Nie tylko Marek Jurek. Oj, nie tylko. Jest ich znacznie więcej.
Mężczyźni, którzy dyskutują nad prawem do zamiany kobiecego ciała w inkubator. To stały motyw polskich debat toczących się (najczęściej) wokół prób zaostrzenia przepisów regulujących przerywanie ciąży. Specjaliści od prokreacji regularnie objawiają się opinii publicznej ze swoimi bon motami lub analizują, komu i kiedy należy kazać rodzić. Różnią się między sobą wiekiem i poziomem wykształcenia. Niektórzy noszą krawaty, inni koloratki. Łączy ich jedno: nigdy nie urodzą. O świętości życia decydować będą z bezpiecznej odległości.
Podcinają im struny głosowe, żeby nie krzyczały
Podczas posiedzenia sejmowej komisji sprawiedliwości 19 marca ideologowie w spodniach, debatujący nad opinią wobec projektu prezentowanego przez Kaję Godek walka na szkodliwe, manipulatorskie stwierdzenia była zadziwiająco wyrównana, choć do mediów przebiła się głównie wypowiedź Marka Jurka: „Co by było, gdyby kobieta odmówiła powinności macierzyńskiej. Nie było by nas tutaj”.
Jakiś facet w Sejmie mówi o wypełnieniu „powinności macierzyńskiej”, która „nie jest dla nas bardzo trudna”.
Facet. Mówi „NIE JEST DLA NAS BARDZO TRUDNA”. Serio.
Zna się na rzeczy. Chodził w ciąży.— ObserwatorXY (@ObserwatorXY) 19 marca 2018
Obecnie eurodeputowany, a wcześniej Marszałek Sejmu, mówił również o „życiobójstwie prenatalnym” oraz „zdziczałych partnerach nakłaniających do aborcji”. Ale to nie jedyny złoty tekst tego wieczoru.
Na wyróżnienie zasługują również wypowiedzi Roberta Winnickiego: „Aborcjonistki są sojuszniczkami nieuporządkowanego życia seksualnego mężczyzn. (…) Mam najgorsze zdanie o kobietach, które mówią o płodach zamiast o dzieciach i życiu poczętym. (…) Życie zaczyna się od poczęcia i to jest przesłanka naukowa, bo przecież w średniowieczu tego nie wiedziano. Naukowe i moralne argumenty są tutaj rozstrzygające” oraz Janusza Sanockiego (Kukiz ‘15): „Część kobiet dokonała aborcji pod wpływem namów i występują u nich zjawiska dysonansu poznawczego. Absolutnie trzeba powiedzieć, że aborcja jest zamordowaniem człowieka. Część kobiet uległa propagandzie i wybrała łatwiejsze rozwiązanie”.
Po zakończeniu posiedzenia komisji komentarzom (mężczyzn) nie było końca. W TVN24 z pozytywnej opinii komisji o projekcie „Zatrzymaj aborcję” radość wyrażał kolejny ekspert od spraw ciąży i porodu – Marian Piłka, były poseł, działacz ZChN, współpracownik największych redakcji katolickiej prasy.
Powoływał się na wypowiedzi działaczy Planet Parenthood, udowadniając w marcu 2018 roku, że abortowanym dzieciom „najpierw podcina się struny głosowe, aby nie krzyczały”. Przypomniał również szkolny klasyk kina anti-choice czyli „Niemy krzyk”: – Dziecko próbuje uciekać, bronić się, kiedy jest mordowane. Chore dziecko ma prawo do tego, aby być leczone a nie uśmiercone.
Lewaczki rzadziej zachodzą w ciążę
Cofnijmy się w czasie. W 2016 roku Fundacja PRO-Prawo do życia przygotowała obywatelski projekt ustawy „Stop aborcji”, jeszcze groźniejszy od tegorocznego: zakładał on bowiem wykreślenie z polskiego prawna wszystkich przesłanek do dokonania legalnego przerwania ciąży.
Marek Jurek mówił wówczas o zakazie aborcji jako „warunku funkcjonowania demokratycznego państwa prawa”.
Z okazji debaty, która, jak twierdził wtedy Jurek „wreszcie jest uczciwa”, mieliśmy okazję dowiedzieć się również od wieloletniego praktyka przerywania ciąży, prof. Bogdana Chazana, że „wierzy w Boga i ma nadzieję, że z tego wszystkiego wyniknie jakieś dobro”. Reklamował nie tylko wiarę katolicką, ale też przy okazji swoją książkę. Straszył „postmodernizmem, w którym stało się możliwe produkowanie ludzi na szkle”. Narzekał na „mentalność aborcyjną w szpitalach” i na to, że podejmują w nim wciąż decyzję ci sami ludzie, co w poprzednim ustroju (sic!). A podczas tej godzinnej tyrady wspierali go inni mężczyźni, w sukienkach i koloratkach:
Chazanowi przy okazji afery w szpitalu im. Świętej Rodziny język rozwiązał się na dobre. Usłyszeliśmy bowiem na przykład, że płodność ściśle związana jest ze światopoglądem:
„Osoby o poglądach lewicowych częściej mają problemy z zajściem w ciążę, a przyczyną zaburzeń płodności jest przesadna dbałość o szczupłą sylwetkę”.
Parlamentarna debata sprzed ponad roku również obfitowała w liczne antykobiece „kwiatki”. I niestety wykwitły one nie tylko w parlamencie krajowym, ale również europejskim. Michał Marusik z Kongresu Nowej Prawicy zauważył wręcz wprost proporcjonalny związek „procederu aborcji” z przechodzeniem na islam („Nie dziwmy się, że Europę zasiedlają muzułmanie, skoro tu w europarlamencie wspieracie aborcję! My ludzie prawicy pamiętamy, że prawa kobiet są ważne! Także tych, które są w łonach swoich matek”), a także zaszokował kolegów z ław poselskich skalą owego procederu („W całej drugiej wojnie światowej zginęło mniej ludzi!”):
W tym samym czasie jego szef Janusz Korwin-Mikke odnosił się do pierwszego projektu „Ratujmy Kobiety” i postulował zakaz przerywania ciąży jako… krok w kierunku wzmocnienia ochrony praw kobiet, ponieważ „wśród nienarodzonych płeć żeńska jest mniej liczna”. Uzasadnienie? Karta Praw Podstawowych i zapis o „równości kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia”. Miałby więc JKM zostać oficjalnym piewcą równouprawnienia przez narodzenie.
Szambo i perfumeria
Debata podczas próby wpisania do Konstytucji określenia „od poczęcia” za pierwszych rządów PiS w 2007 przyniosła konflikt w rodzinie i odejście Marka Jurka z PiS, co stało się pośrednią przyczyną dekompozycji ówczesnego obozu rządzącego. Wraz z Jurkiem z rady programowej PiS w geście buntu wyszli wówczas Artur Zawisza, Dariusz Kłeczek i Małgorzata Bartyzel.
Padły wówczas słowa, będące preludium do wypowiedzi o „prezydentowej czarownicy”. Kiedy zmiany w konstytucji nie przeszły, ojciec dyrektor zagroził PiS w otwartych słowach: „To, co się stało, to skandal, nie nazywajmy nigdy, że szambo jest perfumerią. Wiedzcie o tym, że ludzie was wyplują. Wiecie, że partie są czasowe. Także Kościołowi robicie krzywdę, jeżeli tak się zachowujecie jako katolicy. Bo robicie zgorszenie”.
Jurek oraz Rydzyk mieli wówczas jeszcze jednego kluczowego sojusznika. Roman Giertych przywoływał innego wielkiego mężczyznę, Jana Pawła II („naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości”) i pod Sejmem nawoływał: „Po to nas papież posłał do Europy, abyśmy ją nawrócili! Szerzy się cywilizacja śmierci! Tu bój idzie o nienarodzonych i przeciwko eutanazji, zbrodniczym praktykom”.
Grzeszna ręka SS-mana
Ale najwięcej oskarżeń padło pod adresem Alicji Tysiąc, która w tym samym roku wygrała proces w Strasburgu. Prawie nie było ideologia w spodniach, który nie zabrał głosu w jej sprawie.
Tysiąc pozwała redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego” za tekst, w którym napisał m.in. „Żyjemy w świecie, w którym mama otrzymuje nagrodę za to, że bardzo chciała zabić swoje dziecko, ale jej nie pozwolono. To odszkodowanie będzie pochodzić z budżetu państwa, a więc z naszych podatków”. Po czym porównał ją samą oraz sędziów z ETPC do SS-manów, których zdjęcia pojawiły się na nowej wystawie w Auschwitz – „roześmianych i zrelaksowanych, przyzwyczajonych do morderstw”.
Na sali rozpraw koczował walczący o wyborców dysydent z PiS Marek Jurek: towarzyszyli mu klerycy z katowickiego seminarium.
Gdy Tysiąc wygrała, stwierdził: – To poważne uderzenie w wolność prasy i prawo do mówienia o ochronie życia. To już nie jest sprawa jednej redakcji. To kwestia ustrojowa. Czy przeciwnicy prawnej ochrony życia w Polsce będą mogli jego obrońcom kneblować usta?
Poparł go Jarosław Gowin, który niedługo później miał po raz pierwszy usłyszeć krzyk zamrażanych przy procedurze in vitro ludzkich zarodków: – Ograniczana i poddawana cenzurze jest wolność słowa katolików!
Inny specjalista od rozrodczości, Wojciech Cejrowski, również stwierdził, że „to próba zamknięcia ust. Kościół jest od tego, żeby łapać konkretną osobę za grzeszną rękę, kiedy próbuje kogoś zabić”:
W tej dyskusji nie sposób pominąć piątego Ewangelisty Nowego Testamentu: św. Tomasza P. Terlikowskiego. To kolejny mężczyzna, który obraził Alicję Tysiąc, przegrał z nią w sądzie i został zmuszony do zapłacenia 10 tysięcy złotych.
„I zasłanianie tej prostej prawdy słowami o tym, że Alicja Tysiąc nie złamała prawa, a jedynie próbowała egzekwować przysługujące jej prawa – jest absurdalne. Adolf Eichmann też nie łamał hitlerowskich praw, czy to znaczy, że nie można go nazwać mordercą (w tym przypadku już nie niedoszłym, a jak najbardziej doszłym)?” – brzmiała Ewangelia według św. Terlika.
W bólach rodzić będziesz (z gwałtu)
Polscy mężczyźni są w temacie naprawdę obcykani: nie tylko znają się na „aborcji eugenicznej, która ma korzenie w latach 30.”, ale wiedzą doskonale, jak to jest zostać zgwałconą i zajść w ciążę.
Janusz Korwin-Mikke w dalszej części przytaczanej przeze mnie wcześniej wypowiedzi w Parlamencie Europejskim odpowiada na pytanie posłanki z Niemiec, co by zrobił na miejscu zgwałconej kobiety, która zmuszona jest urodzić dziecko swojego oprawcy. Ówczesny szef KNP odpowiedział, używając osobliwej metafory: „Jeśli ktoś mnie zgwałci i przyklei mi do pleców embrion, i jak będę musiał przez 9 miesięcy nosić go na plecach, bo klej nie puszcza, to co, nadal wolno mi je zabić?”.
Dla Mikkego to normalka. W końcu „zawsze się trochę gwałci”, nie budzi więc już nawet szczególnego zdziwienia konstatacja, że zmuszenie przemocą do odbycia stosunku dla jest dla byłego szefa UPR równoznaczne z abstrakcyjnym „przyklejeniem” komuś czegoś na plecach.
W 2012 roku podobnym poziomem empatii wykazał się nieżyjący już poseł PiS Artur Górski.
„Załóżmy – oby to się nigdy nie stało – że pana żona została zgwałcona. Każe jej pan urodzić to dziecko? „– zapytał go dziennikarz „Super Expressu”.
„Ale oczywiście, że tak! To jest życie ludzkie. Mówię to bez zawahania” – nie zawahał się poseł.
Wątpliwości nie miał również sam minister Konstanty Radziwiłł, który rok temu, w kwietniu 2017 podczas posiedzenia sejmowej komisji zdrowia stwierdził, że ma „cztery córki i jeszcze więcej wnuczek”, i gdyby w jego rodzinie zdarzyło się to „straszne nieszczęście” – nie przepisałby żadnej z nich tabletki „dzień po”. Zamiast tego minister „otoczyłby opieką” nowe dziecko, które pojawiłoby się w rodzinie. Podobną postawę zaprezentował senator Jan Maria Jackowski w rozmowie z Moniką Olejnik. Na pytanie, czy pojechałby ze zgwałconą córką na aborcję do Niemiec, odpowiedział, że absolutnie nie – „cieszyłby się, jeżeli udałoby się uratować życie”.
Należy też zwrócić uwagę, co na ten temat rzecze Ewangelia według Terlika: „Aborcja jest kolejnym gwałtem”.
***
Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet, są wszędzie. Objaśniają nam ciążę, poród i „powinność macierzyńską” w kościele, w szpitalu, w Sejmie, na uczelni. Wiedzą, jak to jest nosić w brzuchu dziecko z bezmózgowiem. Ciąża z gwałtu jest dla nich jak karteczka samoprzylepna. Wyjaśnią ci, dlaczego jesteś jak hitlerowiec. I najczęściej za każdym z nich stoi jakaś kobieta, która słyszy od nich te słowa na tyle często, że uwierzyła.