Iść przed siebie, z zazdrością patrząc na mijanych przechodniów. Minąć świat i iść dalej. Gdy już zniknie za horyzontem, można usiąść. Albo położyć i zasnąć. Zasnąć i nie śnić. Marzenia: koniec świata, śmierć, albo… chociaż zasnąć.

Cały świat zamknięty w kłębach czarnego, gęstego dymu. Każda, nawet najprostsza czynność przerasta, wydaje się ponad siły. Gdy już nawet zrobienie kawy okazuje się czymś nie do wykonania, a zwykłe leżenie sprawia ból, pojawia się światło nadziei.

Przebija się przez te upiorne opary, przez neurotyczny lęk i koszmar trwania. Przerażony umysł w ciemnej otchłani wyobraźni znajduje rozwiązanie chwytając się go w panice.

Bardzo realny i wyraźny promyk jest na wyciągnięcie ręki. Jednak okno, przez które wpada, ma kształt pętli. Umocowanie jej pod sufitem, to jedyny wysiłek, któremu można podołać. Nawet z niejaką radością. Włożyć głowę w stronę światła, zniknąć i wreszcie złapać oddech. Ulga.

Powiedzą później – tchórz, trzeba mieć odwagę by żyć. Tak mówią. A niech mówią idioci. Samobójstwo nie jest bowiem wynikiem strachu przed życiem, to suma negatywnych doznań. Często drobiazgów. Nie jest to również wynik jednego niepowodzenia, rozczarowania, zawodu czy straty. To trwający latami proces, zwykle nie do wykrycia przez otoczenie. Przyklejony uśmiech skutecznie maskuje mroczne wnętrze.

Ten stan ma nawet swoją nazwę, a Światowa Organizacja Zdrowia uznała to za chorobę. Depresja, bo tak to nazywają, często dopada tych, którzy lądują na dnie. Jeśli jest to choroba, to we współczesnym świecie ma idealne warunki inkubacji i rozwoju. Jak ebola w Afryce. Tylko jest mniej medialna, chyba że ktoś znany, jakiś celebryta palnie sobie w łeb.

Można sobie z nią poradzić, ale tylko mając wsparcie i pieniądze. Bez tego czeka nas śmierć. Lecz nim nastąpi, bolesne konanie. Jest jednak pewien sposób, chociaż specjaliści mówią, że jest on zły.

Ból ten doskonale łagodzi dopamina, czyli alkohol i wszelkiego rodzaju narkotyki. Pojawia się wtedy to cudowne uczucie energii i pomysłów na przyszłość. A przede wszystkim nadziei. Jeśli to nie jest rozwiązaniem, to w takim razie co nim jest? Dlaczego nie sięgnąć po lek, który momentalnie uspokoi, doda energii i da nadzieję? Fantastyczne uczucie, które pojawia się wraz z dopaminą. Rozgania chmury koszmaru. Wraca poczucie własnej wartości, znikają lęki pojawia się energia. I to uczucie, że na świecie jest jednak znośnie. Argument, że nie można iść na skróty, a leczenie musi być długie i mozolne – jest idiotyczny.

Między butelką a sznurkiem, kreską a żyletką. Na dnie idealnym każdy powinien mieć przynajmniej taki wybór. I tak większość życia na dnie poświęca się na zdobywanie pieniędzy, by kupić jakieś specyfiki. Problem pojawia się, gdy to przestaje się udawać.

Kasa na wódę lub dragi: gdyby państwo zapewniło przynajmniej tyle. Taka drobna rekompensata dla tych, którym się nie udało. Ocaliłoby to wiele istnień i uczyniłoby tym ludziom życie znośniejszym. Przynajmniej  ja tak to widzę – patrząc  przez wisząca pętlę.

 

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
    1. Feta i cała paleta innych specyfików, to własnie miałem na mysli. Wbrew pozorom to czasem ratuje życie, ratuje przed ostatecznym rozwiązaniem. Ciężko jednak przetłumaczyć to tym, którzy nie poznali tego koszmaru, przetłumaczyć tak, by zrozumieli, bo ból fizyczny jakos bardziej trafia do wyobraźni. Choc tak naprawdę ból fizyczny wydaje sie znośniejszy. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. Ale jak juz pisałem wyżej, ja patrze przez wisząca pętlę, a to troche inna perspektywa.

  1. identyfikuje sie rowniez niestety
    jak to mozliwe, co idzie lub poszlo nie tak ? czy to od poczatku był wyrok czy mozna by było cos lepiej ? opieram sie zeby nie siegac po w/w ale wiem jak bardzo by to ulzylo, tylko co dalej ? co jest grane z tym ? przeraza mnie to, mialo byc inaczej :(

  2. „Is this really me!”
    Co nie?
    Na tym wyciągu jedzie się już samemu.Ot kury grające na pianinku i wesołe miasteczko.Samochód płonie.Cóż.Zgaszą go i wrócą do normalnego życia .Inni. A kłęby dymu się rozwieją.Cheers…

    1. Gdyby tekst dotyczył podowania morfiny chorym na raka przykład z kurami czy wesołym miasteczkiem wydałby się nie na miejscu. Dlaczego? Dlaczego Luka wartościujesz ból, masz jakąs skalę, jesteś w stanie porównać? A może są jakies badania?

  3. Rozumiem Pański wybór, Panie Piotrze. Bo sam jestem na dnie i te same myśli mnie prześladują i zapewne za kilka tygodni zrobię to samo. Szkoda jednak stracić jedynego rozsądnego komentatora (nie ujmując w niczym red. Wołk-Łaniewskiej czy red. red. Wiśniowskiemu i Jasińskiemu) Strajk.eu

  4. Przeczytałam i …. zamarłam. Przeczytałam po raz kolejny i zamarłam jeszcze bardziej. Wstrząsający obraz bólu istnienia. I przerażająca bezsilność osób z otoczenia. I właściwie nie wiem co z takim bólem zrobić nawet najbardziej bliski człowiek. Bo czytelnik chyba nic, poza tym że teraz już wie, że życie może bolec aż tak…………

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

„Twierdza Chiny. Dlaczego nie rozumiemy Chin”

Ta książka Leszka Ślazyka otworzy Wam oczy. Nie na wszystko, ale od czegoś trzeba zacząć. …