Spotkanie delegacji Związku Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych zakończyło się spektakularnym fiaskiem. Na nowe ustępstwo delegacji związkowej rząd odpowiedział powtórzeniem już znanych i już odrzuconych propozycji. Tymczasem w całym kraju strajkuje 74 proc. szkół, a większość nauczycieli jest zdecydowana protestować także w czasie egzaminów gimnazjalnych i klas VIII.

Zaledwie półtorej godziny potrwało spotkanie delegacji ZNP i FZZ z reprezentacją rządu kierowaną przez wicepremier Beatę Szydło. Związkowcy opuścili je rozczarowani. Chociaż pierwszy i drugi dzień strajku nauczycieli pokazały bezprecedensową wolę walki i solidarność tej grupy zawodowej (nie pracowało blisko 3/4 szkół i przedszkoli w całym kraju, a rodzice i uczniowie w znacznej części wspierali pedagogów), to rząd nie położył na negocjacyjnym stole żadnych nowych propozycji. Nie odniósł się nawet do tych, które podczas rozmów w tygodniu przed strajkiem prezentowali związkowcy.

– Byliśmy absolutnie przekonani co do tego, że pojawią się propozycje, które będą chociaż korespondowały z tym, o czym mówią związki zawodowe – powiedział szef ZNP Sławomir Broniarz po spotkaniu delegacji związkowej z reprezentacją rządu, nie kryjąc rozczarowania. Sławomir Wittkowicz z Wolnego Związku Zawodowego „Solidarność-Oświata” był jeszcze bardziej bezpośredni. – Spotkanie było stratą czasu – powiedział dziennikarzom. Dodał, że bezowocny przebieg negocjacji to efekt postawy „Solidarności”, która dowiodła, że wbrew postawie swoich szeregowych członków jest gotowa iść rządowi na rękę. – Staliśmy się zakładnikami polityki jednej z central związkowych, która dzisiaj odbywa się kosztem środowiska oświatowego. A jutro to możemy się domyślać, która kolejna grupa będzie przehandlowana i za co – powiedział działacz.

Po raz kolejny to związki zawodowe udowadniały, że chcą się dogadać i są gotowe ustępować. ZNP i FZZ oznajmiły, że zgodzą się na rozłożenie postulowanej przez siebie 30-procentowej podwyżki nawet na trzy, a nie, jak proponowano wcześniej, dwie raty. Rząd miał jednak do zaproponowania jedynie podpisanie tego porozumienia, które zaakceptowała w niedzielę wyłącznie „Solidarność”. Nie ma tam mowy o podwyżkach w wysokości, której oczekują nauczyciele.

Szydło ponownie apelowała do nauczycieli, by przerwali strajk na czas egzaminów klas VIII i klas III gimnazjum. Większość pedagogów jest jednak zdecydowana tego nie robić, doskonale rozumiejąc, że tylko taki protest zrobi jakiekolwiek wrażenie i przybliży realizację postulatów ZNP. Wicepremier doskonale o tym wie, toteż zaapelowała również do samorządowców, by starali się, jak tylko to możliwe, przeprowadzić u siebie egzaminy. W praktyce oznacza to pośpieszne formowanie komisji nadzorujących przebieg testów z katechetów (w części województw otrzymali oni od kurii biskupich zakaz strajkowania pod groźbą odebrania uprawnień do nauczania religii), łamistrajków, także zwiezionych z innych placówek, pracowników kuratoriów oraz ochotników z uprawnieniami pedagogicznymi, którzy zgłosili się na apel MEN.

patronite

Komentarze

Redakcja nie zgadza się na żadne komentarze zawierające nienawistne treści. Jeśli zauważysz takie treści, powiadom nas o tym.
  1. Na razie – idzie na przetrzymanie.
    Zaczyna się granie na emocjach strajkujących i świecenie w oczy ,,dobrem dzieci” i innymi dyrdymałami. Nie powiem Szydłowa jest niezła w te klocki.
    Tak samo jak sprzedawanie bajek o bajońskich zarobkach nauczycieli. Chwyt jest prosty – powiem prostacki – bierze się maksymalną dopuszczalną liczbę godzin dydaktycznych, nauczyciela z maksymalnymi dodatkami i najwyższą stawką dodaje do tego dodatki ruchome w maksymalnych wysokościach, wrzuca w to nagrody i…. mamy 8 kantów miesięcznie.
    Na tych, którzy z oświatą mają tyle wspólnego że kiedyś jakieś szkoły kończyli – to działa.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zobacz także

Koalicji Lewicy może grozić rozpad. Jest kłótnia o „jedynkę” do PE

W cieniu politycznej burzy, koalicja Lewicy staje w obliczu niepewnej przyszłości. Wzrasta…