Dramat z happy endem – tak można podsumować historię aktywisty, który od stycznia przebywał w polskim areszcie. Groziła mu ekstradycja do Turcji, gdzie czekałoby na niego wieloletnie więzienie. Wczoraj jednak sąd w Gorzowie Wielkopolskim nie zgodził się na jego wydanie.

Erdal Gokoglu podczas rozprawy / facebook.com/Freiheit-für-Erdal-Gökoğlu
Erdal Gokoglu podczas rozprawy / facebook.com/Freiheit-für-Erdal-Gökoğlu

– Stwierdzam prawną niedopuszczalność wydania do Turcji Erdala Gökoglu – ogłosiła prowadząca sprawę sędzia Donata Gebert, a zgromadzeni na sali przyjaciele Erdala eksplodowali radością. „Niech żyje solidarność! Niech żyje braterstwo!” – krzyczeli po wyjściu z gmachu gorzowskiego sądu. Tak właśnie zakończyła się sprawa, która mogła zapisać haniebną kartę w historii polskiego sądownictwa. Tym razem jednak Temida okazała się sprawiedliwa.

Erdal Gökoglu, Kurd z pochodzenia, w latach 90. był członkiem tureckiej organizacji DLMK, walczącej o powszechny i bezpłatny dostęp do studiów wyższych. Władzom nie podobała się działalność grupy, odwołującej się do socjalistycznych wartości, służby specjalne prowadziły przeciwko aktywistom szeroko zakrojone represje. Ostatecznie w 1995 roku formacja została zdelegalizowana, a jej działacze, w tym Erdal, trafili do więzienia. Gökoglu opuścił zakład karny w 2001 roku i natychmiast wyemigrował do Belgii, obawiając się kolejnych kłopotów. W 2007 roku uzyskał status uchodźcy. Przez wiele lat nie mógł pracować, cierpiał na chorobę, objawiającą się zaburzeniami pamięci. W 2015 roku władze w Ankarze przypomniały sobie o Erdalu i wydały za nim międzynarodowy list gończy (czerwona nota Interpolu), oskarżając go o przynależności do marksistowsko-leninowskiej grupy Rewolucyjna Ludowo-Wyzwoleńcza Partia-Front.

Właśnie o oparciu o ten dokument Gökoglu został zatrzymany w styczniu przez Straż Graniczną, kiedy przyjechał do naszego kraju na weselę swojego przyjaciela. Kurdyjski działacz spędził w polskim areszcie trzy miesiące. W tym czasie w jego sprawie interweniowały organizacje broniące praw człowieka, grupy i partie polityczne oraz Rzecznik Praw Obywatelskich.

Wpływ na ostateczną decyzję sądu miała opinia reprezentującej Turcję w tej sprawie prokurator Marioli Wojciechowskiej-Grześkowiak, która początkowo przychylała się do wniosku ekstradycyjnego Ankary, jednak ostatecznie zmieniła zdanie. – W obliczu wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka mam wątpliwości, czy Turcja w stosunku do tego konkretnego człowieka dochowa należytej staranności w przestrzeganiu jego praw i wolności na etapie wykonania kary – podkreślała prokurator z Gorzowa.

– Sąd nie mógł z całą pewnością stwierdzić, że uprawdopodobnienie popełnienia zarzucanego czynu [działalność terrorystyczna – przyp. red.] na terenie Turcji jest wystarczające. Sąd nie mógł stwierdzić, czy Gökoglu jest ścigany ze względu na działalność polityczną czy terrorystyczną. Sąd za to od początku wiedział, że ścigany ma status uchodźcy. Istotne i wiążące są tu zapisy Konwencji Genewskiej – mówiła z kolei sędzia Donata Gewert.

– Co bardzo istotne, istniało poważne ryzyko, że mężczyzna byłby traktowany w Turcji w sprzeczności z ustaleniami Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Znów byłby przetrzymywany w warunkach zagrażających jego życiu. Dlatego decyzja o odmowie wydania –  dodała sędzia Sądu Okręgowego w Gorzowie.

Sam Erdal Gökoglu po ogłoszeniu wyroku nie krył satysfakcji. – Przeciwko niesprawiedliwości walczyliśmy, i my tę walkę wygraliśmy – komentował po wyjściu z sądu. – To od początku było jedno wielkie nieporozumienie. Jestem niewinny. Nie powinienem był nawet trafić do aresztu – mówił aktywista. Doprawdy, trudno się z nim nie zgodzić.

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…