Dzisiaj mija 15 lat od wizyty Lwa Rywina w gabinecie Adama Michnika. Niesamowite, prawda? Urodzone wówczas osoby za trzy lata uzyskają prawa wyborcze. O tym, jak prehistoryczne były to czasy świadczy fakt, że naczelny GW nagrywał zwierzenia swojego rozmówcy na kasecie magnetofonownowej. Młodszym czytelnikom wyjaśniam, że to takie wcześniejsze nośniki danych, służące również do rejestracji dźwięku.
Tyle się od tego czasu wydarzyło… Również w polityce – Polska została członkiem Unii Europejskiej, zmarł Jan Paweł II, potężne niegdyś SLD upadło z hukiem, nie tylko oddając władze, ale ostatecznie lądując również poza parlamentem. W Smoleńsku rozbił się z samolot z prezydentem na pokładzie, co jest uznawane za początek procesu ustanowienia hegemonii politycznej fanatycznej prawicy. Niesłusznie. Proces ten rozpoczął się osiem lat wcześniej, właśnie w następstwie niefortunnej wizyty z „ofertą biznesową”, jak swoje spotkanie z naczelnym „Wyborczej” nazwał Lew Rywin. To wtedy ujrzeliśmy patologie III RP w najpełniejszej perspektywie. Usłyszeliśmy język korupcyjnej swobody i poczucia całkowitej bezkarności. Objawił nam się schemat interesów realizowanych na styku biznesu i polityki oraz knajactwo i moralne wykoślawienie mężów stanu.
Wyjaśnijmy w skrócie o co chodziło. Rywin przyszedł do Michnika, aby złożyć mu propozycje wprowadzenia zmian w przygotowywanym wówczas projekcie nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Zmiany te miały był korzystne dla spółki Agora – wydawcy „Gazety Wyborczej”, dając temu podmiotowi możliwość zakupu innego znaczącego medium – telewizji Polsat. W zamian Rywin zażądał 17,5 miliona dolarów. On sam był tylko pośrednikiem. Szmal miał trafić na konto należącej do reżysera wytwórni Heritage Films, a stamtąd powędrować do Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który wówczas sprawował władzę. Z interesiku jednak nic nie wyszło, gdyż Adam Michnik, jak zapewniał – w odruchu patriotycznej troski o dobro wspólne – ujawnił całą sprawę, łącznie z stenogramami rozmowy. W grudniu 2012 roku na łamach jego pisma ukazał się artykuł „Ustawa za łapówkę czyli przychodzi Rywin do Michnika”. Afera, którą zajęła się potem pierwsza w historii Sejmu komisja śledcza doprowadziła do drastycznego spadku poparcia dla rządu SLD. Sprawą zajęły się również organy ścigania. Ostatecznie sąd skazał Lwa Rywina na dwa lata więzienia za pomoc w płatnej protekcji.
Piętnaście lat później liberalno-demokratyczny projekt umiera w Polsce śmiercią bardzo brzydką, ustępując miejsca prawicowej quasidyktaturze. Wśród jego głównych grabarzy i akuszerów nowego porządku są ludzie, który swoją polityczną karierę rozpoczęli podczas prac komisji śledczej badającej sprawę Rywina. Wtedy właśnie rozbłysła gwiazda Zbigniewa Ziobry. Młody wówczas poseł obecnie jest drugim najpotężniejszym politykiem w tym kraju. Minister sprawiedliwości posiada już całkowitą władzę nad organami ścigania, od przejęcia pełnej kontroli nad władzą sądowniczą dzieli go jedynie podpis pewnego notariusza. W tym samym czasie obrońcy umierającego porządku rozpaczliwie błagają społeczeństwo o stanięcie do walki w imię zachowanie demokracji. Nic takiego jednak nie nastąpi, gdyż owa „demokracja” w oczach przeciętnego obywatela ma twarz skorumpowanego biznesmena, bezczelnie wpływającego na proces stanowienia prawa, rzecznika potężnej mniejszości, która ponad głowami zwykłych ludzi prowadziła swoje interesy. III RP nie przeprowadziła realnej demokratyzacji życia społecznego, godząc się na masowe wykluczenie społeczne, pozostawienie ludzi na pastwę rynku i przejawiając całkowitą bezradność wobec przestępczych układów. Na gruzach tego porządku swój gmach wznoszą teraz ci-którzy-przyszli-zrobić-porządek, polegający na koncentracji pełnej władzy w rękach paranoicznego przywódcy. Nikt nie będzie płakał po państwie liberalnej propagandy Michnika, antyspołecznych reform Millera i Tuska i emisariuszy pokroju Lwa Rywina. A najgorsze w III RP jest to, co nastąpi po niej.