Władze kraju ogłosiły stan klęski żywiołowej i proszą społeczność międzynarodową o pomoc – potrzeba aż 100 mln dol. na poradzenie sobie ze skutkami powodzi, które trwają w całym kraju od grudnia. Sytuację pogarsza fakt, że od tygodni trwa strajk pracowników służby zdrowia, domagających się zaległych wynagrodzeń.
Jak dotąd życie straciło 246 osób, ponad 100 zostało rannych, a tysiące nie mają się gdzie podziać. Klęska żywiołowa zniszczyła nie tylko domy, ale także drogi i mosty, w wyniku czego wiele społeczności zostało odciętych od świata.
– Nie dysponujemy wystarczającą liczbą namiotów, brakuje żywności i leków dla osób, które musiały uciekać z domu – tłumaczy Saviour Kukusuwere, minister środowiska, wody i klimatu. – Potrzebujemy koców i ciepłych rzeczy dla powodzian, istnieje też poważne ryzyko wybuchu epidemii bakteryjnego zapalenia płuc. Przed powodzią przez wiele miesięcy panowała susza – ci sami ludzi, którzy zmagali się z jej skutkami, teraz stali się ofiarami kolejnej katastrofy.
Zimbabwe tonie w długach, fatalna sytuacja ekonomiczna dwa lata temu zmusiła kraj do przyjęcia jako swojej waluty chińskiego juana, w zamian za co Pekin darował afrykańskiemu państwu 40 mln dol. długu. Mimo to zasoby budżetowe kraju są bardzo niskie, a ogromna większość jest przeznaczana na bieżące wydatki, przede wszystkim na pensje dla pracowników budżetowych. Kraj od lat znajduje się w stanie gospodarczej recesji, co przełożyło się na kiepski stan infrastruktury, co dodatkowo przełożyło się na skalę zniszczeń, wywołanych silnymi opadami. Jak mówi w rozmowie z lokalną gazetą „The Herald” minister finansów Joram Gumbo, wiele miejscowości w południowej części kraju zostało odciętych od reszty świata, nie wiadomo, ile osób tam zginęło i nie da się pomóc tym, którzy potrzebują żywności, wody pitnej czy leków. Jak twierdzi Gumbo, rząd jest w stanie wyłożyć 100 mln dol. na naprawę dróg, z czego połowa środków pochodzić będzie z pożyczek od banków krajowych.
Tymczasem służba zdrowia w Zimbabwe sparaliżowana jest trwającymi od kilku tygodni strajkami pielęgniarek i lekarzy, którzy walczą o zaległe wynagrodzenia oraz o poprawę warunków pracy. Do pracy powołano lekarzy wojskowych, jednak i ci nie są w stanie poradzić sobie z liczbą pacjentów. Robert Mugabe, który od 30 lat sprawuje funkcję prezydenta kraju, jest w trakcie prywatnego leczenia w Singapurze, co dodatkowo wzmaga gniew mieszkańców kraju. Wielu oskarża go o to, że fatalny stan krajowej gospodarki jest wynikiem źle przeprowadzonej reformy rolnej, w ramach której ziemie należące pierwotnie do białych kolonizatorów oddano w ręce Afrykanów, tym jednak zabrakło środków produkcji do uprawy pól, przez co doszło do poważnego załamania w rolnictwie.