Site icon Portal informacyjny STRAJK

Ziobro z ideologicznym batem w dłoni

flickr.com

„Czuję się, jakby państwo wytoczyło największe działa przeciwko komarowi. Ja jestem komarem, a naprzeciwko mnie jest prokurator generalny Zbigniew Ziobro, który kwestionuje niezawisłe wyroki sądów” – mówiła Grażyna Juszczyk, nauczycielka z opolskich Krapkowic, która na własnej skórze przekonała się o tym, po co PiS-owi była reforma wymiaru sprawiedliwości.

Grażyna Juszczyk siedem lat była prześladowana w placówce, w której nauczała, bo nie życzyła sobie obecności symboli religijnych na ścianach. Dwukrotnie zdjęła krzyż zawieszony w jednej z klas. W reakcji grono pedagogiczne przystąpiło do metodycznych prześladowań swojej koleżanki. Była wyzywana od złodziejek i bezbożnic. Konflikt eskalował za sprawą dyrektorki szkoły, która stwierdziła, że w Polsce nie ma miejsca dla osób, którym przeszkadza krzyż. Nauczycielka poszła do sądu i wygrała w dwóch instancjach – przeprosiny w mediach i 5 tys. zł zadośćuczynienia. Podczas odczytania uzasadnienia wyroku w apelacji sędzia nie miała wątpliwości – doszło do linczu i dyskryminacji w miejscu pracy ze względu na bezwyznaniowość.

Kiedy wydawało się, że historia Grażyny Juszczyk znalazła sprawiedliwy finał, do akcji wkroczył minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Prokuratura rejonowa w Opolu na jego polecenie zaskarżyła wyrok drugiej instancji. Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego, który w 2018 potwierdził, że miało miejsce dręczenie nauczycielki.

Minęły dwa lata i wyposażony w nowy oręż minister znów postanowił uderzyć w Grażynę Juszczyk. Do Sądu Najwyższego wniósł skargę nadzwyczajną w sprawie Grażyny Juszczyk, niezmiennie twierdząc, że o żadnej dyskryminacji nie może być mowy, a jej stwierdzenie było „naruszeniem zasad sprawiedliwości proceduralnej”. Ziobro daje do zrozumienia, że nie odpuści, dopóki wyrok nie będzie zgodny z jego ideologiczną wizją świata.

Na interwencje ministra sprawiedliwości nie mogli liczyć portierzy i portierki z Poznania, którzy od 16 miesięcy czekają aż firma, która ich zatrudniała wypłaci zaległe wynagrodzenia. Niektórym z nich zalega 5000 złotych. Dwa tygodnie temu w strugach deszczu protestowali przed budynkiem prokuratury w stolicy Wielkopolski. Większość z nich nie wierzy już, że kiedykolwiek odzyska pieniądze. Skończyła się też ich wiara w państwo i jakąkolwiek sprawiedliwość w tym kraju.

Ich historia nie poruszyła ministra Ziobry, mimo iż zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez kapitalistę wpłynęło jeszcze w jesienią 2018 roku. Prokuraturze wyraźnie się nie spieszyło, bo do maja roku 2019 śledczy zastanawiali się czy sprawa powinna być badania przez organ w Poznaniu, czy też może w Warszawie. Kompetencyjne rozważania trwały ponad pół roku. Po wszczęciu postępowania przesłuchano dwóch świadków i zaniechano dalszych działań.

Porównanie tych dwóch przypadków jasno pokazuje, że przejęcie prokuratury, nadanie możliwości ręcznego sterowania postępowaniami, a następnie stworzenie podporządkowanych sobie organów – izby dyscyplinarnej SN i KRS służy wyłącznie uzbrojeniu obozu władzy w represyjne narzędzia. PiS będzie za ich pomocą uderzać, w tych, którzy kwestionują katolicką dewocje, bezczelne wpychanie się kleru do sfery publicznej, a także sprzeciwiają się dyskryminacji ze względu na wyznanie czy orientację seksualną. Ministerstwo sprawiedliwości za czasów Ziobry nie stoi bowiem na straży sprawiedliwości. Coraz szybciej zmienia się w ośrodek wymierzania kar politycznym przeciwnikom.

Exit mobile version