Portal Strajk rozmawia z Jakubem Pietrzakiem, twórcą inicjatywy SLD – LGBT+.
Na ostatniej Paradzie Równości marka SLD była antymagnesem. Wokół Waszej platformy świeciło pustkami. Jak myślisz, dlaczego?
Prezydent Ferenc na pewno na nie pomógł swoją decyzją o zakazie Marszu Równości w Rzeszowie na kilka dni przed Paradą, ale też nie przeceniałbym jego wpływu. SLD było dotąd jedyną partią wystawiającą własną platformę, a w tym roku pojawiła się Wiosna ze świetną oprawą i przyciągała najwięcej osób. Nam być może zabrakło kolorytu i wyrazistości.
A jak byliście odbierani przez uczestników i uczestniczki pochodu?
Jechałem na naszej platformie i widziałem, że ludzie reagowali dobrze. Była z nami i przemawiała Joanna Senyszyn, które cieszy się dużym szacunkiem społeczności LGBT.
Jesteś twórcą inicjatywy SLD LGBT+. Wystartowaliście tego samego dnia, w którym Ferenc ogłosił, że zakazuje Marszu Równości. Wygląda to trochę na próbę przykrycia niekorzystnego faktu.
To nie tak. Prezydent Ferenc ogłosił swoją decyzję godzinę po tym, jak nasz projekt pojawił się na Facebooku. Mam więc osobiste powody, by czuć do niego żal. Start inicjatywy planowaliśmy od dłuższego czasu w SLD i w gronie osób, które są sojusznikami LGBT. Decyzja o tym, że taki projekt powstanie, podjęta została podczas pikniku 1 maja pod pomnikiem Daszyńskiego.
Czyli odpalacie inicjatywę, nad którą pracowaliście przez miesiąc, a prezydent Rzeszowa “pomaga” Wam w taki sposób. Co w tamtym momencie pomyślałeś?
Na pewno szczęśliwy nie byłem. Wszyscy w SLD jesteśmy zdania, że jest to decyzja absurdalna. Wysiłek wielu osób, zaangażowanych w budowę organizacji wspierającej osoby LGBT, a także pracujących nad wizerunkiem ugrupowania został w pewnym stopniu zniweczony. My i tak ciągle musimy udowadniać wielu osobom, że jesteśmy partią lewicową, a decyzja prezydenta Ferenca dała im paliwo. Kierownictwo na szczęście błyskawicznie odcięło się od tej decyzji, uznając ją za skandaliczną i oczekując od prezydenta Ferenca jej zmiany przed werdyktem sądu.
Jaki jest cel powstania Waszej inicjatywy?
W całej Europie przy partiach postępowych, ale także konserwatywnych, powstają ruchy, które oczekują realizacji konkretnych postulatów. Nam, osobom ze społeczności LGBT i sojusznikom, zależało na silniejszym zaakcentowaniu walki o prawa człowieka. Ale, jako, że jesteśmy lewicową formacją, nie chcemy się zamykać, jak liberałowie – tylko na sprawy związane z naszymi prawami, więc walczymy też o równouprawnienie płci, prawa osób niepełnosprawnych i prawa pracownicze. To jest również nasza walka. Symbolem dla nas jest m.in. Stonewall, który miał lewicowy charakter, a także doświadczenia brytyjskie, gdzie osoby LGBT solidaryzowały się nieraz z walczącymi pracownikami i na odwrót.
Jest takie przekonanie, że elektorat SLD jest raczej konserwatywny. Nie boicie się, że przez szafowanie postulatami LGBT stracicie część starszych wyborców? Przecież Schetyna tylko czeka, żeby Was pożreć.
Zupełnie się tego nie obawiam. Badanie pokazują, że nie tylko nasi wyborcy, ale również elektorat Wiosny, Razem, PO, Nowoczesnej, PSL, a nawet Kukiza i Korwina w większości popiera ideę związków partnerskich. Nie jest to już nic budzącego szczególnie negatywne emocje.
A działacze SLD z mniejszych miast popierają prawo do adopcji dzieci przez pary jednopłciowe?
Z tym jest problem ogólnospołeczny. Sojusz Lewicy Demokratycznej jest partią, która ma 25 tysięcy członków, część z tych działaczy ze względu na metrykę może mieć inne poglądy w tej sprawie, ale wierzę, że większość z nich i większość elektoratu SLD popiera zarówno małżeństwa jednopłciowe, jak i adopcję dzieci.
A pracujecie z tymi ludźmi? Czy zostawiacie ich takimi, jakimi są, a potem macie problem z takim Ferencem? Partia organizuje swoim członkom szkolenia uwrażliwiające na sprawy LGBT?
Między innymi dlatego powstaliśmy. Pierwszym celem jest oczywiście wychodzenie na zewnątrz, ale zdajemy sobie sprawę, że jak w każdej partii w Polsce jest wiele do zrobienia wewnątrz ugrupowania. Mamy zamiar o to zabiegać.
Jeśli mogę wypowiedzieć się w swoim imieniu, zależałoby mi na przeprowadzeniu szkoleń antydyskryminacyjnych dla wszystkich zajmujących funkcję publiczne z rekomendacji SLD. Dotyczyłoby to m.in. naszych radnych i prezydentów. To nie jest nic strasznego, to jest coś, co wszystkie polskie partie powinny zrobić.
To może warto zacząć od świeżo upieczonego europosła? Czy nie uważasz, że żenującą sytuacją było zachowanie Leszka Millera, który w 2018 roku zarzekał się, że jego wnuczka nie jest biseksualną, a “normalną, heteroseksualną kobietą”? Albo weźmy innego członka SLD, redaktora naczelnego “Trybuny” Piotra Gadzinowskiego, który publikuje na okładce swojej gazety “żarcik”, że Jarosław Kaczyński jest “ciepły”, wcześniej poseł Marek Wikiński obawia się, że Robert Biedroń mógłby go podrywać. No, sporo pracy przed Wami.
Marek Wikiński nie jest w SLD już chyba od lat czterech. Leszka Millera nie chcę bronić, to była niezręczność, ale staram się też szukać jakiejś prawdy w tej wypowiedzi i uważam, że tam intencja nie była taka, że Monika Miller jest normalna w znaczeniu heteroseksualna, a raczej zwyczajna.
Normalna, heteroseksualna. A nie biseksualna….
No tak, dlatego zgadzam się, że to była niezręczność, za którą zresztą rzeczniczka przepraszała. Nikt nie powinien negować cudzego coming outu, a na pewno nie dziadkowie. Rozpoczęliśmy już działalność ruchu na rzecz osób LGBT, mamy świadomość, że zdarzają się w partii głupie decyzję i wiemy jak na nie reagować, ale przede wszystkim chcemy działać, patrzeć do przodu.
Jakub Gawron, organizator Marszu Równości w Rzeszowie uważa, że powinniście wyrzucić Ferenca z partii. Wyrzucicie?
Uważam, że odebranie rekomendacji w nadchodzących wyborach do Senatu, w których startować mają doświadczeni samorządowcy, jest dość dotkliwą karą. Kierownictwo podjęło taką decyzję po kilkukrotnych upomnieniach, jednak prezydent nie zastosował się do nich, powołując się na względy bezpieczeństwa.
Tadeusz Ferenc jest dobrym prezydentem, który podjął w tym roku złą decyzję, chociaż w zeszłym Marsz Równości przeszedł przecież ulicami Rzeszowa. Nie wiem, czy ścinanie głów jest w tym przypadku właściwą reakcją, chociaż na pewno byłoby najbardziej spektakularną. Ja wolałbym, żeby prezydent przeszedł teraz szkolenie antydyskryminacyjne, które otwiera oczy na wiele kwestii. Wiedzy nigdy za wiele.
A dlaczego właściwie osoby LGBT miałyby głosować na SLD? Nawet jeśli wykonujecie ukłon w ich stronę, to przecież jest Wiosna, partia, która ich prawa ma na sztandarach, a przewodzi jej najsłynniejszy polski wyoutowany gej – popularny polityk?
Pan redaktor zakłada, że nasza grupa to jakiś instrument, który ma za zadanie nakłonić ludzi do głosowania na nas.
A tak nie jest?
My oczywiście chcemy, aby osoby LGBT na nas głosowały, jednak nasza platforma ma być przede wszystkim głosem takich osób wewnątrz partii, a nie magnesem, który ma głosy tych osób przyciągnąć. Chodzi nam o coś innego. Chcemy włączyć się w szerszą walkę o wolność, równość i godność.
No to ile osób liczy obecnie ta inicjatywa?
Obecnie kilkanaście. Zarówno osoby LGBT, jak i sojusznicy. Lubię o tym mówić jako o ruchu, bo aby z nami działać nie trzeba być członkiem czy członkinią partii. Można być sympatykiem i wyborcą. Platforma na rzecz osób LGBT to jest trochę inna sprawa niż platforma na rzecz kobiet. Jak jest się kobietą, to wszyscy to widzą. Przyznać się do tego, że jest się gejem czy lesbijką i przyłączyć się do takiej platformy, firmować ją swoją twarzą – to już wiąże się z ryzykiem ostracyzmu, możliwością wytykania palcami. Nieważne czy jest się osobą heteroseksualną, biseksualną czy homoseksualną, można być sklasyfikowanym jako gej, co w Polsce jest w dalszym ciągu pewną skazą. Więc nie nastawiałem się, że nagle pojawi się kilkaset osób, które będą działać. Na razie zebraliśmy tych, którzy będą dawać przykład i sygnalizować, że taka inicjatywa powstała.
W ostatnich wyborach startowaliście w koalicji z konserwatystami i homofobami z Platformy i PSL. Nie uważasz, że to wpływa negatywnie na Waszą wiarygodność?
PSL to już się chyba wykruszył. W PO są ludzie, którzy popierają i nie popierają związków partnerskich.
Platforma przez lata swoich rządów nic nie zrobiła dla osób LGBT.
Dlatego właśnie nie jestem w Platformie i nie popieram jej polityki.
Startujecie z nimi z jednej listy.
Mamy kryzysową sytuację w Polsce. Ja na przykład bardzo boję się bardzo kolejnych czterech lat rządów PiS, bo wtedy zostaniemy bez Rzecznika Praw Obywatelskich, bo kolejny będzie z nadania pisowskiego, już w przyszłym roku, bez Najwyższej Izby Kontroli, z rozmontowaną ordynacją wyborczą, z opanowanymi mediami. Możemy obudzić się w innej rzeczywistości. Platforma faktycznie nie zrobiła dla społeczności LGBT nic, ale różnica jest taka, że dzisiaj PiS prowadzi na tę społeczność wściekłą nagonkę i uważam, że jest to spora różnica. Oczywiście chciałbym, ale jest to moja opinia, na łonie partii i samego ruchu są w tej sprawie rozbieżności, żebyśmy poszli blokiem lewicowym, ale też uważam, że ten blok szeroki, prodemokratyczny, który być może mógłby zatrzymać to szaleństwo, które dzieje się w Polsce od czterech lat, jest pewną możliwością.
Załóżmy, że taki blok wygrywa wybory. Myślisz, że Włodzimierz Czarzasty wpłynie wtedy na Grzegorza Schetynę i przeforsuje związki partnerskie?
Nie tylko Włodzimierz Czarzasty, ale również Barbara Nowacka, Małgorzata Tracz, Katarzyna Lubnauer. Myślę, że związki partnerskie w takiej konfiguracji to jak najbardziej realna wizja.
rozmawiał Piotr Nowak