Koalicja Obywatelska właśnie to zrobiła. Kraken to mityczny morski potwór, który na dobre zadomowił się w kulturze masowej. Wypowiedziana przez Zeusa (grał go Liam Neeson) w filmie „Starcie tytanów” z 2012 kwestia: „Uwolnić krakena!” stała się internetowym memem. W oryginalnym znaczeniu oznacza uwolnienie z klatki krwiożerczego potwora, w miejskim slangu zaś oznacza po prostu zrobienie kupy. Ostatnia szarża Grzegorza Schetyny pięknie oba te znaczenia na siebie nakłada.
Były szef Platformy wyszedł do mediów z komunikatem, iż „on nie chce aborcji na życzenie”, w związku z tym doskonałym pomysłem wydaje mu się referendum w tej sprawie. Być może ktoś z konserwatywnego skrzydła KO przestraszył się faktu, że sondaże zaczynają zrównywać ostatnie jej wyniki z PiS postanowił więc wysłać przed kamery i mikrofony krakena, by przypomniał, że Platforma Obywatelska to wciąż jednak trochę obywatelska plebania.
„Kwestia aborcji nie ma dobrych dróg” – rzekł kraken. Według niego „nowe życie” staremu kompromisowi powinien dać „cały naród”. W niektórych społecznościowych dyskusjach, nawet wśród osób myślących lewicowo, pojawia się podobny argument. Co znamienne, najczęściej używają go mężczyźni: to, co zrobił z „kompromisem aborcyjnym” PiS to antydemokratyczne draństwo i uprzedmiotowienie kobiet. Ale już rozpisanie plebiscytu, w którym o losach kobiecych macic decydować będą księża, emeryci i mężczyźni słyszący krzyk mrożonych zarodków jak swego czasu Jarosław Gowin – to doskonałe, cywilizowane rozwiązanie. Czy nad przymusową wazektomią też możemy zdecydować w demokratycznym referendum? A może zapytamy „większość Polek i Polaków” o przywrócenie niewolnictwa albo Rzeczpospolitej szlacheckiej?
W kraju, w którym od 30 lat nie udało się wypchnąć ze szkół katechezy, a nawet ludzie nie uczęszczający do kościoła przekonani są, że jeśli nie wpuszczą księdza po kolędzie, to później będą mieli problem z pochówkiem, polityk wiodącej partii opozycyjnej mówi o „nowym życiu” dla kompromisu narzuconego kobietom trzy dekady temu i ustawionego 3 milimetry od ściany.
To jest właśnie ta legendarna mentalność „dziadersa”, o której mówiła w TOK Fm Kaja Puto, a która tak zabolała niektórych starszych zwolenników kobiecych protestów. „Dziaders” nie rozumie prawa do decyzji do swobodnego dysponowania własnym ciałem, o ile nie chodzi o jego ciało. W kwestii swoich nasieniowodów ani nawet w kwestii zakładania prezerwatywy nie chce pytać o zdanie biskupów, ale uważa, że kobiety mają obowiązek poddać się woli „narodu”. Bo w wielkim skrócie, uważa, że jego przywilej jest dany na zawsze i niepodlegający dyskusji. Stąd jego apele o delikatność, wdzięk, uśmiech i zaprzestanie używania przez kobiety wulgaryzmów. Bo w jego świecie to on decyduje o rozdziale ról społecznych. Niezależnie od tego, czy ma lat 20, czy 20 razy 4.