Dziennikarka krakowskiej Gazety Wyborczej została wezwana na policję w celu postawienia jej zarzutów znieważenia policjanta i nie stosowania się do zaleceń w czasie epidemii. – To próba zastraszenia dziennikarzy. Zarzuty są wyssane z palca- mówi Portalowi Strajk Angelika Pitoń, od miesiąca relacjonująca protesty Strajku Kobiet.

Dziennikarka Wyborczej relacjonuje protesty Strajku Kobiet w Małopolsce od początku ich trwania. Pierwszy i jedyny raz została wylegitymowana w Zakopanem, podczas przeprowadzania wywiadu z uczestniczkami protestu. Policjanci zapewniali, że to rutynowe działania, uspokajali, że nie ma się czym martwić. Angelika Pitoń razem z Moniką Waluś pracowały nad materiałem o przemocy domowej w Zakopanem – jedynym mieście w Polsce, które nie przyjęło od lat procedur Niebieskiej Karty. Pitoń pokazała legitymację prasową, policja poprosiła również o dowód osobisty. Mimo prośby, żeby funkcjonariusze poczekali, aż dziennikarki skończą wywiad, ci kontynuowali czynności.

Kilka dni później funkcjonariusze przyjechali pod dom rodziców dziennikarki. Gdy jej tam nie zastali, telefonicznie poinformowali ją o konieczności stawienia się na przesłuchanie w zakopiańskiej komendzie w charakterze podejrzanej o znieważenie funkcjonariusza i niezastosowanie się do zaleceń epidemiologicznych. Angelika Pitoń twierdzi, że nic podobnego nie miało miejsca. Miała maskę na twarzy, stała w grupie kilku osób, z którymi przeprowadzała wywiady. Rozmowa z funkcjonariuszami przebiegła w neutralnej, a nawet sympatycznej atmosferze, chociaż trwało dość długo.

– Najbardziej niepokojące jest to, że powód wylegitymowania jest zupełnie inny niż czynności wobec mnie prowadzone. W Zakopanem policja zarzuciła mi nietrzymanie dystansu dwóch metrów. Faktycznie, dystans był mniejszy, ale wszyscy mieliśmy zakryte twarze. Zachowałam maksymalny dystans, który umożliwiał mi wykonywanie mojej pracy. To rodzi poważne wątpliwości, czy możemy się czuć bezpieczni w naszej pracy. Ponadto, funkcjonariusz poświadczył nieprawdę. Do żadnego znieważenia nie doszło. Policja uspokajała, że to tylko spisywanie, a jutro na komendzie będę odpowiadała na zarzut znieważenia funkcjonariusza, co nie miało miejsca. To są fałszywe oskarżenia. Jaka jest skala takich fałszywych oskarżeń w takim razie wobec uczestników protestów? To przerażające – mówi Angelika Pitoń w rozmowie z Portalem Strajk.

Prawnik Agory, mecenas Piotr Rogowski w rozmowie z Gazetą Krakowską twierdzi, że policja celowo utrudnia pracę dziennikarzom, a próba legitymowania podczas wykonywania swoich obowiązków, to szkodliwa nadgorliwość. Dodatkowo zarzucając dziennikarce czyny karalne, policja podejmuje próbę zastraszania dziennikarzy.

– Protest był bardzo spokojny. Nie zauważyłam żadnej agresji słownej ani tym bardziej fizycznej wobec policji.  Mam jednak wrażenie, że policja nie była nam przychylna. Zajścia z krakowskimi dziennikarkami nie widziałam, ale długo spisywali innych dziennikarzy, przedłużali czynności, ewidentnie żeby utrudnić im pracę. To nie była lokalna policja, tylko przyjezdni, Rabka albo Kraków – relacjonuje jedna z uczestniczek zakopiańskiego prostestu w rozmowie z Portalem Strajk.

Oficer prasowy z zakopiańskiej komendy nie jest osiągalny ani pod numerem stacjonarnym ani komórkowym. Oficjalne zapytanie o znieważenia policji przez dziennikarki i uczestniczki podczas zakopiańskich protestów wysyłam mailem, czekam na odpowiedź.

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…