25 marca w szkołach odbędą się referenda strajkowe, zaś 8 kwietnia, jeśli taka będzie wola nauczycielek i nauczycieli, rozpocznie się bezterminowy protest – ogłosił dziś przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz.

Prezydium związku zawodowego, który od ponad roku domaga się podwyższenia wynagrodzeń nauczycieli o 1000 zł, ustaliło treść pytania, jakie zostanie postawione uczestnikom referendum strajkowego. Będzie się ono odnosić właśnie do ignorowanych przez MEN postulatów finansowych pedagogów: „Czy wobec niespełnienia żądania do podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych o 1000 złotych z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 roku jesteś za przeprowadzeniem w szkole strajku?”. Jeśli w referendum zagłosuje przynajmniej połowa uprawnionych, w poniedziałek 8 kwietnia nauczyciele przerwą pracę – do odwołania.

Na konferencji Sławomir Broniarz mówił o tym, że nauczyciele wyczerpali wszystkie formy prowadzenia dialogu. Podkreślał, że uczestnictwo w Zespole ds. Statusu Zawodowego Nauczycieli i rozmowy z minister Anną Zalewską nic nie dawały.

– Nie było ze strony MEN żadnej woli do negocjacji – podsumował związkowiec. Trudno się z nim nie zgodzić w świetle tego, jak Anna Zalewska traktowała nauczycieli, ostentacyjnie porozumiewając się głównie z prorządowym związkiem zawodowym, „Solidarnością”, a w mediach rozpowszechniając zawyżone szacunki dotyczące płac w szkołach.

ZNP informuje, że w spór zbiorowy z pracodawcami weszło w zależności od województwa od 82 do 85 proc. szkół i przedszkoli. W skali całego kraju – 78 proc. Mobilizacja środowiska nauczycielskiego jest faktycznie wyższa niż kiedykolwiek. W grupach zrzeszających nauczycieli w mediach społecznościowych nieustannie padają wezwania, by działać „teraz albo nigdy”, zawalczyć o szacunek dla zawodu i przyszłość samych szkół, którym już obecnie trudno przyciągać utalentowanych absolwentów wyższych uczelni. Tych pedagogów, którzy jeszcze wahali się, czy strajkować, mobilizują pełne pogardy komentarze prawicowych polityków dotyczące ich pracy. Jak sugestia Krzysztofa Szczerskiego, że nauczycielki i nauczyciele mogą dostać pieniądze jak wszyscy Polacy, w postaci 500+ na urodzone/spłodzone dzieci, więc nie powinni mieć o nic pretensji.

W podobnym duchu wypowiedział się zresztą wiceminister edukacji narodowej Maciej Kopeć, odpowiadając na zapowiedzi ZNP. Powtórzył wielokrotnie obalane przez związek dane o rzekomych wysokich podwyżkach i zarobkach w szkolnictwie. Przekonywał także, że nauczyciele nie mają powodów do zmartwień, bo przecież trafiają do nich transfery społeczne wprowadzone przez PiS, a teraz, wraz ze zwolnieniem najmłodszych dorosłych z płacenia PIT-u, dojdą następne korzyści.

Z poparciem dla nauczycieli wystąpiła natomiast lewica. – Wielu wchodziło w ten zawód z poczuciem misji. Wielu się wypalało i zostawało z narastającymi frustracjami. Dość tyrania za jałmużnę. Dość wydawania grubych milionów na deformę edukacji – pisze na Facebooku partia Razem.

paypal
Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Putin: jesteśmy gotowi do wojny jądrowej

Prezydent Rosji udzielił wywiadu dyrektorowi rosyjskiego holdingu medialnego „Rossija Sego…