Site icon Portal informacyjny STRAJK

Zaatakowali i pobili Ukraińców. „Powinni tu przyjechać jacyś ministrowie!”

W Chwaszczynie pod Trójmiastem w nocy z soboty na niedzielę grupa napastników zaatakowała pracowników z Ukrainy, którzy mieszkają we wsi już kilka lat.

fot, wikimedia commons

W domu, który został zaatakowany, mieszka 10 pracowników z Ukrainy, część z żonami i dziećmi. Są zatrudnieni w firmie Lilan zajmującej się złomowaniem samochodów, należącej do Ireneusza Nadolskiego. We wsi tej nocy trwała impreza z okazji wieczoru kawalerskiego. W pewnym momencie grupa pijanych imprezowiczów zjawiła się pod domem z pustymi butelkami i okrzykami „Wypierdalać na Ukrainę, kurwy!”. Krzyczeli też o zabieraniu im pracy, zaczęli rzucać kamieniami.

Przestraszeni Ukraińcy zadzwonili do szefa. Kiedy Ireneusz Nadolski wjechał samochodem na posesję, grupa napastników uciekła na drugą stronę ulicy. Kiedy szef wysłuchał relacji swoich pracowników, postanowił wyjaśnić sprawę i poprosić o spokój. Skierował się w kierunku grupy, jednak został napadnięty i pobity. Kilku Ukraińców ruszyło mu na ratunek. Wyszli poturbowani, bo napastnicy mieli też kije bejsbolowe.

Nadolski wezwał policję. Miał stłuczone nerki, ucho, rozbitą głowę. Radiowóz przyjechał na miejsce, ale funkcjonariusze nie zareagowali od razu, czekali na posiłki, dopiero wtedy unieszkodliwiono agresorów. Zatrzymano siedmiu mężczyzn w wieku od 23 do 38 lat. Zastosowano wobec nich środki zapobiegawcze w postaci kaucji 1000 zł, zakazu zbliżania do pokrzywdzonych i zakazu zbliżania do domu, w którym mieszkają Ukraińcy na 100 metrów.

– Mężczyznom przedstawiono zarzuty znieważenia i kierowania gróźb pozbawienia życia wobec pokrzywdzonych z powodu ich przynależności narodowej – powiedziała dziennikarzom „GW” Tatiana Paszkiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. – Drugi zarzut dotyczy pobicia dwóch pokrzywdzonych: Polaka, u którego pracowali obcokrajowcy, i obywatela Ukrainy. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Gdańsk-Śródmieście. Trafiają tam sprawy, których podłożem są przestępstwa na tle nienawiści etnicznej i rasowej.

Sołtys wsi przeprosiła pokrzywdzonych i wyraziła głębokie ubolewanie, że taki atak miał miejsce. Mieszkańcy pytają, czy do nich też przyjadą interweniować ministrowie albo ważni posłowie, tak jak do Polaka pobitego w Londynie. Ukraińcy, którzy pracują w firmie Nadolskiego, pytani o to, czy wrócą na Ukrainę, odpowiadają, że nie mają wyboru i muszą zostać w Polsce. Warunki pracy i postawę szefa sobie chwalą.

Exit mobile version