Nie jestem fanem filmów o zombie, które, jak się zdaje, wypączkowały w oddzielną podgrupę rozrywkowych gatunków. Jednak te, które widziałem, niezależnie od od poziomu, mają pewien wspólny element scenariusza.
Otóż ukąszenie przez zombie automatycznie przenosi ukąszonego z grupy ludzi do grupy zombie żywiących się świeżo złowionymi ludźmi lub trupami, w zależności od fantazji scenarzysty. Moment ukąszenia jest więc tym znakiem, w którym ofiara zębów zombie przestaje być człowiekiem. Przestaje być nosicielem nawet tych śladowych praw, które jednostce ludzkiej przysługują w sytuacjach doprawdy ekstremalnych. I dla wszystkich jest to absolutnie jasne oraz, co gorsza, bezdyskusyjne. Autorów scenariusza, aktorów, reżysera i widzów. Mało tego, często bohaterowie filmów, gdy dziabnie ich zombie, każą najbliższemu uzbrojonemu człowiekowi (często jest to najbliższy przyjaciel, małżonek lub małżonka, partner płci obojga) nakierować na nich broń by, gdy tylko pojawią się pierwsze oznaki zombienia, natychmiast odstrzelić im głowę, wyrwać serce czy co tam przynosi stuprocentową skuteczność.
To interesujący zawsze dla mnie moment filmu. A dlaczego właściwie można, a nawet trzeba zabić zombie? Przecież nic o nic nie wiemy, poza tym, że jedzą ludzinę. I to nie z własnej woli, tylko dlatego, że mają taką nieprzezwyciężoną wewnętrzna potrzebę poszukiwania takiej właśnie żywności. Możliwe przecież, że poza dietą i możliwością zarażania przedstawicieli homo sapiens niczym się od nas nie różnią. Mają głębokie życie uczuciowe, ciekawe prądy intelektualnych dyskusji, warte rozważenia propozycje budowy ładu społecznego, kochają zwierzęta? Tylko, że nikomu nie chce się tego badać. Są zarażeni i to wystarczy, by traktować ich jako cele do obowiązkowego zabicia.
To nic nowego w ludzkiej kulturze. Nosiciel zakaźnej choroby i samo słowo „zaraza” jest hasłem od odczłowieczenia obiektu agresji słownej. Pamiętamy katolickiego hierarchę, który stawiał poza marginesem człowieczeństwa „tęczową zarazę”, inny polityk chciał wzbudzić strach i wstręt do uchodźców, więc obarczał ich podejrzeniem, że roznoszą choroby, z którymi europejskie organizmy nie potrafią sobie poradzić, jeżeli się do nich dotkniemy. O nazistowskim argumencie, że Żydzi roznoszą tyfus, więc zabijanie ich jest tylko formą samoobrony, pamiętają niemal wszyscy.
Przeczytałem dzisiaj relację pracownicy Sanepidu, której gardło, podrażnione całym dniem odpowiadania przez telefon oszalałym z irracjonalnego strachu ludziom, zareagowało kaszlem. Pani obok niej powiedziała: „wypierdalaj, kurwo, z tym kaszlem z autobusu!”.
Redaktor Piotr Nowak w swoim niedawnym reportażu wideo udowadniał, że Polacy nie poddają się histerii i agresji z powodu rozszerzającej się epidemii koronawirusa.
Po kolejnych kilku dniach bombardowania informacjami o kolejnych ofiarach COVID-19, już chyba nie podzielam optymistycznego przekazu tego materiału.