Kościół, który w związku ze Światowymi Dniami Młodzieży tak ochoczo pobiera rozmaite opłaty, teraz sam ma kłopot. ZAiKS zażądał opłat za publiczne wykonywanie utworów muzycznych podczas imprezy.
Wykonawcy, którzy wystąpią na imprezie oraz na towarzyszącym jej Festiwalu Młodzieży, nie dostaną tantiem, bo też są traktowani jako pielgrzymi. Bezpłatne miało być również odtwarzanie utworów – przynajmniej o to starał się kościelny komitet organizacyjny. Jego zdaniem Światowe Dni Młodzieży to nie wydarzenie komercyjne, a „wymiana kulturowa”, podczas której ZAiKS nie powinien pobierać standardowych opłat za wykonywanie utworów podczas masowych imprez.
ZAiKS wychodzi jednak z innego założenia i ustnie poinformował komitet, że za każdego uczestnika koncertu, podczas którego będzie odtwarzany utwór objęty prawami autorskimi, organizatorzy mają zapłacić złoty pięćdziesiąt. Nawet jeśli pielgrzymów będzie ostatecznie mniej, niż hurraoptymistycznie szacowali duchowni, i tak oznacza to dla Kościoła wydatek kilku, a może kilkunastu milionów złotych. Dyrektor generalny ZAiKS stwierdził, że zwolnienie z opłat to nie taka prosta rzecz – Kościół musiałby odpowiednio wcześniej dostarczyć wykaz utworów (nie zrobił tego), by organizacja mogła ustalić, kto jest właścicielem praw autorskich i miała szansę albo dogadać się z nim w sprawie rezygnacji z dochodów, albo przygotować umowę licencyjną. Dyrektor dodaje, że sprawa miałaby szansę na satysfakcjonujące wszystkich rozwiązanie, gdyby Kościół nie przerwał rozmów z organizacją.
Kościół upiera się jednak, że zwolnienie automatycznie się należy, bo każdy koncert, spektakl i projekcja filmu podczas ŚDM to wydarzenie religijne, a takie według przepisów są zwolnione z opłat. Religijny charakter wydarzeń ma im nadawać wspólna modlitwa, które poprzedzi każde z nich.
Kościół stać, by nie stosować tego rodzaju interpretacji obowiązującego prawa i po prostu zapłacić za pielgrzymów. Druga strona jednak nie zamierza bojowo obstawać przy swoim. ZAiKS podkreślił, że nie wyklucza porozumienia takiego samego, jak podczas uroczystości 1050-lecia chrztu Polski. Wtedy Kościół nie zapłacił prawie za żaden publicznie wykonywany utwór, oprócz musicalu „Jesus Christ Superstar”. Jego zagraniczni producenci widać nie wiedzieli tego, co wiedzą polscy politycy – że z Kościołem rozmawia się tylko na kolanach.