PiS zaorał niezależne sądy. Demokracja, jaką znaliśmy przez 28 lat się skończyła, ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Tym ważniejsze jest, żeby lewica zaczęła agresywnie działać jak najszybciej, bo tylko ona ma szansę z czasem przywrócić w Polsce zdrowy system polityczny.
Niezależnie od kwestii ustrojowych, które PiS już spaprał i koniecznej, codziennej obrony liberalnego minimum demokratycznego w Polsce, wolności wypowiedzi dla jednostek i prasy, prawa do zrzeszania się, demonstracji i sprawiedliwego procesu – najważniejszym zadaniem dla lewicy w tej chwili to wyciskać i nagłaśniać sprzeczności polskiego narodowego kapitalizmu ile wlezie.
Popierać i nakręcać wszelkie strajki, cisnąć żądania płacowe, pokazywać bezduszność eksmisji, ałtsorsingu, mobbingu i nieuchronnie nas czekających za czas jakiś cięć socjalnych. Wskazywać bez litości zblatowanie aparatczyków z deweloperami, cwaniaczkami kręcącymi lody na państwowych kontraktach, oszustami robiącymi pieniądze na biednych, zagubionych i naiwnych, wskazywać skrajną rozrzutność i marnotrawstwo wspólnego pieniądza. I mieć przygotowaną kadrę do nagłaśniania i prowadzenia tych protestów.
Generalnie walczyć tak, jak walczy się z każdą niedemokratyczną, prawicową partią u władzy. Robić dokładnie to, co od lat robią anarchiści. Tylko, w przeciwieństwie do nich, mieć tę przewagę, że w momencie spontanicznego wybuchu nie zostać na etapie samoorganizacji, ale umieć i chcieć dać ludziom aparat do zarządzania państwem łatwiej, szybciej i bardziej fachowo. Ludzie jednak, wbrew mniemaniu wolnościowców, chcą mieć kogoś, kto będzie za nich zarządzał wywożeniem śmieci, przesyłaniem listów, naprawą dróg i sadzeniem zieleni.
Tylko zabranie PiS-owi etykietki partii „socjalnej” i pokazanie wyraźnie tego, czym coraz bardziej się staje (pełną hipokryzji autorytarną i kolesiowską partią władzy peryferyjnego kapitalizmu), daje szansę na to, by mimo kosmicznego państwowego antykomunizmu i lejącej się zewsząd propagandy wypchnąć ich z pozycji „obrońców uciśnionych” i dać ludziom racjonalną alternatywę. W skrócie, zadanie na najbliższe lata: doprowadzić do jasnego, klasowego podziału sceny politycznej. Z jednej strony racjonalni konserwatywni liberałowie, z drugiej lewicowcy.
Nie bójmy się, że sprawa jest już przegrana i czeka nas nieuchronna erdoganiazcja albo orbanizacja. Polska to nie Turcja, nie ma walczącej o wolność wielkiej mniejszości etnicznej. Polska to też nie Węgry. Nasze społeczeństwo obywatelskie przy węgierskim to poziom 1968. Pokazują to zarówno Czarny Protest, jak i aktualne demonstracje przeciwko likwidacji wolności sądów. Nie dajcie się unieść liberalnej bajce o jednostkach zmieniających system dzięki sile woli. Polski Ludowej nie obaliła „Solidarność”, tylko procesy makroekonomiczne w świecie. Solidarność wygrała tę zmianę, bo sprzyjała jej chwila. I – co ważniejsze -miała na to po prostu przygotowane kadry.
Miejmy je i róbmy swoje, a wygramy.