Izraelskie wojsko „przez pomyłkę” wjechało do obozu dla palestyńskich uchodźców na Zachodnim Brzegu Jordanu. Jedna osoba nie żyje, co najmniej 10 odniosło rany.
Obóz Kalandijja położony między Ramallah a Wschodnią Jerozolimą zamieszkują Palestyńczycy, którzy wcześniej wskutek agresywnej izraelskiej polityki stracili swoje domy. Nie wiadomo, dlaczego wojsko izraelskie ponownie postanowiło się nimi zainteresować. Sytuacja na Zachodnim Brzegu jest napięta od miesięcy. Izrael, wbrew apelom organizacji międzynarodowych, zamierza budować kolejne ściśle strzeżone osiedla na tym obszarze, zaliczanym do Terytoriów Okupowanych. Regularnie dochodzi do aktów agresji policjantów i żołnierzy na Palestyńczyków, często zupełnie przypadkowych, jak również do ataków zdesperowanych Palestyńczyków na znienawidzonych mundurowych. Żaden taki incydent nie miał jednak miejsca akurat w przypadku obozu, do którego 1 marca rano wjechali żołnierze, natychmiast otwierając ogień do mieszkańców. Doszło do zamieszek.
Na miejscu zginął 22-letni Ijad Sajadijja, a co najmniej 10 osób zostało rannych. Przedstawiciele armii Izraela ustosunkowali się następnie do całego zdarzenia, przyznając (co rzadkie!), że ze strony Kalandijji żołnierzom nie groziło żadne niebezpieczeństwo, a całą akcję przeprowadzono przez pomyłkę. O odpowiedzialności za błąd oczywiście nie ma mowy.
O pomyłce nie mówiono już w odniesieniu do serii aresztowań w różnych miastach Zachodniego Brzegu, również przeprowadzonej dzisiaj przez żołnierzy izraelskich. Do więzień trafiło 27 Palestyńczyków oskarżonych o atakowanie izraelskich osadników. Żeby tym skuteczniej zastraszyć miejscową społeczność palestyńską, wprowadzone zostały restrykcje związane z poruszaniem się po mieście. Izrael w dalszej perspektywie chciałby zamienić większą część palestyńskiego Hebronu w miasto żydowskie.
[crp]