Site icon Portal informacyjny STRAJK

Zapomnijmy o dochodzie podstawowym

W ostatni weekend w Szwajcarii odbyło się referendum w sprawie wprowadzenia bezwarunkowego dochodu podstawowego. Projekt zakładał przyznanie każdemu pełnoletniemu obywatelowi stałego comiesięcznego świadczenia w kwocie 2,5 tys. franków. Nieletni mieli otrzymywać jedną czwartą tej wartości. Zgodnie z przewidywaniami i zaleceniami własnego rządu, Helweci odrzucili takie rozwiązanie procentowym stosunkiem głosów 78: 22. Nie bawiąc się w dociekanie intencji, jakimi kierowali się szwajcarscy obywatele przy urnach, uważam ich decyzję za mądrą i odpowiedzialną.

Nie jestem zwolennikiem dochodu podstawowego, a postulat jego wprowadzenia zarówno na poziomie idei politycznej, jak i konkretnego narzędzia polityki społecznej czy redystrybucji zasobów uważam za szkodliwy. Dlaczego? Przede wszystkim jest to projekt niemożliwy do realizacji w warunkach gospodarki kapitalistycznej – zarówno w krajach rozwiniętych, jak i półperyferyjnych jak Polska. Sfinansowanie świadczenia w wysokości 1000 zł dla każdego polskiego obywatela musiałoby zostać okupione likwidacją wszystkich dotychczasowych świadczeń społecznych, prywatyzacją większości usług publicznych i odczuwalną, zwłaszcza dla najuboższych, podwyżką podatków pośrednich, takich jak VAT. Łączny koszt takiego przedsięwzięcia, według danych przedstawionych przez ekonomistę Grzegorza Konata z Instytutu Badań Rynku Konsumpcji i Koniuktur, wyniósłby ok. 450 mld zł. Oznacza to, że nawet kilkukrotna podwyżka podatków dochodowych, z sięgnięciem do kieszeni najbogatszych firm i obywateli, nie pozwoliłaby zgromadzić nawet połowy takiej kwoty. Musiałby wzrosnąć ceny dóbr podstawowych, co uderzyłoby w najuboższych, którym BDP miałby rzekomo przynieść ulgę.

Postulat rezygnacji z całego dorobku socjalnego na rzecz jednego świadczenia jest pomysłem zupełnie nieodpowiedzialnym. Byłby to prezent dla antyspołecznych sił, które w przypadku dojścia do władzy, mogłyby za pomocą jednej decyzji politycznej pozbawić obywateli ostatniej gwarancji bezpieczeństwa ekonomicznego. Nic dziwnego zatem, że wśród zwolenników zapewniania przez państwo stałego dochodu dla wszystkich są myśliciele neoliberalni, jak choćby Milton Friedman.

Idea dochodu gwarantowanego jest przez wielu uważana za możliwą odpowiedź lewicy na nowe warunki zglobalizowanego kapitalizmu. Inni wskazują, że zapewnienie obywatelom stałego dochodu jest rozwiązaniem odwiecznego problemu systemu kapitalistycznego, opartego na ekonomicznym przymusie pracy najemnej. Wolne od niedostatku i konieczności jednostki nie musiałyby już podejmować się niskopłatnych, wykańczających psychicznie i fizycznie prac, a dająca poczucie stabilizacji podstawa wpłynęłaby na rozwój kreatywnych zdolności twórczych.  Zwiększyłby się zarówno poziom szczęścia jak i ekonomicznej wydajności i innowacyjności. Piękna to wizja, w której wszyscy będą zadowoleni. W tym kontekście warto jednak przywołać słowa słynnej lewicowej ekonomistki, Joan Robinson, która napisała, że „jakikolwiek rząd, który miałby siłę i byłby gotów usunąć podstawową wadę kapitalizmu, miałby też siłę i byłby gotów ten system w ogóle obalić”. I tak właśnie wygląda sytuacja z dochodem gwarantowanym – jeśli jakaś postępowa siła społeczna zdobyłaby poparcie społeczne i pole manewru politycznego umożliwiające jego wprowadzenie, mogłaby równie dobrze dokonać gruntownej reformy społecznej, zastępując kapitalizm bardziej sprawiedliwym systemem, zamiast bawić się w jego reformowanie.

Exit mobile version