Resort Elżbiety Rafalskiej nosi się z pomysłem podniesienia minimalnego wynagrodzenia do kwoty 2250 zł oraz stawki godzinowej do 14,70 zł. Ma to nastąpić z początkiem 2019 roku. Przedsiębiorcy, którzy biorą udział w realizacji zamówień publicznych, już zaczynają drzeć włosy z głów: nie zepną się budżety!
Na dzień dzisiejszy minimalne wynagrodzenie wynosi 2100 zł – czyli 47,3 proc. „prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej na 2018 rok”. Minimalna płaca za godzinę to 13,70 zł. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej chce je podnieść. Nieoficjalnie wiadomo, że nie ma na ten temat porozumienia w rządzie i że ambitne plany Rafalskiej mogą zostać storpedowane przez resort finansów, niechętny kolejnym podwyżkom.
Z planu dzisiejszego posiedzenia Rady Ministrów wypadł punkt o podwyżce.
– Jesteśmy w trakcie uzgodnień i to zostanie jeszcze z ministrami uzgodnione w trybie obiegu – uspokajająco powiedziała mediom Rafalska.- W terminie do 15 czerwca partnerom i Radzie Dialogu Społecznego musimy przedstawić propozycję.
Natomiast wielkie poruszenie zapanowało już w obozie przedsiębiorców. Oburzyła się konfederacja „Lewiatan”.
– Zbyt duży wzrost płacy minimalnej może zaszkodzić małym firmom, zwłaszcza, że w ubiegłym roku podwyżka przekroczyła 13 proc. i była znacznie większa od wzrostu wydajności pracy, mogą sobie nie poradzić mniejsze firmy z ubogich regionów. A rząd deklaruje, że chce przede wszystkim im pomagać – twierdzi Jeremi Mordasewicz. – Polskie produkty i usługi staną się mniej konkurencyjne, osłabnie eksport, nasili się import i narazimy się na kryzys i bezrobocie, z jakimi mają do czynienia mieszkańcy południowej Europy.
Natomiast jego koleżanka z organizacji Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, która starła się wczoraj z Piotrem Szumlewiczem w studiu TVN24, straszyła tym, że „wzrosną koszty realizacji zamówień publicznych”.
– Część umów opartych o środki publiczne lub europejskie jest już zawarta. Przedsiębiorcy uwzględnili w swoich ofertach cenowych prawdopodobnie wysokość wynagrodzenia minimalnego jaka jest i jaka potencjalnie może być, czyli jaka wynika ze wzrostu ustawowego. Natomiast każdy większy wzrost oznacza, że może im się nie spinać budżet – mówiła przedstawicielka przedsiębiorców.
Natomiast Szumlewicz odpowiedział jej krótko: standardy zamówień publicznych należy cywilizować:
– Tak, żeby nie wygrywały firmy, które konkurują niskimi płacami. Żeby to były firmy oparte na odpowiedzialnym biznesie, a odpowiedzialny biznes to nie jest płaca minimalna.
Przewodniczący Rady OPZZ Mazowsze przypomniał, że jego organizacja proponowała pójście nawet o krok dalej: podniesienie płacy minimalnej o 283 złote do poziomu 2383 złotych brutto.
– Tyle powinna wynosić płaca minimalna, bo to jest według naszych wyliczeń połowa średniego wynagrodzenia, a według wielu międzynarodowych organizacji wynagrodzenie minimalne powinno wynosić właśnie co najmniej połowę średniej pensji. 2383 złote brutto miesięcznie to i tak bardzo mała kwota, bo niewiele ponad 1700 złotych na rękę – mówił Szumlewocz w TVN24.
Tutaj natomiast przywołujemy jeszcze jeden głos „ekspercki”:
Gdyby można bylo zadekretować dobrobyt to placa minimalna moglaby wynosic 3000 zl.
Placa minimalna powinna byc pochodna siły gospodarki a nie obietnic partii rządzącej
— Ryszard Petru (@RyszardPetru) 11 czerwca 2018