Site icon Portal informacyjny STRAJK

Żadna prawica nie uleczy służby zdrowia

Lubelski szpital wojewódzki / wikipedia commons

Podobno mamy wyjątkowo merytoryczną kampanię wyborczą. Nie dyskutujemy o strojach kandydatek i rodzinach kandydatów, tylko o płacy minimalnej, przedsiębiorcach, pracownikach. Wczoraj zaś i dziś prawica – ta rządząca i ta opozycyjna – zabrała się za kolejny temat ważny i z życia wzięty: służbę zdrowia. Kolejny dowód na wyjątkowy poziom kampanii? Raczej rekord cynizmu.

Bo czy można brzmieć bardziej niewiarygodnie niż Grzegorz Schetyna, który „demaskuje” rujnowanie polskiej służby zdrowia przez PiS? Czy już nie pamięta, jak „priorytetowo” traktowała ochronę zdrowia jego własna partia przez osiem lat rządów? Zwiększenie wydatków na walkę z nowotworami, opieka wytchnieniowa dla zajmujących się niepełnosprawnymi – kogo Schetyna chciał oszukać, udając, że nagle zrozumiał, że to wszystko jest potrzebne? Kogo chciał zwieść, gdy opowiadał o programach wsparcia dla ludzi starszych? Może tych seniorów, którzy za PO musieli pracować jako ochroniarze po 3 zł za godzinę, a potem czekali miesiącami na wizytę u specjalisty.

Ale można brzmieć jeszcze bezczelniej niż Schetyna. Wystarczy być Łukaszem Szumowskim albo Mateuszem Morawieckim: złamać obietnice dane rezydentom, zignorować protest fizjoterapeutów, puszczać mimo uszu apele o zainteresowanie się sytuacją pielęgniarek – a potem triumfalnie ogłosić wielki wzrost nakładów na ochronę zdrowia. Fundusz Modernizacji Szpitali, nowoczesna onkologia, koordynacja opieki nad niepełnosprawnymi: przez cztery lata tego nie było, teraz będzie. I wielka liczba dla wielkiego efektu: 160 mld na ochronę zdrowia w 2024 r.  – Zdrowie Polaków jest naszym priorytetem – podsumował premier. Ile w tym prawdy, wiedzą najlepiej Polacy tkwiący w kolejkach na SOR-ze i Polki z małych miejscowości (choć już nie tylko), dla których brakuje ginekologów i porodówek.

Ci, którzy w służbie zdrowia „siedzą” zawodowo, tym bardziej są w stanie w dwóch zdaniach przebić ten balon fałszywej troski. – Jeśli Morawiecki mówił o 160 mld wydatków publicznych, to oznacza, że wskaźnik tych wydatków rośnie z 4.6 proc. PKB dziś do 5.3 proc. w 2024. To nawet nie jest poziom, który ten sam rząd zapowiadał po proteście rezydentów – wtedy była mowa o 6 proc. – powiedziała mi Joanna Wicha, doświadczona pielęgniarka i kandydatka Lewicy do Sejmu. A przypomnijmy, że w zgodnej ocenie lekarzy, którzy wystąpili z inicjatywą Polska to Chory Kraj, te 6 proc. to i tak blisko półtora punktu procentowego za mało.

To, że w kolejnych kampaniach wyborczych prawica w ogóle ośmiela się udawać, że chce polską służbę zdrowia naprawiać, a nie dalej zaniedbywać, to najlepszy dowód na to, w jakiej pogardzie ma społeczeństwo. Nawet jeśli chwilowo doszła do przekonania, że warto mu zorganizować jakieś programy socjalne, to w głębi serca dalej wierzy, że „lud wszystko kupi” i w takim właśnie duchu prowadzi tę „arcymerytoryczną” kampanię. Jeśli już ktoś jest w tym wszystkim merytoryczny naprawdę, to Lewica, która do tworzenia programu naprawy ochrony zdrowia zaprosiła ludzi, którzy w tej ochronie zdrowia pracują. Wierzę im, kiedy przypominają, że dawanie ludziom pieniędzy nie zastąpi dobrych usług publicznych, bo nawet gdyby dzięki wyższym płacom i świadczeniom Polaków było stać na prywatną służbę zdrowia, to niepubliczne szpitale czy przychodnie zabiegowe są tylko do pewnego momentu w stanie zapewnić opiekę. – Jeśli dzieje się coś złego, to i tak pacjent jedzie karetką do szpitala państwowego – podsumowuje Joanna Wicha.

Tego właśnie szpitala, który dziś boryka się z brakiem pieniędzy i personelu w równym stopniu dzięki PO i PiS. O tym pamiętajmy 13 października. O faktach, nie obietnicach.

Exit mobile version