Byli ratownicy medyczni, skazani za gwałt na tłumaczce podczas wyjazdu zagranicznego, być może trafią jednak za kraty. Sąd zdecydował o ponownym rozpatrzeniu sprawy.
Kobieta była najpierw molestowana seksualnie przez jednego z mężczyzn, następnie dwukrotnie zgwałcona przez drugiego. W trakcie napaści miała atak padaczki i nie była w stanie się bronić. Kobieta mówiła, że nikt z osób obecnych na konferencji jej nie pomógł. Wyrok wzbudził oburzenie zarówno u ofiary i jej rodziny, jak i organizacji kobiecych; sprawa stała się sztandarowym przykładem lekceważenia, z jakim traktuje się tego typu przestępstwo.
Mimo oczywistych dowodów gwałtu – zadrapań na ciele i materiału genetycznego sprawcy – policja złożyła wniosek o umorzenie sprawy. Został on jednak odrzucony przez prokuraturę, która usiłowała namówić panią Aleksandrę na ugodę. Podczas procesu, adwokatka oskarżonych, pytała ofiarę o długość spódnicy jaką miała na sobie. – Do zdarzenia doszło w czasie zabawy. Ratownicy spożywali alkohol, a pani Aleksandra wino do kolacji. Musimy też brać pod uwagę, że zachowanie mężczyzn po alkoholu nie jest w pełni świadome – mówiła Jolanta Rudzińska, szef Prokuratury Rejonowej w Elblągu, którą usatysfakcjonował wyrok w zawieszeniu.
Sprawa wzbudziła oburzenie mediów i organizacji kobiecych. „Od lat od kobiet, które doświadczyły przemocy, wciąż i wciąż słyszmy te same opowieści, wciąż wyroki za przemoc wobec kobiet, to w większości (ponad 80%) wyroki w zawieszeniu, które powodują, że sprawca czuje się bezkarny. Wyroki za gwałt ze szczególnym okrucieństwem są w Polsce najniższe w Europie – średnia to 3,3 lata (!), wciąż kobiety skarżą się, że winą i odpowiedzialnością za gwałt, przemoc psychiczną, fizyczną czy ekonomiczną obarcza się właśnie je. Wciąż wśród przedstawicieli i przedstawicielek instytucji, które są zobowiązane do pomocy (policja, ośrodki pomocy społecznej, służby medyczne) powszechne są i powielane stereotypy, że kobieta czymś musiała sobie „zasłużyć” na przemoc – wyglądem, zachowaniem. I wciąż usprawiedliwia się przemocowców i gwałcicieli” – pisały w liście otwartym organizatorki akcji protestacyjnej.
Zarówno pani Aleksandra, jak i sprawcy gwałtu, którzy nie przyznają się do winy i twierdzą, że kobieta wymyśliła całą sytuację, odwołali się od wyroku, który został uchylony przez sąd okręgowy. Teraz sprawę ponownie rozpatrzy sąd rejonowy.