(…)Wiele osób mówi, że cofamy się do PRL-u, bo jest mnóstwo analogii. Ja się z tym nie zgadzam, ale moja diagnoza jest dużo gorsza: uważam, że to nie jest cofanie się, ale budowanie państwa autorytarnego, narodowo-socjalistycznego, żeby nie mówić trącącego faszyzmem (…) – powiedział Zelt.. Artysta  zauważył, że polityka historyczna w wykonaniu PiS to nic innego jak stawianie na cokołach pospolitych morderców i kryminalistów. Jako przykład podał apoteozę niejakiego Zygmunta Szendzielarza – antykomunistycznego watażki i kata ludności cywilnej Podlasia, który z pasją niszczył zręby odradzającego się państwa polskiego.

To bardziej lęk o moje dziecko w jakim kraju będzie żyć, jakiej historii będą go uczyć. Nie powinno być tego lęku, bo cały świat zachodni patrzy w przód, pamięta o swojej historii, ale się rozwija. My cały czas patrzymy w tył. Nowa władza zaczyna kreować nowych bohaterów, będziemy nagle czcić Żołnierzy Wyklętych, jakiegoś Łupaszkę z Podlasia. Powiedzmy sobie szczerze, że to byli bandyci. Kreowanie takich bohaterów i deprecjonowanie ludzi, którzy mieli niekwestionowany dorobek w odzyskiwaniu ludzkości jest okropne – zaznaczył Zelt.

Równie krytyczna jest ocena aktora w kwestii osobistości, które otaczają Jarosława Kaczyńskiego, tworząc zespół kreatorów „dobrej zmiany”.

W większości są to ludzie marni. Wiele jest miernot w tym obozie rządzącym, więc stąd takie dziwne nominacje. Obsadzanie ludzi kompletnie nieprofesjonalnych w różnych resortach tylko dlatego, że są wierni. Pan poseł Jarosław Kaczyński steruje i prezydentem i wszystkimi instytucjami w tym kraju. Specjalnie otoczył się tak miernymi osobami, tak miękkimi kręgosłupami, że ci ludzie zdają sobie sprawę, że przy nikim innym nie osiągnęliby takich zaszczytów. W związku z tym trwają przy nim – uważa aktor.