Pochodzenie gatunków i wywołane działalnością człowieka ocieplanie się klimatu – te dwie kwestie „wypadną” z programu nauczania biologii. Na szczęście jak na razie zostają informacje o kulistym kształcie Ziemi.
Obecnie biologii dzieci uczą się najpierw w klasach IV-VI w ramach szerszego bloku przyrody, obejmującego również geografię i fizykę, a potem już jako osobnego przedmiotu w gimnazjum. Teraz przyroda ma zniknąć, a biologia ma zostać wprowadzona już w V klasie. „Nowy” program dla czterech ostatnich klas szkoły podstawowej (V-VIII) to w zasadzie rozciągnięcie wcześniejszej podstawy dla gimnazjów. Specjaliści z PAN mają wątpliwości, czy takie działanie ma sens – dzieci w wieku lat 11 mają inne możliwości intelektualne i poznawcze niż 13-latkowie. Przede wszystkim jednak martwią się zniknięciem z programu treści dotyczących nauczania o teorii ewolucji oraz o ochronie środowiska, w tym o klimacie i niekorzystnych zmianach, jakie zachodzą w nim z powodu działalności człowieka.
Jak twierdzą przedstawiciele Komitetu Biologii Ewolucyjnej i Środowiskowej, wykreślenie z celów kształcenia zdania „[uczeń] wskazuje ewolucyjne źródła różnorodności biologicznej” sprawi, że nauka biologii będzie nie tylko niepełna, ale i trudniejsza niż obecnie. „(…) teoria ewolucji jest spoiwem biologii, wyjaśniając jednocześnie jedność i różnorodność życia na Ziemi. Ewolucja jest źródłem złożoności i różnorodności organizmów. Biologia nauczana bez ewolucji staje się zbiorem niepowiązanych ze sobą faktów do zapamiętania, ale nie do zrozumienia.” – piszą w swoim stanowisku. Podobnie jak wszystkie krytyczne opinie na temat wprowadzanych zmian, również i ten głos MEN ignoruje.
Zdaniem ekspertów dużą szkodą nie tylko dla uczniów, ale i dla całego społeczeństwa, będzie też pozbycie się zapisów na temat globalnego ocieplenia, „Zagrożenia środowiskowe, takie jak globalne ocieplenie (które zaczyna już w istotny sposób wpływać na życie wielu społeczeństw) czy kwestia zagospodarowywania śmieci i odpadów, powinny być znane każdemu obywatelowi, bowiem bez powszechnej świadomości i akceptacji niezbędnych zmian w gospodarce nie będziemy w stanie podjąć skutecznych działań zapobiegających degradacji środowiska” – czytamy w stanowisku.
Jak twierdzi portal Oko.press, przyczyną takiej postawy MEN są osobiste przekonania Anny Zalewskiej, z wykształcenia polonistki, która po prostu „nie wierzy” w to, że klimat na ziemi się ociepla i że odpowiedzialne za to są działania człowieka. – Bo tak naprawdę globalnego ocieplenia nie ma, ponieważ na Arktyce powinien lód topnieć, a przybywa – miała opowiadać na spotkaniu z uczniami w 2014 roku, podczas swojej kampanii do Parlamentu Europejskiego.
Pozostaje nam wierzyć, że minister edukacji nie wykreśli z podstawy programowej geografii informacji o kształcie naszej planety.