Na kanwie rewelacji, jaką stała się w polskich mediach wypowiedź papieża Franciszka dotycząca tuszowania przez Jana Pawła II spraw związanych z pedofilią i całokształtem wydarzeń mających miejsce w Legionie Chrystusa i najnowszej historii Kościoła katolickiego, warto zwrócić uwagę na dwa elementy.

Po pierwsze – to nie są żadne rewelacje. Cywilizowany, nieklerykalny świat mówił i wiedział o tych traumatycznych sprawach od dawna. Tylko w Polsce, gdzie nie rozumie się terminu „wolność słowa”, obowiązuje bałwochwalczy stosunek do pojęcia autorytet, zaś mainstreamowe media hodowały irracjonalny obraz Watykanu pod rządami Karola Wojtyły, prześcigając się w serwilizmie, ta wypowiedź może powodować zaskoczenie. Teraz już jawnie „umiłowany”’ syn Jana Pawła, który o mało co nie trafił na ołtarze świętości Kościoła, założyciel Legionu Chrystusa Marcial Maciel Degollado okazuje się zbrodniarzem-pedofilem, bigamistą, finansowym malwersantem, narkomanem i sadystycznym satrapą. Gwałcił nie tylko masowo podopiecznych sierocińców prowadzonych przez ów zakon, ale i własne dzieci, których miał dokładnie nie wiadomo ile –siedmioro lub ośmioro.

Słowa Franciszka to kolejne potwierdzenie całokształtu klimatu panującego w Kościele. Dotychczas oskarżenia o zaniechanie i jawne ukrywanie przestępstw, wręcz zbrodni, dotyczyły poszczególnych hierarchów. Teraz dopadły głowy Kościoła katolickiego, któremu postawiono tysiące pomników, któremu poświęcono dziesiątki tysięcy panegiryków. W Polsce uznano go za synonim wolności i demokracji, w Kościele kanonizowano, ogłaszając tym samym, że to dla wiernych drogowskaz moralny i etyczny ideał. Kto jeszcze tego nie zrozumiał, teraz ma szansę pojąć, ile to wszystko warte.           

Ale ważniejszy jest drugi, mało znany kontekst. Chodzi o konflikt z początku pontyfikatu papieża z Polski, na linii Rzym – zakon jezuitów. Konflikt dwóch osobowości: Karola Wojtyły i Pedra Arrupe, ówczesnego generała zakonu, tzw. „czarnego papieża”, a trzeba dodać od razu, iż szef Towarzystwa Jezusowego był zawsze „szarą eminencją” w całej strukturze kościelnej.   

Konflikt rozgorzał na kanwie stosunku do teologii wyzwolenia. Arrupe, Bask, człowiek światowy (do chwili wyboru na generała TJ przebywał głównie na misjach i realizował zadania Towarzystwa w Azji) znał doskonale teologię, która doprowadziła do Vaticanum II. Zakon jezuitów pod jego kierunkiem stał się najbardziej progresywną i zaangażowaną społecznie wspólnotą zakonną. Karol Wojtyła zaś, jak to doskonale pokazał m.in. w swej książce „Ojciec Nie-święty” Piotr Szumlewicz, a także wielu zachodnich autorów i watykanistów, posiadał mentalność prowincjonalnego, anty-modernistycznego, zachowawczego proboszcza z Małopolski czy Podkarpacia. Charakteryzowały go skrajny antykomunizm, purytański i ultraprawicowy, mesjanistyczna wizja Kościoła w archaicznym stylu i ludowo-masowa bezrefleksyjna religijność tak dobrze znana z Polski.

Pacyfikacja teologii wyzwolenia rozpoczęła się od zakonu św. Ignacego Loyoli, gdzie od lat 50. rodziły się wspomniane „wywrotowe” idee, także bazujące na marksizmie i ideach socjalistycznych. Pedro Arrupe oddany był głęboko idei „postępu”, rozwojowi ludzkości i sprawiedliwości społecznej. Gorąco popierał  dialog z marksizmem i współpracę z tzw. „obozem realnego socjalizmu” przeciwko prawicowym dyktaturom, zależnym i kreowanym z Waszyngtonu. Przez papieża Polaka został jawnie zlekceważony. Papież manifestacyjnie pomijał w swych wszystkich enuncjacjach Towarzystwo, a przechodząc lub przejeżdżając obok „czarnego papieża” ostentacyjnie odwracał głowę, aby go nie pozdrowić.  Ze względu na rozległy wylew i paraliż Pedro Arrupe zrezygnował z urzędu  w 1983 r. Pacyfikacja jezuitów w tym momencie dobiegała końca. Kolejni generałowie, narzucani autorytetem biskupa Rzymu konsekwentnie oczyścili zakon z jednostek niezależnych i samodzielnie myślących.    

Eksponowane pozycje, jakimi od czasów Ignacego Loyoli czy Dominika Guzmana cieszyli się jezuici bądź dominikanie, zajęły dzięki poparciu Jana Pawła II Opus Dei, Legion Chrystusa czy Ruch Odnowy w Duchu Świętym. Wszystko to miało podłoże w doświadczeniach i korzeniach polskiego konserwatyzmu i klerykalizmu.

Papież Franciszek jest jezuitą. W jego enuncjacji można doszukiwać się przynajmniej symbolicznego triumfu Towarzystwa Jezusowego i (pośmiertnie) Pedro Arrupe nad Janem Pawłem II oraz jego Kościołem. Chociaż całego zmarnowanego potencjału i strat przyniesionych przez pacyfikację teologii wyzwolenia odrobić się już nie da.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. oj tam, oj tam… to przecież taki miły dziadzio był, walczył z komuną i w dodatku Polak… jak więc go nie czcić nad Wisełką? ;)

  2. „…syn Jana Pawła…” – to Wojtyła miał syna?! A z kim?! Przecież z kobietą mu nie wolno. Cud mniemany!

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Ruski stanął okoniem

Gdy się polski inteligencik zeźli, to musi sobie porugać kacapa. Ale czasem nawet to mu ni…