Site icon Portal informacyjny STRAJK

Wykładowczyni UŚ obraziła się i odeszła z pracy. Studenci zarzucali jej homofobię. Gowin stanął w jej obronie

Ewa Budzyńska / zrzut ekranu z Polsat News

Prof. Ewa Budzyńska nie jest już pracownicą naukową Uniwersytetu Śląskiego. Demonstracyjnie złożyła wypowiedzenie, skarżąc się w mediach na ostracyzm ze strony władz uczelni i studentów. O co poszło?

Podczas wykładów miała narzucać swoje ideologicznie nacechowane podejście do osób homoseksualnych. Osoby ze społeczności akademickiej zaliczające się do LGBT poczuły się urażone.

Homofobiczni politycy mają więc swoją męczennicę. Minister nauki i szkolnictwa wyższego wystąpił w jej obronie, oskarżając władze US o zabijanie wolności wypowiedzi.

W sprawie Pani Prof. Ewy Budzyńskiej jestem od samego początku w kontakcie z władzami Uniwersytetu Śląskiego. Na początku tygodnia przedstawię projekt ustawy chroniącej wolność słowa i badań na polskich uczelniach. Nie pozwolimy środowiskom skrajnie zideologizowanym na cenzurę” – napisał wicepremier Gowin w sobotę na Twitterze.

W podobnych słowach wypowiedziała się sama Budzyńska, którą do studia zaprosiła telewizja Polsat News – kiedyś opozycyjna wobec PiS, dziś coraz bardziej sprzyjająca ekipie Kaczyńskiego

– Nie może powrócić cenzurowanie zajęć, ograniczanie wolności prowadzenia badań, czy interpretacji badań – mówiła prof. Budzyńska na antenie.

>Wykładowczyni uważa się za poszkodowaną.

– Dochodzimy do absurdalnej sytuacji, kiedy uprawiając naukę, gdzie trzeba wyjść od jakiejś podstawowej definicji, nagle okazuje się, że ta obiektywna definicja jest odbierana w sposób negatywny, jest odbierana jako stygmatyzowanie. Otwiera się ogromne pole do ograniczania wolności wypowiedzi akademickich – argumentowała socjolog na antenie Polsat News.

Tymczasem zarzuty wobec Budzyńskiej są poważne. Grupa studentów napisała skargę do władz uczelni, zarzucając wykładowczyni poglądy homofobiczne, dyskryminację wyznaniową, wypowiedzi krytyczne wobec wyborów życiowych kobiet dotyczących m.in. przerywania ciąży oraz przekazywanie informacji niezgodnych ze współczesną wiedzą naukową.8 stycznia skarga została przekazana prof. Budzyńskiej, a uniwersytecki rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek skierował do komisji dyscyplinarnej wniosek o ukaranie jej naganą. Zarzucił jej m.in., że „formułowała wypowiedzi w oparciu o własny, narzucany studentom światopogląd o charakterze wartościującym, stanowiące przejaw braku tolerancji wobec grup społecznych i ludzi o odmiennym światopoglądzie, nacechowane wobec nich co najmniej niechęcią, w szczególności wypowiedzi homofobiczne, wyrażające dyskryminację wyznaniową, krytyczne wobec wyborów życiowych kobiet dotyczących m.in. przerywania ciąży”.

Budzyńska, zamiast zmierzyć się z oskarżeniami, postanowiła trzasnąć drzwiami i zrobić z siebie ofiarę lewackiej cenzury. Zyskała sojuszników. W jej obronie stanęły ideologiczne aparaty prawicy.

Akcja Katolicka w liście do wicepremiera Gowina wyraziła zaniepokojenie w związku z wszczęciem postępowania dyscyplinarnego i żądaniem kary nagany dla prof. Ewy Budzyńskiej. Organizacja napisała, że „jest zaniepokojona faktem wszczęcia postępowania dyscyplinarnego i żądania kary nagany, jakiej zażądał dla pani prof. Budzyńskiej uniwersytecki rzecznik dyscyplinarny prof. Wojciech Popiołek”. Oburzenie wyraziło też Ordo Iuris.

Exit mobile version