Ponad 23 mld dolarów – tyle było warte uzbrojenie, które Wielka Brytania sprzedała w latach 2011-2020 państwom, którym sama zarzucała łamanie praw człowieka. Często zresztą słusznie.
To wyliczenia organizacji pozarządowej Freedom House, zajmującej się monitorowaniem i obroną praw człowieka. Do wiadomości publicznej podał je The Guardian.
Uzupełnia je brytyjska Kampania Przeciwko Handlowi Bronią (Campaign Against Arms Trade, Caat). Ona z kolei wyliczyła, że 16,38 mld ze wskazanej wyżej sumy trafiło do krajów, które sam brytyjski Foreign Office wpisał na listę represyjnych reżimów. Wśród głównych odbiorców były despotycznie rządzone monarchie Zatoki Perskiej, w tym Arabia Saudyjska, Bahrajn i Oman. O tym, jak Wielka Brytania pomogła tam spacyfikować potężny protest społeczny, pisaliśmy tutaj. Z kolei następca tronu Bahrajnu był w czerwcu w Londynie z oficjalną wizytą i nie został skarcony za łamanie praw człowieka, dyskryminację kobiet czy zamykanie krytycznych dziennikarzy. W zakresie potępiania przemocy wobec demonstrantów na Londyn można liczyć… gdy w grę wchodzi Białoruś.
Sprzęt na wojnę
Do Omanu Wielka Brytania wysyła samochody pancerne dla policji, a także zaprasza tamtejszych funkcjonariuszy na szkolenia i ćwiczenia. W przypadku kontraktów z Arabią Saudyjską w grę wchodzi natomiast sprzedaż uzbrojenia, które bezpośrednio służy do zabijania podczas wojny napastniczej.
Od początku saudyjskiej wojny z Jemenem Wielka Brytania sprzedawała do Ar-Rijadu helikoptery i samoloty bojowe, drony, granaty i rakiety. Do przerwania biznesu nie skłoniła jej żadna zbrodnia Saudów na ludności cywilnej. Tych było wiele: z 20 tys. uderzeń powietrznych na terytorium Jemenu aż jedna trzecia trafiła w cele niemające nic wspólnego z wojskiem. Bombardowano wesela, pogrzeby, pracujące fabryki, bazary, porty, bomby spadały na szpitale i szkoły.