Ujawniono, że 50 największych korporacji świata korzysta z „ukrytej” pracy 116 milionów ludzi, których zatrudniają ich dostawcy. Wytworzonym bogactwem wielkie koncerny nie dzielą się jednak z „niewidocznymi” pracownikami.
Z dokumentu dowiadujemy się, że praca u dostawców nosi często znamiona niewolnictwa, jest nieformalna lub umowy o pracę podpisywane są na krótkie terminy. Często odbywa się w niebezpiecznych warunkach. Jak piszą autorzy raportu, „ to wszystko jest częścią wielkiego globalnego skandalu, napędzanego chciwością korporacji z wiecznym dążeniem do zysku i wartości dla akcjonariuszy. W związku z tym mamy model biznesowy, który stracił kompas moralny”.
Raport ITUC prześwietlił 50 największych firm światowych, które opierają swój model biznesowy na „ukrytej” sile roboczej milionów pracowników pozostających bez żadnych praw i ochrony. Firmy te mają swoje siedziby w USA (24), Europie (17) i Azji (9) lecz skala ich działania sięga niemal wszystkich zakątków świata, a „model biznesowy” odciska swoje piętno na sytuacji zatrudnionych w niemal wszystkich krajach. W rezultacie w 58 proc. krajów naszej planety znaczne grupy ludzi wykluczone są spod opieki prawa pracy, w 70 proc. krajów pracownicy nie mają prawa do strajku, a w 60 proc. krajów odmawia się im lub ogranicza zbiorowe układy pracy. Te liczby robią wrażenie.
Wśród największych firm świata plasują się takie jak: Apple Inc, Tesco, Carrefour, Wal-Mart, Nike, Coca-Cola, General Electric, H&M, McDonald’s, Hewlett-Packard. 50 największych korporacji z łącznymi dochodami około 3,4 biliona dolarów korzysta z pracy około 116 milionów „ukrytych” pracowników. Szacuje się, że jest ich kilka- lub nawet kilkudziesięciokrotnie więcej niż zatrudnionych bezpośrednio w firmach, np. w Nestle jest ich 4,1 miliona czyli 12 razy więcej niż zatrudnionych bezpośrednio przez firmę, a w Procter&Gamble 67 razy więcej i sięga 8 milionów osób.
Zaledwie 50 korporacji międzynarodowych posiada majątek równy bogactwu 100 krajów. Jednak „ukryci” pracownicy nie partycypują w wytworzonym bogactwie. Muszą, tak jak w Phnom Penh, przeżyć za 177 dolarów miesięcznie, podczas gdy wynagrodzenia prezesów sięgają milionów dolarów rocznie np. prezes (CEO) Coca-Coli w 2014 r. otrzymał wynagrodzenie sięgające 25,2 mln dol., jego odpowiednik w General Electric – 37,2 mln dol., a CEO Apple musiał się zadowolić kwotą „zaledwie” 9,2 mln dolarów. Dodać przy tym należy, że w ciągu 25 lat wynagrodzenia prezesów wzrosły blisko 10-krotnie, a wynagrodzenie „zwykłych” pracowników zaledwie o 10 proc.
Autorzy raportu szacują, że roczne zyski 25 firm sięgające łącznie 190,2 mld dolarów, mogłyby być źródłem wzrostu rocznych wynagrodzeń dla blisko 72 milionów ich „ukrytych” pracowników o 2,6 tys. dolarów.
Tymczasem w znaczącej części powróciły do akcjonariuszy stając się źródłem ich bogactwa.