyjnej lewicy pogłębiła wyrwę między Wiosną a „true lewicą”. Wisienką na torcie sprezentowanym prawicy był obsceniczny taniec na balkonie. Najgorsze wakacje ever, zaledwie rok po zjednoczeniu.

Niepokoi, że głos krytyki na lewicy jest surowo karany jako „liberalne odstępstwa”, nawet w przypadku osób niemających z liberalizmem czy centryzmem nic wspólnego. Taka lewica nie ma szans na powodzenie w polityce. Ma natomiast duże szanse na uwięzienie w kaftanie własnych złudzeń. Syndrom oblężonej twierdzy i zacieśniającej się pętli faszyzmu skłania do coraz bardziej dramatycznych ruchów. PiS doskonale wykorzystuje socjotechnikę do kreowania postaw. Szeroko pojęta lewica rezygnuje z socjotechniki na rzecz dziecinnych wybuchów rewolucyjnej ekscytacji i błyskotliwych porównań ad Hitlerum godnych starszego pana w muszce.

Trzeba zdać sobie sprawę z naszej dzikości. Z perspektywy przeciętnego Kowalskiego sprayowanie murów w niepodległej Polsce nie jest w porządku, nawet jeśli odbywa się w słusznej sprawie. Ja wiem, że nie mamy na billboardy, ale „Śmierć faszystą” na murze to szczeniacki wybryk, a nie walka z faszyzmem. Pochwalanie takich zachowań to sygnalizowanie lewicowej cnoty, a nie realizacja długofalowej strategii. Naprawdę byłoby lepiej gdybyśmy, jak insynuuje prawica, taktyką salami poprawiali sytuację.

Po drugie trzeba zdać sobie sprawę z siedzenia w bańce filtrującej informacje. Polecam dla przeciwwagi oglądać liberalne i prawicowe media. Nie żeby przyjmować ich punkt widzenia, ale by go rozumieć. Inaczej nie da się z tymi ludźmi rozmawiać. Pobicie homofoba nie zredukuje homofobii, nie da równych praw, nie da lewicy władzy w Polsce – wręcz przeciwnie. Trzeba wyjść z wojennej mentalności – to nie lata 30. XX w. Tworzenie analogii do tego okresu jest wygodne i efektowne, ale fałszywe. Polecam także spokornieć i odejść od postawy, w której „moja racja jest racja najmojsza”. Buta, jaką część radykalnej lewicy nabywa przy odkrywaniu kapitalistycznej opresji przypomina korwinistów odkrywających tajniki parówkowej ekonomii. Nagle każdy kto się z nami nie zgadza w pełni, zostaje wyzyskiwaczem lub nieuświadomioną ofiarą i traci prawo głosu.

To prawda, że prawica szczuje na mniejszości seksualne, ale prawdą jest też to, że stały się one zakładnikiem polityków. Długofalowo tracą na tym podobnie jak Kościół katolicki wykorzystywany przez PiS. Dla Lewicy to pewna szansa, ale trzeba działać z głową: wyprowadzić ruch LGBT z pierwszej linii frontu bieżącej polityki, zamiast prowokować atakami na symbole i w prosty sposób zyskiwać rozgłos, lepiej edukować na temat osób nieheteronormatywnych i pomagać dotkniętym prześladowaniami. Zmiany w prawie nie wymagają zaogniania politycznego sporu. Medyczną marihuanę wprowadzono w Polsce za rządów PiS. Wyobrażacie sobie co by było gdyby przedtem do pomnika Jezusa doczepiono jointa, sprawę tygodniami wałkowały media, a prawica walczyła z ideologią THC?

Czytałem opinie, że w USA to właśnie dzięki radykalizmowi ruchy walczące o prawa mniejszości osiągnęły swoje cele. Bardzo fajnie wpatrywać się w zachodnie historie sukcesu, ale to jak korpoludki słuchające o Elonie Musku – takie marzenia są miłe, lecz utrudniają poruszanie się po własnej rzeczywistości. Sytuacja mniejszości seksualnych w Polsce bardziej rozwija się w kierunku rosyjskim; jeśli naprawdę chcemy, żeby ta tendencja została zatrzymana, potrzebujemy liberałów i centrystów. A do fantazji o bieganiu z karabinem i strzelaniu do faszystów można wrócić, gdy powrócą dramaty na miarę II wojny światowej. Wtedy rzeczywiście malowanie po murach było godne pochwały. Na razie mamy wielki kryzys gospodarczy. Jest co robić.

Exit mobile version