Obecny rząd sprawia, że niemożliwe i niewyobrażalne staje się zupełnie realne. Rzeczy, które jeszcze niedawno wydawały się całkowicie nie do pomyślenia, obecnie znajdują się w samym centrum politycznej burzy, która rozpętała się za sprawą kreatorów „dobrej zmiany”.
Niestety, w 2017 roku w Polsce rzeczywistość kształtują reakcjoniści. Na szczeblu ministerialnym znaleźli się ludzie o poglądach kontestujących nie tylko dorobek społeczny lewicy czy postępowe zdobycze liberalizmu, ale nawet zdrowy rozsądek. Mamy więc rozbudowę energetyki węglowej, w sytuacji skrajnego zatrucia powietrza wyziewami z pieców węglowych, faszystów ubieranych w mundury państwowe, ministra sprawiedliwości kierującego się logiką zemsty i program edukacji pełen propagandowych peanów na cześć morderców mniejszości. Szczególnie przechlapane mają jednak kobiety. To im odbiera się prawo do decydowania o własnych ciałach, możliwości zakupu środków antykoncepcyjnych oraz utrudnia sięganie po pomoc w przypadku przemocy ze strony mężów. Teraz okazuje się jeszcze, że nie tylko będą zmuszone do rodzenia dzieci, ale trudniej będzie oddawać te, które już przyszły na świat, choć były niechciane. Śledczy z Ostrowa Wielkopolskiego wszczęli właśnie dochodzenia w sprawie kobiety, która zostawiła noworodka w Oknie Życia.
Sprawa dotyczy 17-latki. Ciąża w wieku licealnym to niewyobrażalna tragedia dla młodej dziewczyny. Doznanie ostracyzmu społecznego, perspektywa wychowywania dziecka, podczas gdy rówieśnicy zajmują się rozwojem i zabawą, często konieczność podjęcia pracy zarobkowej – to wszystko musi być nieprawdopodobnie przygniatające. Alternatywy nie ma żadnej, bo państwo nakazuje urodzić, chyba, że ciąża jest efektem gwałtu. Zresztą obecna władza chce zamknąć nawet tę furtkę. W tak tragicznej sytuacji pozostawienie dziecka w przeznaczonym do tego miejscu jest często jedynym światłem w tunelu beznadziei. Oczywiście, można oddać do adopcji, uruchamiając całą wyczerpującą emocjonalnie procedurę biurokratyczną. Trudno jednak winić nastolatkę, która zdecydowała się pójść na skróty. Okna Życia to oczywiście rozwiązanie niedoskonałe, poddawane słusznej krytyce ze strony Komitetu Praw Dziecka ONZ, który od lat gani Polskę za brak alternatywnych rozwiązań wobec anonimowego porzucenia. Można więc powiedzieć, że popularność okien, umieszczonych zwykle przy kościołach i zakonach, jest wynikiem wieloletnich zaniedbań na polu polityki społecznej.
Czy może być gorzej? A jakże! Za rządów „dobrej zmiany” wszystko jest przecież możliwe. Jeśli sterowana ręcznie przez Zbigniewa Ziobrę prokuratura zdecyduje się postawić nastolatce zarzut porzucenia i narażenia na niebezpieczeństwo życia dziecka, wówczas wśród młodych matek spirala lęku przed konsekwencjami wzrośnie do niebywałych rozmiarów. Okno Życia przestanie być traktowane jako bezpieczna opcja, a dzieci znów będziemy znajdować, jak to było jeszcze w latach dziewięćdziesiątych, na śmietnikach i ulicach.