Site icon Portal informacyjny STRAJK

Złotouści 2018: Waldemar Bonkowski

fot. Waldemar Bonkowski - Facebook.com

Niniejszym oficjalnie otwieram cykl z sylwetkami prawdziwych herosów nieustającej walki o zdewastowanie poziomu polskiej debaty publicznej. Może wam się wydawać, że Waldemar Bonkowski to tylko „ten od Żydów”. O nie, jego „zasługi” wykraczają naprawdę daleko poza antysemickie wpisy w internecie. Nie bez powodu sam od lat mówi o sobie: „hardkorowy pisowiec”.

„Polityką zajmowałem się zawsze. W domu słuchało się Wolnej Europy i Radia Ameryka. Za PRL- jeszcze jako uczeń, chodziłem na wszelkie manifestacje. Rozrzucało się ulotki i rzucało kamieniami w ZOMO… Zawsze byłem w opozycji do komuchów i do tych popłuczyn, co się przeflancowali i dalej rządzą”. Panie i panowie, przed wami senator RP Waldemar Bonkowski.

Rolnik z Kaszub, stolarz, od lat 90. „hardkorowy pisowiec”, a raczej „pecet” z ówczesnego Porozumienia Centrum – jeden z pierwszych wyznawców geniuszu politycznego braci Kaczyńskich. Złotousty jak cholera.

„W partii mam dłuższy staż nawet od samego Jarosława Kaczyńskiego, bo byłem w Porozumieniu Centrum, a w potem w PiS od samego początku. Tymczasem nasz przewodniczący przez pewien okres był prezesem honorowym i nie należał do PC. W długości stażu może się ze mną równać jedynie Adam Lipiński. (…) Moją wierność mierzy się tym, że nigdy nie zmieniałem poglądów i partii. Jestem z nią związany na dobre i na złe. I nawet jeśliby mnie kiedyś mieli wyrzucić, to poglądów nie zmienię i nie pójdę do innej partii”.

Polish Billboard Rider

Zaryzykuję tezę, że zna go każdy z was. Jeżeli nie osobiście, to z pewnością pośrednio. Nie wierzycie? A ile razy na drodze lub parkingu natknęliście się na ten samochód?

No właśnie. Miliard razy mijając billboardy „Ojczyzna gore”, „namiestnik Komoruski”, „Dziś lesby, geje, jutro zoofile, kto pojutrze?”, „Sodomie i Gomorze mówimy NIE, dewiantów trzeba leczyć a zboczeńców izolować”, „Czas oczyścić Polskę z jej grabarzy” itp. – zastanawiałam się, czy są dziełem jednego człowieka, który musi mieć mnóstwo wolnego czasu i czegoś, co umownie można nazwać determinacją, czy jest to może jakaś zorganizowana grupa?

Bonkowski chwali się, że ma całe zapasy transparentów i billboardów praktycznie na każdą okazję. Jeden z nich – właśnie ten traktujący o lesbach, zboczeńcach i „syfilizacji” oraz „ześwinieniu Polski” – wywiesił w 2014 podczas sesji rady miasta w Gdańsku. Był wówczas, przypomnijmy – wiceprzewodniczącym sejmiku wojewódzkiego. Ale ponieważ, jak sam twierdzi, cechuje go „bezkompromisowość wobec spraw kardynalnych”, wyskakiwał ze swoimi transparentami wielokrotnie, między innymi podczas zaprzysiężenia Bronisława Komorowskiego („Naczelna dewiza członków Porażki Obywatelskiej: Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek. Pierwsi są w kościołach, a walczą z krzyżem. Przynależą do partii godzącej się na gejowskie parady, śluby, adopcję oraz aborcję i eutanazję. To szczyt zakłamania i hipokryzji”) i podczas wizyty Baracka Obamy w Warszawie („13 grudnia i 4 czerwca rocznicami hańby i zdrady ojczyzny przez czerwoną zarazę”). Protestował też przeciwko wizycie Eriki Steinbach na Pomorzu. Ale Bonkowski działa globalnie, nie tylko lokalnie.

15 sierpnia 2010 pofatygował się nawet zrobić dym w moich rodzinnych stronach – w podwarszawskim Ossowie, miejscu Bitwy Warszawskiej z 1920. Razem z wołomińskimi „spadochroniarzami” z kancelarii śp. Lecha Kaczyńskiego, którzy obsiedli samorządowe posadki w najbardziej pisowskim z pisowskich powiatów – gardłował w sprawie odsłonięcia pomnika na mogile czerwonoarmistów.

Dla niezorientowanych w lokalnych niuansach: w Ossowie w tej chwili obok kompleksu upamiętniającego bitwę 1920, stoi „Dolinka Dębów Smoleńskich” najeżona pomnikami ofiar katastrofy. To swoista Mekka wyznawców religii smoleńskiej. A biedną mogiłę czerwonoarmiejców leżącą nieopodal w ciągu ostatniej dekady zdążyła już chyba opluć prawicowa ekstrema z każdej kolejnej kadencji. Bonkowski wrzeszczał: „Hańba!”, machał transparentem „15 sierpnia w Ossowie – nieudana próba odsłonięcia pomnika najeźdźcom bolszewickim, a kiedy hitlerowskim i czerwonoarmistom za 17 września?”, zaś dwa lata później głos zabrał w temacie sam Wojciech Cejrowski, mówiąc: „ścierwo należy wykopać i odesłać do nadawcy”. Nie muszę dodawać, że pomnik, odkąd stanął, zalicza oblanie czerwoną farbą z regularnością tylko nieco odstającą od kobiecego cyklu miesiączkowego. Gdyby te biedne, zakopane na wołomińskiej ziemi radzieckie chłopaki mogły po śmierci wstać i przenieść się gdzieś, gdzie będą mieć święty spokój, zrobiłyby to migusiem.

O uczestnikach demonstracji będących w kontrze do tych, w których uczestniczy on sam, senator nie ma najlepszego zdania. W lipcu, kiedy przez Polskę przetoczyła się fala protestów w związku z rozwałką systemu sprawiedliwości, zwierzył się mediom: „Obserwuję, kto tam chodzi na demonstracje. Tam chodzą stare upiory bolszewickie, ubeckie wdowy chodzą, oczadzeni chodzą i chodzą jeszcze pożyteczni idioci”.

Czy to mąż, czy nie mąż

Bonkowski zasiadał w samorządzie, cztery razy próbował dostać się do Sejmu. Ale zawsze na pisowskich listach znajdował się bliżej szarego końca. W końcu w 2015 na fali pasma sukcesów PiS i jego gwiazda zajaśniała – został senatorem. Trzeba przyznać, że pozamiatał konkretnie: zdobył 40,25 procent głosów (60596 głosów). Przebił w swoim okręgu ówczesnego już senatora Romana Zaborowskiego z PO. Ale ledwo wszedł do świata wielkiej polityki, metaforyczny nóż w jego hardkorowe plecy wbiła mu sama małżonka. W październiku 2017 reportaż o tym, jak wygląda życie w domu rodzinnym Jaśnie Senatora opublikował „Duży Format” na podstawie relacji Hanny Bonkowskiej. Garść cytatów:

„Najpierw opowiem, jak zaatakował moją rodzinę pod koniec 2013 roku. (W gościach byli wówczas znajomi oraz rodzina, m.in. jej siostra Basia i jej matka. Po sprowokowaniu awantury przez Bonkowskiego mąż Basi postanowił wyjść ze swoją żoną). – Musiało to rozjuszyć Waldka, bo krzyknął: K**, ja was tu wszystkich zaraz wyprowadzę. A po chwili wbiegł z pistoletem w ręku. (…) Gdy przystawił Basi do serca pistolet, moja 76-letnia mama rzuciła się w jej stronę. Zabij mnie zamiast niej – prosiła”.

„Gdy byłam kolejny raz na policji, w lutym 2014, i zgłosiłam, że Waldek próbował mnie pobić, nie zdecydowałam się na założenie Niebieskiej Karty. Może to błąd, ale coś mnie powstrzymało. Wstyd”.

„Z dnia na dzień zrobiło się otwarte piekło. Szarpał mnie, popychał, wyzywał i straszył szpitalem. Ja mała, chuda – on wielki. Bałam się. Uprzedziłam rodzinę, że może mnie zamknąć w psychiatryku. Zgłosiłam to też dzielnicowemu”.

W 2014 ostatecznie Bonkowska odeszła od męża, a właściwie uciekła – spakowała się kiedy on pojechał na kolejną smoleńską miesięcznicę. Mediom powiedziała, że życzyłaby sobie, aby jej wersję zdarzeń poznał Jarosław Kaczyński. Oskarżała męża również o zdrady. Twierdziła, że Bonkowski romansował z Mariolą G., poznaną właśnie podczas manifestacji na Krakowskim Przedmieściu (ich „przytulaśne” zdjęcie opublikował „Fakt”).

Bonkowski złożył na żonę doniesienie do prokuratury, twierdząc, iż dopuściła się zniesławienia. Zaprzecza, jakoby kiedykolwiek miał stosować przemoc.

Syf, kiła, mogiła

Wrzesień 2017. Senator Bonkowski apeluje do kolegów z opozycji, by zmądrzeli, bowiem nie wiedzą, co czynią. On, wprawdzie rolnik z Kaszub, lokalny patriota, ale na świecie bywał – i islamską uchodźczą zarazę widział.

„Byście nam tu zafundowali piekło, gdybyście wpuścili tu tę kulturę. Tych ludzi nie da się ucywilizować. Oni nawet nie dadzą się zintegrować, bo im religia nie pozwala na to, żeby oni się z nami integrowali. Jeśli wy mówicie, że można ich tu przyjmować, to wy w ogóle nie macie zielonego pojęcia. Pojedźcie sobie, zobaczcie to. Ja byłem tam kilka lat temu i byłem teraz. Myślałem, że coś się polepszyło, a tam jest jeszcze gorzej, jest brud, brud i brud. Powiem nawet kolokwialnie: syf, kiła i mogiła. Tych ludzi się nie da ucywilizować.

Najwyraźniej senatorowi, jako osobie głęboko wierzącej (tak deklaruje) zdarzyło się pojechać na parafialną wycieczkę do Ziemi Świętej, bo to samo zalecał „opozycji totalitarnej”: „I wystarczy, że pojadą do Ejlatu i przejściem granicznym z Ejlatu do Akaby… Nie chcę obrazić polskich chlewni. Jakbyście z salonu weszli do chlewa. Nie! Bo w polskich chlewach jest czysto”.

Na koniec przemowy nie obyło się bez argumentu ad hitlerum: „Chcę wam przypomnieć, że w 1939 roku też byliśmy sami. I co? Też mieliśmy podjąć współpracę, tak jak niektóre kraje? Z Hitlerem podjąć współpracę? – pytał senator. – Polska wtedy zachowała się honorowo. I rząd Prawa i Sprawiedliwości broni honoru Polski i Polaków”.

Zmierzch bożyszcz

Słowa o uchodźcach widać Prezesa i resztę jego pisowskiej świty albo ominęły, albo się wyjątkowo spodobały, gdyż Bonkowski dalej pełnił sobie, jak gdyby nigdy nic, funkcję Senatora Najjaśniejszej. Aż tu nagle wtem:

Zawieszony, nie zawieszony – na profilu Waldemara Bonkowskiego na Facebooku spokojnie wiszą sobie dalej następujące wpisy:

Oraz:

Ale nie tylko – jak dobrze pogrzebać, znajdziemy tam też interesujące memy z „żydowską filozof” Hannah Arendt, obrazki z Janem Pawłem II i walce o prawdę, a także szerowane teksty z portalu Prawy.pl mające być twardymi dowodami na żydowską masową kolaborację elit z nazistami.

Komentarze polityków z każdej opcji dotyczące zawieszenia senatora są wyjątkowo zgodne. Opuścili go nawet towarzysze broni. – Okazał się politykiem, który nie potrafi w sposób odpowiedzialny i roztropny, jako polityk Prawa i Sprawiedliwości, brać udział w debacie publicznej – stwierdził w iście spartańskim stylu senator PiS Jan Maria Jackowski i choć nie pastwił się nad kolegą nadmiernie, dal do zrozumienia, że ta krótka wypowiedź oznacza cesarski kciuk w dół dla partyjnego gladiatora.

Co na to wszystko „frontalny żołnierz PiS”? Zdaje się, że zyskał powód, by cierpieć za miliony:

Kwestię, czy powinien czuć się bardziej Platonem, czy bardziej ukrzyżowanym, pozostawiam do rozważenia czytelnikom.

Exit mobile version