Site icon Portal informacyjny STRAJK

Zginęła, bo walczyła o sprawiedliwość dla siostry. Bulwersujące zabójstwo pod Kijowem

Bulwersujące zabójstwo w sercu Ukrainy. Odnaleziono ciało Iryny Nozdrowskiej – prawniczki, która przez dwa lata walczyła w sądach o ukaranie sprawcy śmierci jej siostry, Swietłany. Doprowadziła sprawę do końca, nękana pogróżkami. W końcu zrealizowanymi.

Iryna Nozdrowska nie pogodziła się z tym, że organy ścigania robiły wszystko, by zakopać pod dywan sprawę śmiertelnego potrącenia jej siostry, czego dopuścił się Dmitrij Rossoszanski, bratanek przewodniczącego sądu rejonowego w Wyszhorodzie (obwód kijowski). Po spowodowaniu tragicznego wypadku mężczyzna, będący najprawdopodobniej pod wpływem narkotyków, zbiegł z miejsca zdarzenia. Policja usprawiedliwiła go, twierdząc, że… miał prawo tak postąpić, bo bał się samosądu. Zupełnie inaczej traktowano siostrę ofiary wypadku. Iryna Nozdrowska relacjonowała, że była siłą przeganiana z komisariatu, wypychana, słyszała przekleństwa pod swoim adresem. Wreszcie dowiedziała się, że jeśli prokuratura ma umieścić Rossoszanskiego w areszcie, to musi dać łapówkę.

Prawniczka sama poszukiwała świadków wypadku, sama opłacała ekspertyzy, również to dzięki jej uporowi sprawę przeniesiono z sądu w Wyszhorodzie, którym kierował bliski krewny oskarżonego, do innego. Podczas rozprawy wyszło na jaw, że nawet badania na obecność alkoholu we krwi przeprowadzone w dniu wypadku zostały sfałszowane – pobrano do nich krew innej osoby.

Ostatecznie, wydawało się, zwyciężyła. W czerwcu sąd skazał Rossoszanskiego na siedem lat pozbawienia wolności. Rodzina i znajomi skazanego natychmiast po ogłoszeniu wyroku zaczęli grozić Nozdrowskiej, że cała sprawa źle się dla niej skończy. 27 grudnia w sądzie rozpatrywana była apelacja złożona przez adwokatów mężczyzny. Sąd skierował sprawę do ponownego rozpatrzenia w sądzie rejonowym, ale pozostawił Rossoszanskiego w areszcie na 60 dni. – Źle skończysz! – rzucił w stronę Iryny Nozdrowskiej jego ojciec. Jak się okazało, pogróżki niestety nie były rzucaniem słów na wiatr. 29 grudnia odważna kobieta zniknęła. W Nowy Rok jej ciało wydobyto z rzeki. Policja podała, że poszukuje sprawców zabójstwa „związanego z zawodową działalnością” prawniczki. Trudno jednak uwierzyć w to, że naprawdę zostaną oni pociągnięci do odpowiedzialności, tym bardziej, że policja wezwała już do „powstrzymania się od przedwczesnych wniosków”, a za głównego podejrzanego uznała… narzeczonego Nozdrowskiej. Został on już wezwany na przesłuchanie, a w domu jego rodziców prowadzono przeszukania.

Dziś w Kijowie kilkadziesiąt osób przyszło domagać się sprawiedliwości pod główną komendę policji.

Sprawę z oburzeniem i goryczą komentują inni ukraińscy prawnicy i obrońcy praw człowieka. – Czy gdyby państwo spełniało ELEMENTARNE funkcje, to czy ta tragedia by się wydarzyła? (Nie żądamy infrastruktury na miarę Kalifornii. Żądamy wykonywania ELEMENTARNYCH funkcji!) Ile jeszcze takich tragedii nie zostało nagłośnionych w mediach? Ile jeszcze trzeba czasu, by reformować policyjne organy śledztwa, w których NIC nie zmieniło się w ciągu czterech lat (a nawet dostrzec można pogorszenie)? – napisał na Facebooku prawnik Siergiej Naumowicz.  Z przedstawicieli władz na razie głos zabrał minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin, który zauważył, że odnalezienie zabójców Nozdrowskiej będzie testem dla ukraińskiego państwa i społeczeństwa.  Już jednak sam fakt, że taka tragedia się rozegrała, pokazuje, że to państwo testu nie zdało.

Exit mobile version